
Incydent w Łucku rozpoczął debatę o stanie polskiego BOR-u. Bronisław Komorowski zbagatelizował atak i podkreśla, że jest zadowolony z funkcjonariuszy odpowiedzialnych za bezpieczeństwo. Pytanie tylko, czy prezydent nie robi dobrej miny do złej gry. Osoby związane zawodowo z bezpieczeństwem opowiedziały nam o swoich wątpliwościach, jakie nastały po niefortunnych obchodach na Ukrainie.
– Prezydent może bagatelizować ukraiński incydent pod względem politycznym, ale BOR pod względem technicznym zdecydowanie nie. Na garnitury polski rząd pieniądze ma, ale na dobrą ochronę już niestety nie – uważa Dariusz Loranty, były negocjator, doświadczony stołeczny funkcjonariusz policji. Jego wypowiedź skłania do postawienia sobie pytania: jaką część budżetu państwa pochłania BOR? Jak się okazuje, ustalenie tego nie jest łatwe.
Mimo że konstytucja daje nam takie prawo, rzecznik BOR przedkłada nad nią ustawę o swojej służbie. - Formy i metody działania BOR na mocy ustawy stanowią informację niejawną, czyli nie mogę ich ujawnić - mówi oficer prasowy BOR. CZYTAJ WIĘCEJ
Co trzeba zrobić, by dołączyć do tego tajemniczego grona? Droga jest długa. Kandydat musi mieć obywatelstwo polskie, co najmniej średnie wykształcenie, cieszyć się dobrą opinią, nie może należeć do żadnej partii. Cechami preferowanymi są m.in. wiek do 28 lat, wzrost co najmniej 175 cm. Co więcej, funkcjonariuszem w służbie przygotowawczej jest się przez trzy lata.
Mimo że rekrutacyjne wymogi są ściśle określone, to niektórym do BOR-u jest trafić łatwiej. Tak twierdzi były policjant, który współpracował ze środowiskiem BOR-u i wprost narzeka na selekcję i nieprzestrzeganie reguł statutowych. Nasz rozmówca, który prosił o zachowanie anonimowości, mówi, że do BOR-u często trafiają tzw. plecaki, czyli osoby mające "plecy" i znajomości. Te doniesienia potwierdza historia opisywana przez "Nasz Dziennik", którą opowiedział gazecie funkcjonariusz BOR-u.
Przykładem może być przyjęty zięć jednego z wiceministrów. Chłopak nie był w stanie przejść egzaminów fizycznych i zwyczajnie ich nie zdał. Wyszedł z sali, a po chwili funkcjonariusz z oddziału szkolenia odebrał telefon, wyprosił wszystkich z sali gimnastycznej i chłop miał indywidualny egzamin. I raptem zdał, co potwierdził funkcjonariusz zajmujący się egzaminowaniem.
Mało tego, po paru miesiącach służby dostał się na kurs oficerski, na który nie mogli dostać się doświadczeni funkcjonariusze z grup ochronnych z wieloletnim stażem CZYTAJ WIĘCEJ
– Stawki są dobre, ale ci, którzy się wyróżniają i chcą ulepszyć BOR, są uciszani. Dlatego sytuacja się nie zmieni – prognozuje policjant. Krytykuje też łatwą drogę do zdobycia tzw. Gwiazdy Afganistanu, odznaczenia przeznaczonego dla zasłużonych na wojnie. Według niego, pracownik BOR-u znacznie szybciej zdobędzie go niż żołnierz.
Zarobki funkcjonariuszy BOR
Zarabiają średnio po 4 tys. zł na rękę. Gaża ich szefów sięga 13 tys. zł. CZYTAJ WIĘCEJ
Media często donoszą o wpadkach pracowników BOR-u. Są one piętnowane, bo sprawa dotyczy nie tylko jednej osoby, ale całego narodu. – Każde szkodliwe działanie na rzecz prezydenta jest wymierzone w stronę kraju – przekonuje Dariusz Loranty. Jego zdaniem, ochrona zajmuje się każdym rodzajem nieprawidłowości: od zabicia poprzez atak podobny do tego z jajkiem.
Były policjant, z którym rozmawiamy anonimowo, sądzi, że gafy zdarzają się często i bywają powielane. Jego zdaniem brakuje weryfikacji błędów, jaką przeprowadza policja czy straż pożarna. A błędy zdarzają się od dawna. Nasz rozmówca przypomina inne wydarzenie. W 1994 roku odbyło się spotkanie generała Jaruzelskiego, który we wrocławskiej księgarni promował swoją książkę. – Generała uderzono w twarz, podczas gdy jego ochrona siedziała za nim i piła kawę – zauważa były policjant.
