Nasz wczorajszy artykuł dotyczący pokolenia Y na rynku pracy wywołał ciekawą dyskusję. Komentujący podzieli się na generację X i Y i zażarcie udowadniali sobie zalety swojego pokolenia i wady tego drugiego. Wydawać by się mogło, że to typowy spór międzypokoleniowy. Zdaniem ekspertów kryje się za tym jednak coś więcej. Strach X przed utratą pracy, a Y przed blokowaniem miejsc pracy.
Katarzyna, bez wątpienia przedstawicielka pokolenia Y apeluje pod naszym wczorajszym tekstem do starszych kolegów: "X - wypad z baru - nowe idzie, ciekawe dokąd nas doprowadzi???;)))". Odpowiada jej Przemek, X: "no i ciekawe dokąd zajdzie... żeby mieć miejsce przy barze, najpierw ktoś musi miejsce zwolnić. Albo Y musi pokazać, że jest lepszy i bardziej fachowy, a nie tylko bardziej, hmmm... asertywny".
Walka o indywidualność
- Dyskusja między Y i X to walka człowieka o indywidualizację. Ludzie nie lubią identyfikacji. Mamy tendencje do szufladkowania, ale kiedy sami zostajemy zaszufladkowani, nie jesteśmy już z tego zadowoleni - uważa Magdalena Łuźniak-Piecha, psycholog i blogerka naTemat.pl.
Jej zdaniem szczególnie pokolenie Y jest silnie indywidualizujące się. - Y krzyczą do X "wynocha do domu", X mówią że "Y że są złe". Wynika to z tego, że te pokolenia czują się wzajemnie zagrażające. X boją się, że młodsi będą chcieli ich wykluczyć, a Y, że starsi nie będą chcieli ich dopuścić do pracy i ważnych stanowisk - dodaje.
Kto tu rządzi?
"Moje obserwacje na temat tak zwanej Generacji Y skrajnie odbiegają od tezy postawionej w tytule artykułu. Generacja Y ani nie jest bardziej zdolna od naszej (mam 37 lat) ani bardziej kreatywna ani bardziej elastyczna. Wręcz przeciwnie: jest skrajnie nielojalna, egocentryczna, nakierowana wyłącznie na siebie, nie uznająca żadnych autorytetów. Nowoczesne narzędzia komunikacji nie mają tu nic do rzeczy, poza internetem, który rzeczywiście wielu ludziom zrobił wodę z mózgu (według zasady, że jeżeli czegoś nie ma w sieci to to nie istnieje). Zero zaangażowania, wygórowane oczekiwania, arogancja (masowo mylona przez młodych z ambicją), niechęć do przyjmowania krytyki - oto chleb codzienny menadżerów zatrudniających takich pracowników" - czytamy w komentarzu Bartłomieja, menedżera jednej z firm.
Jego zdaniem winę za to ponosi poziom kształcenia, który "spada w dramatycznym tempie". W dalszym komentarzu czytamy: "Młodzi już prawie nic nie czytają, a przebrnięcie przez nich więcej niż 1 strony tekstu jest katorżniczym wysiłkiem. Są zbyt niecierpliwi, aby uczyć się od bardziej doświadczonych, to nie może być inaczej. Kończy się to potem tym, że w dealing roomach [red. sale narad] wielkich banków, średnia wieku traderów [red. handlowców] nie przekracza 26-27 lat i zawierają oni wielomilionowe transakcje z radosnym podnieceniem, jakby grali w grę komputerową", gdzie zawsze można "zasejwować" i spróbować jeszcze raz przejść ten sam "level"... To samo jest we wszelkiego rodzaju firmach zatrudniających tzw. "doradców" w wieku poniżej 30 lat. Krótkie szkolenie, a potem jazda - zarabiaj na prowizję" - podkreśla Bartłomiej. "Jestem staromodny, ale uważam, że młodsi powinni nabrać trochę pokory i uczyć się od starszych i bardziej doświadczonych. Jeżeli będą dobrzy - kariera i sukces przed nimi! Arogancją, źle pojętą pewnością siebie i niecierpliwością nic sensownego się nie zdziała" - dodaje.
Igreki wcale nie uważają, że to oni rządzą firmami. Ich zdaniem winę za całe zamieszanie ponoszą X, bo to oni ustalają zasady gry.
"Teraz rządzą w przedsiębiorstwach przedstawiciele pokolenia X. Chcą mieć dobrych pracowników, aby ich przedsiębiorstwo było niesamowite i rentowne... więc podkupują sami sobie pracowników (pokolenie Y) dając coraz lepsze warunki na rynku pracy (bo na gorszego to raczej "Y" nie zmieni). Dlaczego więc "pokolenie X" marudzi skoro samo tworzy zasady gry? To takie dawanie masy lizaków za nic, a potem krzyk, że próchnica grasuje i zęby wypadają... A może nie mam racji?" - pyta 26-letni Wojciech, Y.
Słowo za słowo
Komentator Grzegorz, X, uważa, że "pokolenie Y to ludzie zazwyczaj bez wysokich standardów moralnych i funkcjonujący podobnie, jak nowe technologie". "Ich wypowiedzi są krótkie jak sms-y, zmieniają uwagę szybko niczym stronę w internecie, a w ich ręku znaleźć można zamiast długopisu smartfona, czytnika e-booków czy inne urządzenie, przez które łączą się z youtube czy motywują się oglądając demotywatory" - podkreśla.
Z tymi teoriami nie zgodziły się oczywiście igreki. Rita napisała: "Identyfikuję się z tym pokoleniem, ale proszę mi uwierzyć, że robię ręcznie notatki i nie mam smartfona. :) Utożsamianie Y tylko z technologią jest bardzo krzywdzące". Małgorzata dodała: "Co prawda, wolę jednak długopis i książkę, ale nie widzę nic złego w otaczaniu się techniką. Co w tym takiego strasznego? :)".
Według jednego z komentatorów - Marka, teorie dot. generacji Y dotyczą co najwyżej pracowników korporacji. Jego zdaniem "tysiące młodych w rzeczywistości marzy o 2 tys. na rękę i stałej umowie o pracę". A o to może być trudno, bo jak dowodzi inny Marek: "Generacja Y jest bezrobotna, bo nikt nie chce przyjmować takich ludzi do pracy. Większość z nich zostanie dziadami, reszta dostanie "nauczkę" od życia i przystosuje się do respektowania ogólnie przyjętych norm funkcjonowania w społeczeństwie. Arogancja, buta, chamstwo nigdy nie było i nie będzie akceptowane przez większość społeczeństwa ".
Zwykły bełkot
Nie zabrakło takich, według których cała teoria generacji X i Y jest jedynie "bełkotem" działów HR, bo taki podział nie ma miejsca w rzeczywistości i ma tak naprawdę przysłonić kwestię umów śmieciowych.
"Generacja X czy generacja Y to wszystko jest w jakimś stopniu bełkotem "HR". Tak naprawdę czy to pokolenie X czy Y nie ma większego znaczenia, ważne żeby podsunąć śmieciową umowę. Ostatnio toczy się dyskusja na temat emerytur, ale temat umów śmieciowych, które praktycznie w większości firm teraz podsuwane są młodym ludziom, przestał być obecny - czytamy w komentarzu Mateusza.
26-letni Wojciech, Y: "Cały czas słyszę "pokolenie Y" i jak ono nadciąga. Jestem przedstawicielem tego "pokolenia", ale z mojej perspektywy pojęcie "pokolenie Y" to trochę takie Yeti - każdy wie i słyszał, ale nie każdy widział. Różnica między pokoleniami polega na tym, że wychowaliśmy się z komputerem. Komputer ten jest czymś naturalnym, a starsze pokolenia musiały się nauczyć jego obsługi (co w sumie już zrobiły)".
Jego zdaniem poza "komputerem" nic się nie zmienia: "W pokoleniu X są ludzie lojalni - w pokoleniu Y są ludzie lojalni. W pokoleniu X mamy d...ów - pokolenie Y również ma dorodne okazy tego gatunku. Pokolenie Y ma dysgrafię, dysortografię - tego wcześniej nie było, ale był po prostu analfabetyzm - wymienia Wojciech. "Poziom wykształcenia maleje... Hmm, no tak, ale "pokolenie X" nie mówi głosem wykształcenia a doświadczenia. Założę się, że za kilka lat "pokolenie Y" też będzie przepełnione "mądrością" - dodaje.
Złoty środek
Zdaniem psycholog Magdaleny Łuźniak-Piechy rozwiązanie jest proste.
- Te dwie generacje są w kontrofensywach - X okopały się na swoich stanowiskach, a Y próbują o te stanowiska walczyć. Tak naprawdę przydałby się dialog obu tych pokoleń. Może warto połączyć entuzjazm Y z doświadczeniem X, tak żeby wyszedł idealny model współpracy. Jest takie świetne powiedzenie, że jak w pracy nie da się czegoś zrobić, to zatrudnia się młodych, bo oni nie wiedzą, że się tego nie da i po prostu to robią - podsumowuje Łuźniak-Piecha.
Kiedyś też prawdopodobnie młodzi byli krnąbrni, niezdecydowani, impulsywni, nielojalni, ciekawi świata... Prawdopodobnie też "pracowali żeby żyć", a nie "przeżyć". Różnica jest taka, że nikt nie czytał o tym na "fejsie" ani "blogu", a teraz możemy.