– Naprawdę bardzo się cieszę, dla mnie to dużo znaczy i dodaje otuchy – mówi czytelnikom naTemat Paweł Huk, który prowadzi sierociniec w Kenii. Historia Pawła na tyle poruszyła internautów, że na pustym koncie sierocińca pojawiło się ponad 4 tysiące złotych. – Zastanawiam się, jak to możliwe, że tacy ludzie chodzą po Ziemi – mówi Ewa Bem.
– Witaj, chcesz może namiar do takiego gościa, który wyjechał do Afryki i prowadzi sierociniec? – napisał do mnie mailem jeden z czytelników. – Oczywiście, chętnie z nim pogadam – odpisałem. Tak trafiłem na historię Pawła Huka, o którego istnieniu ani ja, ani większość osób nigdy nie słyszała. Okazało się, że głos Pawła dotarł do serc bardzo wielu czytelników naTemat.
– Krzyś, jestem szczęśliwy – napisał do mnie Paweł na Facebooku, trzy godziny po ukazaniu się wywiadu. – Gdy rozmawialiśmy rano na Skyp'ie, miałem w kieszeni jakieś 50 szylingów, czyli mniej więcej 1,80 zł na 33 osoby. Minęło zaledwie parę godzin, a na koncie sierocińca jest już 450 złotych – poinformował Paweł Huk, który porzucił wygodne życie na Zachodzie i od blisko roku walczy o życie dzieci z afrykańskich ulic.
Historia Pawła Huka jest zaskakująca i wzruszająca. – Panie Pawle! Naprawdę świetną robotę Pan robi! – napisał w komentarzach jeden z naszych czytelników. Podobnych reakcji było mnóstwo. Tak naprawdę nie da się bowiem inaczej spojrzeć na to, że ktoś poświęca swoje życie drugiemu człowiekowi, nie mając nic w zamian i jeszcze ryzykują swoje zdrowie i życie. – Zastanawiam się, jak to możliwe, że tacy ludzie chodzą po Ziemi – mówi poruszona historią Ewa Bem.
Czytelnicy nie byli obojętni
Najważniejsze jest jednak to, że do Afryki płyną nie tylko życzliwe słowa, ale także konkretna pomoc. Gdy rozmawiałem z Pawłem przez Skype'a w ubiegłym tygodniu, był na dachu miejscowego hotelu, bo w sierocińcu odcięto prąd, z powodu niezapłaconego rachunku.
– Ja dałem 50 funtów na jedzenie i lekarstwa – napisał pod wywiadem Łukasz, który zachęcał do wsparcia działalności Pawła. – Panie Pawle! Naprawdę świetna robotę Pan robi! Przez lata było (i jest) to jednym z moich większych marzeń. Jak na razie jednak brakuje mi wystarczającej odwagi. Dlatego postaram się wesprzeć Pana sierociniec w inny sposób. Mam cichą nadzieję, że pozostali czytelnicy naTemat, podobne wsparcie Panu prześlą – napisał imiennik Pawła Huka z Maastricht.
Kolejny raz rozmawiałem z Pawłem w niedzielę. Ilość pieniędzy, które przesłali internauci na konto sierocińca, przerosło jego wszelkie wyobrażenia. – Jest już 4,077 zł – poinformował. – Czy wystarczy na studnię? – zapytałem. – Nie, na studnię niestety potrzeba dużo więcej – odparł były pracownik Uniwersytetu w Cambridge.
Jedną z osób, na których historia, przede wszystkim działalność Pawła Huka zrobiła ogromne wrażenie, jest artystka Ewa Bem. – To się wydaje nieprawdopodobne, wielki i wspaniałe – mówi w rozmowie z naTemat. – Jestem w szoku, podobnie jak inni, którzy komentowali ten wywiad, że istnieje ktoś taki jak pan Paweł. To przecież młody facet, który rzucił wszystko aby zająć się tak trudną działalnością... I jeszcze robi to wszystko w pojedynkę – mówi Ewa Bem.
Potrzebne ręce do pracy
Powiedzieć o Pawle, że jego historia jest inspirująca, to zbyt mało. Jego sposób patrzenia na świat okazał się być niezwykle zaraźliwy. Wielu czytelników zaczęło zastanawiać się, czy podobnie jak on nie rzucić wszystkiego i nie pojechać by mu pomóc. Część osób jest już po pierwszych rozmowach z Pawłem na ten temat. Jedną z nich jest Natalia, która napisała do prowadzącego sierociniec na Facebooku.
Natalia znalazła już bilet z Frankfurtu do Nairobi na wrzesień. Ma zamiar przywieźć nie tylko chęci, ale i odrobinę polskich kabanosów. To tylko jedna z osób, które przysłały do mnie maila z prośbą o namiary na Pawła Huka. O tym, jak bardzo inspirująca jest historia Polaka mieszkającego w Isiolo w Kenii, wie także Ewa Bem.
– Gdy przeczytałam ten wywiad, cały dzień zastanawiałam się, czy pokazać go swojej swojej córce – mówi artystka. Córka Ewy Bem ma dopiero 18 lat, a przy tym "bardzo otwartą głowę" na takie akcje. – Ona od lat jest wolontariuszką więc zastanawiałam się, czy nie spakuje i nie poleci, aby pomóc – mówi z uśmiechem piosenkarka. – Mówię to oczywiście żartem, ale przekaz, który idzie za sposobem rozumowania pana Pawła ma tak głęboką wymowę, że naprawdę dociera do człowieka i skłania do działania – uważa Ewa Bem.
Co dalej?
Udało się. Postawa człowieka, który kompletnie nie pasuje do dzisiejszych czasów, zadziałała. Wiele osób dostrzegło, że można i da się inaczej patrzeć na rzeczywistość i problemy. – To wszystko jest niesamowite. Jego podróż, a potem to co udało mu się zrobić tam, w Afryce. Jestem bardzo ciekawa, jak ta historia potoczy się dalej, czy wystarczy mu sił, czy nie zrezygnuje – mówi naTemat Ewa Bem.
My też w naTemat będziemy przyglądać się historii Pawła Huka. Trzymamy też kciuki, aby udało się wybudować wymarzoną studnię. Co możemy zrobić dziś? – Wspierajmy go jak możemy, piszmy, przesyłajmy pieniądze. Moim zdaniem naprawdę warto – ocenia Ewa Bem.
Chcesz wspomóc sierociniec prowadzony przez Pawła Huka? Możesz to zrobić TU: www.newhope.pl
Jak pójdzie tak dalej, to być może nawet uzbiera się na wybudowanie studni. Bardzo, ale to bardzo się cieszę.
Natalia
Czytelniczka naTemat
Na razie nie mam zbyt wielu pieniążków, przed wypłatą, więc przesyłam symboliczne 100zł, będzie tego więcej, a docelowo... Zastanawiałam się, czy nie potrzebowałbyś rąk do pomocy. Jestem gotowa we wrześniu/październiku spakować plecak i do Ciebie dołączyć. Na rok, dwa, na zawsze, zobaczymy. Przemyśl proszę, może przyda Ci się druga para rąk, albo ktoś do kogo chociaż będziesz mógł się odezwać po Polsku.