W samym kwietniu strona dla dorosłych RedTube miała ponad dwa miliony realnych użytkowników. To aż jedna trzecia liczby osób odwiedzających portal Onet.pl. Tymczasem minister sprawiedliwości Marek Biernacki wzorem Brytyjczyków zapowiedział walkę z pornografią w sieci. Dzięki wprowadzeniu filtrów ma zostać ograniczony dostęp dzieci do filmów dla dorosłych. Czy jednak wycofanie się z tej zapowiedzi przez Donalda Tuska nie było spowodowane obawami buntu społecznego? W końcu rząd pamięta sprawę ACTA.
Nie ma co ukrywać. Kochamy porno prawie tak mocno jak sport. Tak wynika ze statystyk Megapanelu PBI/Gemius - kwiecień 2013. W tamtym miesiącu dwadzieścia największych stron sportowych miało łączną sumę 23,2 miliona realnych użytkowników. Dla porównania strony porno miały 20,8. Wniosek z tego taki, że choć nie zawsze otwarcie o tym rozmawiamy, to jednak porno lubimy. A teraz pojawia się informacja, że Marek Biernacki myśli o restrykcjach.
Donald Tusk przebywając w Kwidzynie wycofał się z tej zapowiedzi ogłaszając, że porno pozostanie (premier zna statystyki?). Jednak należy się zastanowić nad tym, czy kiedykolwiek powróci do tego tematu. Być może oświadczenie premiera wynika z poprzednich doświadczeń związanych z ACTA. Wówczas to tysiące internautów zwarło szeregi, i wystąpiło przeciwko premierowi. Jednak nigdy nie wiadomo, kiedy Tusk powróci do tematu ograniczenia dostępu do pornografii. Zwłaszcza, że pewne środowiska po otrzymaniu wstępnego zielonego światła, mogą dążyć do założenia filtrów rodzinnych.
– Niektórych to ucieszy, drugich nie – twierdzi socjolog Mirosław Pęczak. – Towarzystwa radiomaryjne na pewno przyjmą coś takiego z entuzjazmem. Natomiast ci, którzy są za ideą społeczeństwa otwartego będą przeciw. Za ograniczeniem pornografii w sieci będą osoby starsze z małych miast z podstawowym wykształceniem, a przeciw ludzie z dużych miast z wyższym wykształceniem – uważa Pęczak.
Już teraz pojawiły się głosy poparcia dla ministra sprawiedliwości Marka Biernackiego, który zapowiedział wprowadzenie filtrów. Zareagowało już Stowarzyszenie Twoja Sprawa, które prowadzi akcje konsumenckie zwalczające między innymi obsceniczność i seksualizację kobiet wydało oświadczenie w tej sprawie. W piśmie skierowanym do ministra piszą, że z zainteresowaniem przyjęli jego wypowiedź na temat wprowadzenia filtrów i wymieniają niebezpieczeństwa związane z pornografią.
– Sądzę, że większość powie, że ta akcja jest niepotrzebna – uważa socjolog Robert Sobiech. – Oczywiście, że środowiska konserwatywno prawicowe będą za ministrem. Jednak większość uzna, że rząd w tym momencie powinien zajmować się innymi sprawami, niż brać się za walkę z pornografią. Jedyni, którzy mogą się oburzać na działania ministra, to będą młodzi. Oni być może odbiorą to jako zamach na ich wolność – twierdzi Sobiech
Czy jednak młodzi internauci podejdą do sprawy ograniczenia pornografii, tak jak podeszli do sprawy ACTA? Trzeba przypomnieć, że półtora roku temu doszło do zmasowanych protestów obywateli przeciwko ratyfikowaniu tej umowy międzynarodowej. Wówczas rząd wycofał się z podpisania paktu. Trzeba też wiedzieć, że najpopularniejszy kanał pornograficzny w Polsce, czyli RedTube.com w samym kwietniu miał dwa miliony realnych użytkowników. To jedna trzecia wszystkich użytkowników najchętniej odwiedzanego polskiego portalu Onet.pl.
– Nie sądzę, by doszło do protestów podobnych do tych związanych z ACTA – twierdzi politolog Rafał Chwedoruk. – Nie sądzę, by ktokolwiek chciał jawnie umierać za pornografię. Przypominam, że ACTA łączyła wiele osób, była duża dywersyfikacja. Tutaj tego raczej nie będzie. Rząd raczej robi coś, czego oczekuje przeciętny Polak, który z natury jest umiarkowanym konserwatystą. To poniekąd rutynowe działanie rządu. Od czasu do czasu trzeba tupnąć i pokazać się z zdecydowanej strony. Raz mówiono o kastracji pedofilów, innym razem walczono z chuliganami, a teraz ogranicza się porno – opowiada Chwedoruk.
Jeszcze należy zadać pytanie, czy ktokolwiek będzie chciał się ujawniać jako ten, który popiera pornografię. Bądź co bądź wkraczamy na sferę osobistą, która dotyczy naszej seksualności. – Nie sądzę, by ktokolwiek chciał się ujawnić – uważa seksuolog Ewa Maciocha. – Mimo wszystko temat pornografii dla wielu jest tematem wstydliwym. Oglądają ją osoby niezadowolone ze swojego pożycia seksualnego, czasami robią to dla wzbogacenia gry wstępnej, czasami dla masturbacji. Jest to uzależniające i niezdrowe – uważa seksuolog.
Minister sprawiedliwości wzorem rządu brytyjskiego chciałby wprowadzić ograniczenia głównie ze względu na ochronę najmłodszych. Jednak nie tylko ich może uchronić przed negatywnymi skutkami oglądania pornografii w sieci. Zdaniem Maciochy na tym rozwiązaniu skorzystają osoby uzależnione, które chcą zaprzestać z tym procederem.
Z jednej strony można odnieść wrażenie, że rząd używa sprawy pornografii jako wabika, który odwraca od głośniejszych sprawa. Dzisiaj nawet pochlebnie piszący o Tusku „The Economist” przyznał, że premier znalazł się w tarapatach. Na pewno znajdą się ci, którzy będą przeciwko wprowadzenia takich filtrów, szczególnie że tak wiele osób ogląda pornografię. Z drugiej strony nikt raczej nie będzie chciał się wychylać z tym, że lubi pornografię i stanie w jej obronie. Gdyby rząd walczył z czymś zbliżonym do ACTA to należałoby się spodziewać kolejnego tąpnięcia, który zepchnąłby PO poniżej progu 20 procentów wyborców.