Sopot stolicą wakacyjnej drożyzny? Tak wynika z wyliczeń speców od turystyki, którzy przekonują, że jeden słoneczny dzień w nadbałtyckim kurorcie kosztuje parę nawet 1200 zł, gdy w zagranicznych miejscach urlopowych to koszt zaledwie 500 zł. W Sopocie jest już drożej niż w Rzymie. – Tu się płaci za prestiż – mówią mi w popularnym klubie na Monciaku. – Ceny kształtowane są przez popyt, a ten jest wysoki – tłumaczą sopoccy hotelarze.
Wielu powie, że trudno, by wczasy nad Bałtykiem wróciły do mody i zniechęciły Polaków do podróżowania po ciepłych krajach, gdy okazuje się, że wakacje w Sopocie są już droższe od tych spędzonych w Rzymie. Tak wynika z najnowszego raportu Trivago.pl, według którego sopocki kurort stał się stolicą letniej drożyzny. Gdy średnia cena doby w hotelu średniej klasy w Unii Europejskiej to 485 zł, w Sopocie za trzeba za nią zapłacić średnio 580 zł. A na noclegu przecież wakacyjne wydatki się nie kończą.
Drożej niż w Rzymie
– To, że Sopot jest już droższy od Rzymu przekonałam się ostatnio sama – mówi znajoma. – W lipcu byłam na weekend w Rzymie. I tam w turystycznej dzielnicy litr mojito kosztował nas około 80 zł. Tydzień później weekend spędziłam w Sopocie, gdzie ta sama przyjemność kosztowała aż 120 zł – mówi nieco zaskoczona. A przecież w Italii wakacji w otoczeniu antycznych zabytków płacimy również za wyjątkową pogodę. Podobnie w innych ulubionych miejscach wakacyjnych wypadów Polaków.
Tymczasem jak wyliczyli eksperci Travelplanet.pl, statystycznie bez deszczu nad polskim morzem mija zaledwie około czterech dni. W Egipcie, Tunezji, Turcji, Grecji, albo na hiszpańskich Wyspach Kanaryjskich bez kropli deszczu można latem spędzić natomiast prawie cały tydzień. Porównując cenę jednodniowego pobytu z ilością słonecznych dni specjaliści wyliczyli, że w Sopocie za jeden słoneczny dzień płacimy nawet 1200 zł za dwie osoby. W egipskim Sharm El Sheik, na tunezyjskiej Djerbie, czy w Grecji dzień słońca kosztuje od 500 do 650 zł.
Wszystkie te wyliczenia zaskakują jeszcze bardziej, gdy weźmie się pod uwagę fakt, że w minionym roku większość atrakcyjnie turystycznych miast w Europie znacznie obniżyła ceny. Eksperci z branży turystycznej wyliczyli, że o ponad dwadzieścia procent taniej jest dziś Lizbonie, Madrycie i Stambule. Nawet słynąca z wysokich kosztów życia Warszawa jest tego lata najtańszą europejską stolicą. Tymczasem za wakacje w Sopocie trzeba zapłacić dziś o wiele więcej niż w poprzednich latach. Ceny poszybowały w górę nawet o 16 proc.!
Kosztowny prestiż
– Pytasz za co tyle się tu płaci? Za kurort i za prestiż. Każdego dziś stać na wakacje w Tunezji, czy Turcji. Jak nasi klienci wracają do Warszawy, czy Krakowa i opowiadają o tygodniu spędzonym w Sopocie to czują, że są lepsi. Nie wrzucają jak wszyscy zdjęć spod palmy. Oni Facebooka zaleją fotkami z Zatoki Sztuki, albo z imprez z Dream Clubu – przekonuje Mateusz, barman w jednym z modnych klubów na sopockim Monciaku.
I dodaje, że gdy nad ranem klienci wdają się z nim w rozmowę i czasem schodzi na tematy turystyczne, to okazuje się, że Sopot jest na ich wakacyjnej mapie już kolejnym punktem. – Wielu najpierw jedzie z całą rodziną wygrzać się w ciepłych krajach, a potem zaszaleć tutaj. Na przykład już bez dzieci. W Sopocie jest seks, hazard i ciągła impreza. Niektórzy nazywają to luksusem, a on kosztuje – tłumaczy.
Przyczyny sopockiej drożyzny wyjaśnia mi również Magdalena Kraszewska z popularnego Arthotelu "LALALA". – Myślę, że ceny w dużej mierze kształtowane są przez popyt, a ponieważ ten jest wysoki, to ceny utrzymywane są na takim, a nie innym poziomie. Rezerwacje w miesiącach wakacyjnych wyprzedane są często na miesiąc do przodu – tłumaczy.
Moja rozmówczyni przekonuje, że Sopot nie do końca jest tak drogi, jak go dziś malują. W jej ocenie, skala wyższych cen w nadbałtyckim kurorcie po prostu mocniej rzuca się w oczy na tle obniżek zagranicą. – Proszę zauważyć, że kraje takie jak Portugalia, Hiszpania czy Grecja znacznie bardziej odczuły skutki globalnego kryzysu niż Polska, to prawdopodobnie także wpłynęło na spadek cen w tych właśnie krajach – mówi. Gdyby kryzys tak nie sponiewierał ciepłych krajów, zapewne i tam mielibyśmy teraz raczej podwyżki.
Sopot, czyli towar luksusowy i piękny
Kraszewska tłumaczy, że jest jeszcze jeden ważny powód, dla którego w Sopocie opłaca się zapłacić za wakacje więcej niż w popularnych kurortach Grecji, Egiptu, czy Tunezji. To długość sezonu w Trójmieście. Tu trwa on około trzech miesięcy, czyli dużo krócej niż na południu Europy, czy w Afryce Północnej. A nawet w polskich górach. Mówiąc wprost, to oznacza, że wakacje w Sopocie są towarem wyjątkowym, luksusowym. Taki zawsze i wszędzie kosztować będzie więcej.
W sopockim hotelu podkreślają też, że odwiedzający kurort turyści dobrze wiedzą, gdzie się wybierają i wcale na drożyznę nie narzekają. Szczególnie ci, którzy nad Bałtyk przyjeżdżają z zagranicy.
– Może my mamy więc za duże kompleksy zastanawiając się ciągle nad wysokością cen. Czy Genewa (najdroższe europejska wielkie miasto - red.) zastanawia się czemu u nich tak drogo skoro w Lizbonie potaniało? Gdyby odsiać kicz wszechobecny na Monciaku i tonę kiepskiego jedzenia serwowanego wszem i wobec, to w przepięknym miejscu mieszkamy. I skoro turyści decydują się płacić za to taką, a nie inną cenę, nie mając przy tym zagwarantowanych trzydziestostopniowych upałów, to dobry znak – podsumowuje Magdalena Kraszewska.
Kilka dni temu w bułgarskim Promorie zakończył się Kongres European Spas Association podczas, którego władze stowarzyszenia jako miejsce organizacji jubileuszowego, XX Kongresu Europejskich Uzdrowisk w 2015 roku wybrały polski Sopot. CZYTAJ WIĘCEJ