Zaufanie buduje relacje - to zdanie idealnie pasuje do związku Apple ze swoimi użytkownikami. Prawie co drugi z nich z przyjemnością otworzyłby sobie konto w banku stworzonym przez tego komputerowego giganta.
Wiem po sobie, że fani produktów Apple mogą być nieco przegięci na punkcie wszystkiego, co wyprodukowała firma z Cupertino i do swojej nazwy ma z przodu doczepione „i”. Okazuje się, że „nieco” jest bardzo dyplomatycznym określeniem.
Prawie połowa osób, które korzystają z urządzeń Apple bez zastanowienia powierzyłaby firmie Steve’a Jobsa swoje… oszczędności. Z najnowszych badań pracowni KAE i Toluna przeprowadzonych w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii wynika, że gdyby komputerowy gigant otworzył bank, mógłby liczyć na ponad 43 miliony klientów - szacuje się, że na całym świecie z produktów Apple korzysta około 100 milionów osób. Co dziesiąty ankietowany przyznał, że mógłby otworzyć sobie konto w iBanku, ale gdy zawężono grupę do użytkowników iWszystkiego - wynik skoczył do 43 proc.
Ponad 80 proc. chętnych do przelania swoich środków do banku założonego przez Apple to - czego można się było spodziewać - technologiczne bystrzaki, na codzień korzystający z bankowiści internetowej. Co ciekawe ponad 60 proc. używa smartfonów między innymi do zlecania przelewów, ponad połowa z nich uważa, że w przyszłości infolinie będą mogły przestać istnieć, a wszystko załatwiane będzie online.
Apple nie miałby najmniejszych problemów ze stworzeniem sobie bazy depozytów - czyli namówienia ludzi do założenia w iBanku lokat, z których finansowane byłyby na przykład kredyty. - Apple udowodnia, że ma niespotykaną zdolność do sprzedaży dodatkowych produktów swoim klientom. Ma największą sprzedaż na metr kwadratowy spośród wszystkich sprzedawców w branży i bardzo zamożnych klientów. Apple nie potrzebowałby dużo czasu, by zostać jednym z najbardziej zyskownych banków konsumenckich na świecie. O ile potęga marki Apple i jej możliwości rozwoju są zrozumiałe, wiemy, że nie wszyscy cieszyliby się z pojawienia się na rynku iBanku. Wiemy też, że śmiałość kolejnego rynkowego ruchu ze strony Wielkiego Jabłka będzie inspirować i przerażać zarazem - mówi David Rankin, dyrektor zarządzający KAE.
Apple oczywiście nie zamierza wchodzić na rynek usług finansowych w najbliższym czasie, ale patrząc na historię tej firmy, pomysł wcale nie wygląda, jakby był wzięty z kosmosu. Przecież Steve Jobs raczej nie mógł kiedyś przewidzieć, że jego firma komputerowa stanie się wielkim graczem na rynku muzycznym, czy wydawniczym. A usługi bankowe nie muszą być dziwnym, dalekim tworem dla spółek technologicznych. Jak zauważyła Martha C. White w tygodniku Time, Google, który zaczął jako wyszukiwarka internetowa, próbuje swoich sił w projektowaniu aplikacji do zarządzania domowym budżetem na Androida.
- Styl bycia i tworzenia Apple jest instynktownie rozumiany przez jego użytkowników, a to sprawia, że firma jest niebezpiecznym rynkowym zwierzęciem - mówi Lee Powney, dyrektor hndlowy KAE. Jego zdaniem jednak wejście Apple na jakikolwiek rynek bez zmiany zasad tam funkcjonujących jest „nie-Apple’owe”. Gdyby firma jednak zdecydowała się zająć naszymi finansami, tradycyjne banki musiałyby zmierzyć się z bardzo groźnym konkurentem.
Imponujący poziom zaufania pomiędzy Jabłuszkiem a jego klientami jest - dla dwóch trzecich badanych - głównym powodem decyzji o przelogowaniu się z obecnego banku do iBanku. Ponad połowa uważa też, że Apple Bank stworzyłby konta łatwe w obsłudze i zarządzaniu, a także zapewnił niezawodną obsługę.