OPZZ tworzy projekt ustawy, wedle której wszyscy pracodawcy i pracownicy w Polsce mieliby jawne zarobki. W praktyce mogłoby to wyglądać tak, że wieszano by listy z informacją kto i ile zarabia. Związkowcy twierdzą, że każdy ma prawo to wiedzieć.
OPZZ przekonuje, że na przykład w Skandynawii dochody ludzi są jawne, w Polsce zaś jeszcze nie doszliśmy do tego etapu. Związkowcy chcą to zmienić i uczynić wszelkie płace jawnymi. Ich zdaniem, "ucięłoby to spekulacje na temat poziomu dochodów elit biznesu, polityków czy elit dziennikarzy". Wiadomo byłoby również, ile zarabiają prezesi, a ile związkowcy.
Obecnie jawne płace są tylko w administracji publicznej czy w zarządach spółek giełdowych. Powszechnie wiadomo również, ile pieniędzy od państwa dostają politycy. Nie jest też żadną tajemnicą, ile zarabiają na przykład nauczyciele i wiele innych grup zawodowych, o których szeroko dyskutuje się w mediach.
Eksperci cytowani przez "Wyborczą" twierdzą, że ujawnienie zarobków pomogłoby wyrównać poziom płac między kobietami i mężczyznami. Na wątpliwość, czy upowszechnienie tych informacji nie spowoduje złej atmosfery w firmach i zazdrości między pracownikami, specjaliści odpowiadają, że po prostu firmy muszą wprowadzać sprawiedliwy system ocen - i nie będzie problemu.
Warto jednak podkreślić, na co zwraca uwagę też "Wyborcza", że propozycja OPZZ została ujawniona dwa dni po tym, jak do opinii publicznej przedostała się informacja o planach Platformy Obywatelskiej. PO chce ujawnić zarobków związkowców w państwowych instytucjach.
Jeremi Mordasewicz twierdzi w komentarzu dla "GW", że związkowcy teraz ustawili się w opozycji do biznesu, który często ich krytykuje, a także polityków i dziennikarzy, którzy pytają o koszty funkcjonowania związków zawodowych.