Na zdjęciu pracownik BOR-u i prezydent - podczas wizyty w Ogrodzie Saskim, gdzie Bronisław Komorowski wraz z małżonką czytał "Pana Tadeusza".
Na zdjęciu pracownik BOR-u i prezydent - podczas wizyty w Ogrodzie Saskim, gdzie Bronisław Komorowski wraz z małżonką czytał "Pana Tadeusza". Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

Incydent w Łucku rozpoczął debatę o stanie polskiego BOR-u. Bronisław Komorowski zbagatelizował atak i podkreśla, że jest zadowolony z funkcjonariuszy odpowiedzialnych za bezpieczeństwo. Pytanie tylko, czy prezydent nie robi dobrej miny do złej gry. Osoby związane zawodowo z bezpieczeństwem opowiedziały nam o swoich wątpliwościach, jakie nastały po niefortunnych obchodach na Ukrainie.

REKLAMA
Spór dotyczący zbrodni wołyńskiej stał się kolejną rysą w kontaktach polsko-ukraińskich. Konflikt zaognił incydent z jajkiem, którego sprawcą okazał się dwudziestojednolatek. Jego kontrowersyjne zachowanie wzbudziło uwagę mediów, które w swych relacjach z uroczystości skupiły się na ataku na polskiego prezydenta. Internauci komentowali tę sprawę, a niektórzy z nich proponowali, by zwolnić pracowników Biura Ochrony Rządu.
BOR-nic nie powiem
– Prezydent może bagatelizować ukraiński incydent pod względem politycznym, ale BOR pod względem technicznym zdecydowanie nie. Na garnitury polski rząd pieniądze ma, ale na dobrą ochronę już niestety nie – uważa Dariusz Loranty, były negocjator, doświadczony stołeczny funkcjonariusz policji. Jego wypowiedź skłania do postawienia sobie pytania: jaką część budżetu państwa pochłania BOR? Jak się okazuje, ustalenie tego nie jest łatwe.
BOR podlega Ministerstwu Spraw Wewnętrznych. I choć jest instytucją publiczną, to ciężko poznać konkretne sumy oraz szczegóły dotyczące samego biura i funkcjonariuszy.
mjr Dariusz Aleksandrowicz
rzecznik BOR

Mimo że konstytucja daje nam takie prawo, rzecznik BOR przedkłada nad nią ustawę o swojej służbie. - Formy i metody działania BOR na mocy ustawy stanowią informację niejawną, czyli nie mogę ich ujawnić - mówi oficer prasowy BOR. CZYTAJ WIĘCEJ


źródło: dziennikpolski24.pl

Co trzeba zrobić, by dołączyć do tego tajemniczego grona? Droga jest długa. Kandydat musi mieć obywatelstwo polskie, co najmniej średnie wykształcenie, cieszyć się dobrą opinią, nie może należeć do żadnej partii. Cechami preferowanymi są m.in. wiek do 28 lat, wzrost co najmniej 175 cm. Co więcej, funkcjonariuszem w służbie przygotowawczej jest się przez trzy lata.
Poza ochroną najważniejszych osób w państwie, pracownicy BOR-u biorą udział w międzynarodowych misjach (chronią placówki dyplomatyczne poza granicami Polski). Regularnie sprawdzana jest ich kondycja fizyczna. W przypadku znaczącego pogorszenia wyników sprawnościowych, funkcjonariusze są odsuwani od pełnionych zadań. Dlatego na co dzień muszą dbać o kondycję. Basen, siłownia, treningi strzeleckie to codzienna norma.
Do BOR-u trafiają "plecaki..."
Mimo że rekrutacyjne wymogi są ściśle określone, to niektórym do BOR-u jest trafić łatwiej. Tak twierdzi były policjant, który współpracował ze środowiskiem BOR-u i wprost narzeka na selekcję i nieprzestrzeganie reguł statutowych. Nasz rozmówca, który prosił o zachowanie anonimowości, mówi, że do BOR-u często trafiają tzw. plecaki, czyli osoby mające "plecy" i znajomości. Te doniesienia potwierdza historia opisywana przez "Nasz Dziennik", którą opowiedział gazecie funkcjonariusz BOR-u.

Przykładem może być przyjęty zięć jednego z wiceministrów. Chłopak nie był w stanie przejść egzaminów fizycznych i zwyczajnie ich nie zdał. Wyszedł z sali, a po chwili funkcjonariusz z oddziału szkolenia odebrał telefon, wyprosił wszystkich z sali gimnastycznej i chłop miał indywidualny egzamin. I raptem zdał, co potwierdził funkcjonariusz zajmujący się egzaminowaniem.

Mało tego, po paru miesiącach służby dostał się na kurs oficerski, na który nie mogli dostać się doświadczeni funkcjonariusze z grup ochronnych z wieloletnim stażem CZYTAJ WIĘCEJ


– Stawki są dobre, ale ci, którzy się wyróżniają i chcą ulepszyć BOR, są uciszani. Dlatego sytuacja się nie zmieni – prognozuje policjant. Krytykuje też łatwą drogę do zdobycia tzw. Gwiazdy Afganistanu, odznaczenia przeznaczonego dla zasłużonych na wojnie. Według niego, pracownik BOR-u znacznie szybciej zdobędzie go niż żołnierz.

Zarobki funkcjonariuszy BOR

Zarabiają średnio po 4 tys. zł na rękę. Gaża ich szefów sięga 13 tys. zł. CZYTAJ WIĘCEJ


źródło: praca.wp.pl, dane z roku 2012

Media często donoszą o wpadkach pracowników BOR-u. Są one piętnowane, bo sprawa dotyczy nie tylko jednej osoby, ale całego narodu. – Każde szkodliwe działanie na rzecz prezydenta jest wymierzone w stronę kraju – przekonuje Dariusz Loranty. Jego zdaniem, ochrona zajmuje się każdym rodzajem nieprawidłowości: od zabicia poprzez atak podobny do tego z jajkiem.
Prezydent się nie zmieni
Były policjant, z którym rozmawiamy anonimowo, sądzi, że gafy zdarzają się często i bywają powielane. Jego zdaniem brakuje weryfikacji błędów, jaką przeprowadza policja czy straż pożarna. A błędy zdarzają się od dawna. Nasz rozmówca przypomina inne wydarzenie. W 1994 roku odbyło się spotkanie generała Jaruzelskiego, który we wrocławskiej księgarni promował swoją książkę. – Generała uderzono w twarz, podczas gdy jego ochrona siedziała za nim i piła kawę – zauważa były policjant.
Na brak pracy w Biurze Ochrony Rządu raczej nie będzie można narzekać. Joanna Trzaska-Wieczorek z Kancelarii Prezydenta zapewnia, że Bronisław Komorowski chwali sobie pracę funkcjonariuszy. – Prezydenta cechują bezpośrednie, często spontaniczne i serdeczne spotkania z ludźmi. Nie zamierza rezygnować z takiego stylu komunikowania się – mówi urzędniczka. Jeśli więc głowa państwa nadal będzie tak bezpośrednia w kontaktach z uczestnikami publicznych wystąpień (zwłaszcza kiedy wokół nich panują złe nastroje), to interwencje BOR-u zapewne będą potrzebne. Oby lepsze niż w niedzielę.