![[url=http://shutr.bz/1bbSQAL]David Cameron[/url] wypowiedział wielką wojnę pornografii.](https://m.natemat.pl/a4d3f2401117aaabe64231739338655f,1500,0,0,0.jpg)
Premier Wielkiej Brytanii David Cameron wypowiedział wielką wojnę pornografii. Obywatele nie będą mieli tam dostępu do porno, chyba, że o to poproszą. Filmy pokazujące gwałty zostaną kompletnie zakazane, a Google i inne wyszukiwarki mają w ogóle nie wyświetlać wyników wyszukiwania niektórych porno-haseł. - Dziś to będzie pornografia, a jutro co? - pyta Piotr Konieczny, ekspert z serwisu Niebezpiecznik.pl.
- Gospodarstwa domowe będą miały zablokowane strony pornograficzne przez swoich dostawców internetu, dopóki nie oświadczą, że chcą taki dostęp mieć – ogłosił Cameron. - Dostęp do pornografii online niszczy dzieciństwo – podkreślał powody swojej decyzji szef brytyjskiego rządu.
Przed Wielką Brytanią na podobny pomysł wpadła Islandia. Jak jednak przekonywał wówczas w wywiadzie dla naTemat ekspert ds. bezpieczeństwa sieci Jarosława Pieńkowski z firmy Point: - Mimo że takie treści nie są akceptowalne przez opinię publiczną, to jest to ciągle walka z wiatrakami. CZYTAJ WIĘCEJ
30 proc. internetu to porno?
W Polsce do codziennego oglądania pornografii w 2010 roku przyznało się 16 proc. 14-latków i 11 proc. 15-latków. W 2012 roku, w badaniach Homo Homini, aż 28 proc. 14-latków zdradziło, że ogląda porno co najmniej 5 razy miesięcznie. W przypadku 15-latków odsetek ten wynosi 35 proc. W niektórych szkołach, niestety, było to ponad 40 proc. Strony porno należą do jednych z najpopularniejszych w sieci. O tym, że wpływ pornografii na ludzi jest szkodliwy, wiadomo nie od dzisiaj - można się od niej chociażby uzależnić. A według niektórych szacunków, aż 30 proc. transferu danych w internecie to przesyłanie pornografii.
Nie ma czegoś takiego jak bezpieczna pornografia. To określenie to bajeczka dla ludzi dorosłych. CZYTAJ WIĘCEJ
Tylko czy propozycje Davida Camerona rozwiążą takie problemy?
Zmuszanie dostawców internetowych do filtrowania treści tylko dla dorosłych na poziomie sieci, z którego użytkownicy musieliby się wypisać, nie jest ani najefektywniejszą, ani tez najstosowniejszą metodą zapobiegania dostępu do nieodpowiednich treści.
Co więcej, wówczas również ministrowie nie przyjęli tego pomysłu zbyt entuzjastycznie, bo z badań wynikało, że tylko co trzeci rodzic popiera to rozwiązanie. Teraz jednak, najwyraźniej, Cameron nie ma zamiaru zwracać na te wątpliwości uwagi i chce przeforsować swoje pomysły za wszelką cenę.
W mediach przewija się między innymi wątek tego, kto miałby decydować o tym, co jest pornografią, a co nią nie jest. Wielu komentujących ten projekt wskazuje też, że taka metoda walki może być kompletnie nieskuteczna. Oczywiście, padają też pytania: co następnie rząd Wielkiej Brytanii ocenzuruje?
Gdy pytam o takie metody walki z porno Dorotę Zawadzką, nie ma ona wątpliwości: idea Camerona jest słuszna. Trzeba ograniczyć dostęp młodych ludzi do tego typu treści. Zawadzka podkreśla jednak, że raczej nie tędy droga. - Nie można zakręcić kranu, bo młodzi ludzie po prostu to obejdą i jeszcze będą mieli więcej zabawy – uważa nasza rozmówczyni.
- Zakazami i nakazami niczego się nie zmieni. Moim zdaniem, nie ma możliwości, żeby w taki sposób naprawdę udało się ograniczyć dostęp do pornografii, to ruch pozorny. Ma pokazywać, że politycy coś robią – podkreśla Dorota Zawadzka.

