– Po śmierci mojej kuzynki już na pogrzebie w kolejce do kondolencji ustawili się przedstawiciele firm. Ściskali ręce rodzinie i proponowali, że wywalczą najwyższe odszkodowanie. Hieny – opowiada mi Marcin, znajomy. Był zaskoczony tym, że takie firmy zaczynają polowanie na klientów już na pogrzebie. Hieny? Przedstawiciel kancelarii zajmującej się odszkodowaniami oponuje: – To nie jest tak, że wszyscy z branży ustawiają się w kolejkach w szpitalu lub na cmentarzu.
Kuzynka Marcina zginęła kilka dni temu w wypadku samochodowym. Pogrzeb był w weekend. Dziewczyna zginęła z winy kierowcy, więc rodzina ma prawo do odszkodowania z powodu jej śmierci. Marcin uczestniczył w pogrzebie i był zaskoczony tym, że pojawili się tam "specjaliści" od odszkodowań. – To było jak oblężenie hien – tak znajomy określa tę sytuację.
Przedstawiciele firm walczących o odszkodowania ustawili się w kolejce do kondolencji, oferowali pomoc w uzyskaniu jak największej kwoty. Nagabywali pod Kościołem. Jednym słowem: żerowali na czyjejś śmierci, bo przecież rodzina poniosła stratę raptem kilka dni temu i trudno oczekiwać, by już się po tej tragedii pozbierała.
Zero szacunku dla rodziny zmarłego
Niestety, niektórym firmom to nie przeszkadza. Zaczynają polowania na klientów już na cmentarzu. Gdy pytam znajomych o takie historie, jedna koleżanka z Warszawy wspomina, gdy na pogrzebie w jej rodzinie tacy naciągacze wcisnęli się z kondolencjami nawet przed rodzinę. – Po prostu po chamsku się wepchnęli w kolejkę z kondolencjami, tłumaczyli, że mają ważną sprawę. Było ich trzech, z trzech różnych firm – opowiada mi Kasia.
Zaznacza, że rodzina była tym zdziwiona, bo pogrzeb był bardzo kameralny, nie zamieszczono nawet nekrologu w gazecie. – Nie wiem, skąd oni o tym wiedzieli, ale pamiętam, że mój brat się wtedy wściekł i chciał ich bić. Sama też byłam w nienajlepszym stanie, no bo jak można, na pogrzebie, tak o pieniądzach – mówi Katarzyna. Gdy pytam, czy nazwałaby ich hienami, 30-latka odpowiada nie szczędząc słów: – Hieny, sępy, to za mało powiedziane. To było przekroczenie jakiejkolwiek przyzwoitości, zero szacunku dla rodziny zmarłego
Nie wszyscy to hieny...
Na szczęście, taka praktyka w branży walki o odszkodowania nie jest powszechna. – To nie jest tak, że każda firma z tej branży ustawia się w kolejce w szpitalu albo na cmentarzu. Ja uważam to za złą metodę i my tak nie działamy – mówi mi dr Michał Strzelbicki, prawnik i założyciel kancelarii z tej branży Eventum.
Słowa prawnik i kancelaria mają tutaj gigantyczne znaczenie. Nasz rozmówca wyjaśnia, że osoby, które tak przychodzą, mogą być zwykłymi naganiaczami, którzy mają wykorzystać trudną sytuację rodziny. – Z nimi nie da się fachowo porozmawiać o możliwościach pomocy prawnej, oni mają tylko zdobyć klienta – wyjaśnia dr Strzelbicki. I zwraca uwagę na fakt, że przecież taka firma musiała się skądś o pogrzebie dowiedzieć i źródłem informacji w takim przypadku raczej nie jest nekrolog, więc sam fakt przyjścia na pogrzeb jest dość podejrzany.
Znalazłem jedną z takich firm w internecie. Podszywając się pod osobę, która chce się zatrudnić jako "naganiacz". dowiedziałem się, skąd wiedzą o konkretnych pogrzebach.
– Musi się pan umieć ułożyć z ludźmi pracującymi na cmentarzu, oni wiedzą. Jak trzeba dać łapówkę, to my dajemy pieniądze, nie musisz pan płacić z własnej kieszeni. Dla grabarzy zazwyczaj starczy flaszka wódki. Dobrze by było, gdyby znał pan też kogoś w szpitalu tutaj, ale to już nie jest wymagane, bo lekarze i pielęgniarki nie chcą brać i nam pomagać – mówi mi przedstawiciel takiej firmy. Gdy dopytuję, czy konieczne jest chodzenie i nagabywanie rodzin na cmentarzu i po szpitalach, a nie na przykład w domu, mężczyzna odpowiada: – Panie, tu każdy klient się liczy! Nie ma czasu na czekanie, bo ktoś nas ubiegnie!
... Ale naciągacze się zdarzają
W porównaniu do prawdziwych kancelarii prawniczych, takich ofert nie ma wiele. A przynajmniej nie reklamowanych wprost. Dr Strzelbicki przyznaje jednak, że na niektóre "można się naciąć". Prawo nie reguluje bowiem w żaden sposób ich powstania. Pomoc prawną, dotyczącą każdej kwestii, nie tylko odszkodowań, może zaoferować nam każdy.
– Nie trzeba do tego żadnych licencji ani pozwoleń. Takie ograniczenia dotyczą tylko posługiwania się tytułem adwokata lub radcy prawnego, albo występowania jako pełnomocnik przed sądem – mówi nam dr Strzelbicki. Teoretycznie więc każdy, nawet osoba bez ukończonych studiów prawniczych, może założyć taką firmę i oferować "pomoc prawną", dopóki nie posługuje się tytułem adwokata lub radcy prawnego, albo sprawa nie trafia do sądu.
Hienom już dziękujemy
Jak więc wybrać firmę, która zapewni nam fachową pomoc i nie oskubie? Przedstawicieli typu "hiena", którzy proponują swoje usługi na cmentarzu lub w szpitalu, warto odrzucić w pierwszej kolejności. Jeśli ktoś nie ma szacunku dla rodziny ofiar, to trudno, by potem okazywał szacunek tej rodzinie, jako klientowi.
Dr Strzelbicki radzi też, aby w takich sprawach się nie spieszyć. – Wdawanie się w rozmowy o odszkodowanie na pogrzebie nie jest najlepszym pomysłem, bo wtedy jesteśmy jeszcze roztrzęsieni, nieprzygotowani. Zdecydowanie lepiej ochłonąć i do kwestii odszkodowania podejść z jasnym umysłem, a nie pod wpływem emocji. – mówi i uspokaja, mówiąc, że roszczenia do odszkodowania przedawniają się najwcześniej dopiero po 3 latach.
Prawnicy najlepsi
Kiedy już przychodzi do samego wyboru firmy, warto przede wszystkim rozmawiać z kancelariami prawniczymi. Głównie dlatego, że osoba nie będąca prawnikiem nie będzie mogła nas później reprezentować w sądzie. – A wiele takich spraw, niestety, kończy się w sądach. Szczególnie w przypadkach śmierci. Wtedy ubezpieczyciele bardzo często dają rażąco niskie odszkodowania i po większe trzeba się zwrócić do sądu – wyjaśnia dr Strzelbicki.
Również z opinii internautów wynika, że najlepszej pomocy w tej materii udzielają prawnicy. Użytkownicy forów samochodowych, na których często pojawiają się wątki odszkodowań po wypadkach, wskazują, że ubezpieczyciele najczęściej nie chcą wypłacać pieniędzy i robią wszystko, żeby stłamsić osobę domagającą się zadośćuczynienia.
Oczywiście może się zdarzyć, że nawet prawnik będzie niekompetentny lub nieuczciwy, dlatego przed wyborem jakiejkolwiek firmy – nawet jeśli to kancelaria – trzeba dokładnie się zastanowić. Należy koniecznie zapoznać się z treścią umowy, jaką mielibyśmy podpisać, a najlepiej jest dowiedzieć się czegoś więcej o danej firmie: poczytać opinie w internecie, sprawdzić, co oferuje konkurencja. Niektóre bowiem biorą aż 40 proc. prowizji od wywalczonego odszkodowania, inne – tylko 20 proc.
Sprawdź, ile i jak zabiorą!
– Warto zweryfikować, czy mają doświadczenie w tej branży i jaką oferują obsługę – to znaczy, czy są w stanie kontynuować swoją pomoc również na etapie sądowym – wskazuje dr Strzelbicki.
Dobrze też zwrócić uwagę na to, jak dana firma się z nami rozlicza. To znaczy: czy według umowy odszkodowanie otrzymuje od razu klient, który potem wypłaca prowizję firmie, czy na odwrót: wywalczone odszkodowanie dostaje firma, która pobiera sobie prowizję i dopiero potem wypłaca resztę klientowi – przestrzega Michał Strzelbicki. Oczywiście dla klientów lepiej jest najpierw otrzymać pieniądze, a potem wypłacić prowizję, bo w odwrotnej kolejności może się okazać, że nawet nie wiemy jakie odszkodowanie dostaliśmy.
Sam przechodziłem przez walkę z zakładem ubezpieczeń. Pamiętaj jedno: zakład ubezpieczeń zrobi wszystko aby Cię wydoić - będą stosowali rozmaite sztuczki bylebyś tylko nie dostał kasy. Moim zdaniem to sitwa i każdy zakład ubezpieczeń najwięcej czasu poświęca na to jak nie wypłacić ubezpieczenia - weź sobie jakaś sprawdzoną firmę - nie za dużą - aby przykładali się do sprawy - zapłacisz 15-20% prowizji ale możesz otrzymać nawet kilkunastokrotnie wyższe ubezpieczenie. Zbieraj wszystkie nawet najmniejsze kwitki i rachunki.