Premier Wielkiej Brytanii David Cameron wypowiedział wielką wojnę pornografii. Obywatele nie będą mieli tam dostępu do porno, chyba, że o to poproszą. Filmy pokazujące gwałty zostaną kompletnie zakazane, a Google i inne wyszukiwarki mają w ogóle nie wyświetlać wyników wyszukiwania niektórych porno-haseł. - Dziś to będzie pornografia, a jutro co? - pyta Piotr Konieczny, ekspert z serwisu Niebezpiecznik.pl.
- Nie mówię tego, bo chcę moralizować czy straszyć, tylko dlatego, że czuję, jako polityk i ojciec, że nadszedł czas na podjęcie działań - tak premier David Cameron rozpoczął swoje przemówienie, w którym zaprezentował nowe sposoby walki z pornografią. Do końca tego roku obywatele Wielkiej Brytanii nie będą mieli już dostępu do porno, chyba, że o to poproszą. Filmy pokazujące gwałty zostaną kompletnie zakazane, a Google i inne wyszukiwarki mają w ogóle nie wyświetlać wyników wyszukiwania niektórych porno-haseł.
Zakaz porno dla młodzieży
- Gospodarstwa domowe będą miały zablokowane strony pornograficzne przez swoich dostawców internetu, dopóki nie oświadczą, że chcą taki dostęp mieć – ogłosił Cameron. - Dostęp do pornografii online niszczy dzieciństwo – podkreślał powody swojej decyzji szef brytyjskiego rządu.
- Fakt, że wiele dzieci ogląda filmy porno online w bardzo młodym wieku oraz bardzo ekstremalny charakter pornografii sprawiają, że u młodych ludzi wypacza się spojrzenie na seks i relacje z ludźmi – podkreślał premier Wielkiej Brytanii w swoim przemówieniu na temat ograniczenia internetu.
Premier zaznaczał, że młodzież na przykład wysyła sobie filmy porno jako wstęp do randek i uważa to za normalne. Cameron powoływał się też na badania, według których aż 25 proc. Badanych dzieci widziało pornografię, którą uznało za "przygnębiającą". - To się dzieje na naszej, dorosłych, warcie. Nasze dzieci dorastają zbyt szybko i skutki tego mogą być tragiczne. Jako ojciec, jestem tym wysoce zaniepokojony – mówił Cameron. Jego zdaniem, w kwestii pornografii w sieci "rodzice zostawili dzieciom zbyt dużo luzu" i on teraz to naprawi.
Taki sam zakaz miał być w Islandii
Przed Wielką Brytanią na podobny pomysł wpadła Islandia. Jak jednak przekonywał wówczas w wywiadzie dla naTemat ekspert ds. bezpieczeństwa sieci Jarosława Pieńkowski z firmy Point: - Mimo że takie treści nie są akceptowalne przez opinię publiczną, to jest to ciągle walka z wiatrakami. CZYTAJ WIĘCEJ
30 proc. internetu to porno?
W Polsce do codziennego oglądania pornografii w 2010 roku przyznało się 16 proc. 14-latków i 11 proc. 15-latków. W 2012 roku, w badaniach Homo Homini, aż 28 proc. 14-latków zdradziło, że ogląda porno co najmniej 5 razy miesięcznie. W przypadku 15-latków odsetek ten wynosi 35 proc. W niektórych szkołach, niestety, było to ponad 40 proc. Strony porno należą do jednych z najpopularniejszych w sieci. O tym, że wpływ pornografii na ludzi jest szkodliwy, wiadomo nie od dzisiaj - można się od niej chociażby uzależnić. A według niektórych szacunków, aż 30 proc. transferu danych w internecie to przesyłanie pornografii.
Tylko czy propozycje Davida Camerona rozwiążą takie problemy?
Pomysłów jest kilka i wszystkie mają być wprowadzane jednocześnie. Premier planuje, przede wszystkim, odgórnie i domyślnie zablokować dostęp do pornografii wszystkim gospodarstwom domowym w Wielkiej Brytanii, w których jest internet. Oczywiście, ma się to odbyć we współpracy z dostawcami internetu, którzy – zdaniem Camerona – biorą za to zbyt małą odpowiedzialność i powinni czuć "moralny obowiązek" chronienia użytkowników przed takimi treściami.
Do tego wszelka pornografia pokazująca gwałty ma być kompletnie nielegalna w Anglii i Walii – w Szkocji już tak jest. Ostatnim punktem wielkiej wojny z porno jest zablokowanie "najgorszych" i "przerażających" haseł w wyszukiwarkach. Google czy Bing nie będą wyrzucać żadnych wyników po wpisaniu pewnych słów.
Cameron wydaje się być absolutnie zdeterminowany, by wprowadzić swoje pomysły w życie. Podczas przemowy podkreślał, że jeśli na przykład wyszukiwarki lub dostawcy nie będą chciały współpracować, to zmusi je do tego prawem. A jeśli pojawią się przeszkody techniczne, to zatrudni "najtęższe umysły", by te przeszkody pokonać. Odniósł się tym samym do stanowiska brytyjskich dostawców internetu, którzy w 2012 roku stwierdzili, że nie zgadzają się na takie ograniczenia.
Fragment oświadczenia brytyjskich dostawców internetu ws. zakazu pornografii z 2012 roku
Zmuszanie dostawców internetowych do filtrowania treści tylko dla dorosłych na poziomie sieci, z którego użytkownicy musieliby się wypisać, nie jest ani najefektywniejszą, ani tez najstosowniejszą metodą zapobiegania dostępu do nieodpowiednich treści.
Co więcej, wówczas również ministrowie nie przyjęli tego pomysłu zbyt entuzjastycznie, bo z badań wynikało, że tylko co trzeci rodzic popiera to rozwiązanie. Teraz jednak, najwyraźniej, Cameron nie ma zamiaru zwracać na te wątpliwości uwagi i chce przeforsować swoje pomysły za wszelką cenę.
Pornografia ma być zablokowana dla użytkowników brytyjskiego internetu już od końca 2013 roku. W 2014 gospodarstwa domowe zdecydują, czy chcą w ogóle otrzymywać dostęp do porno, czy zachować blokadę. Brytyjskie media już pytają, czy to nie jest zbyt duże ograniczanie wolności internautów i poddają w wątpliwość wiele kwestii dotyczących tych praw.
Kogo jeszcze ocenzuruje Cameron
W mediach przewija się między innymi wątek tego, kto miałby decydować o tym, co jest pornografią, a co nią nie jest. Wielu komentujących ten projekt wskazuje też, że taka metoda walki może być kompletnie nieskuteczna. Oczywiście, padają też pytania: co następnie rząd Wielkiej Brytanii ocenzuruje?
Piotr Konieczny, kierownik zespołu audytu informatycznego serwisu Niebezpiecznik.pl także wskazuje, że takie plany to prosta droga dla polityków do możliwości cenzurowania czegokolwiek. - Nie jest bowiem ważne, że rząd UK zdecydował się zablokować dostęp do stron pornograficznych - równie dobrze mogłaby to być blokada stron ze zdjęciami kotów lub znanych for internetowych poświęconych tematyce podrabiania kart kredytowych, każde z tych zagadnień ma przecież zarówno swoich żarliwych zwolenników jak i przeciwników. Istotne w moim odczuciu jest to, że rząd właśnie wdrożył procedurę, która od tej pory umożliwia politykom efektywne filtrowanie ruchu internetowego pod dowolnym kątem. Dziś będzie to pornografia - a jutro? - pyta Konieczny.
- Co prawda, istnieje możliwość poproszenia operatora o odblokowanie dostępu w przypadku treści pornograficznych, ale nie byłbym już taki pewien, że tego typu możliwość będzie dostępna w sytuacji, w której brytyjscy politycy zdecydują się na blokadę stron whistleblowerów, publikujących np. ściśle tajne dokumenty, jak na przykład WikiLeaks – wskazuje Piotr Konieczny.
Idea słuszna, metoda niezbyt
Gdy pytam o takie metody walki z porno Dorotę Zawadzką, nie ma ona wątpliwości: idea Camerona jest słuszna. Trzeba ograniczyć dostęp młodych ludzi do tego typu treści. Zawadzka podkreśla jednak, że raczej nie tędy droga. - Nie można zakręcić kranu, bo młodzi ludzie po prostu to obejdą i jeszcze będą mieli więcej zabawy – uważa nasza rozmówczyni.
Czy faktycznie możliwe byłoby obejście takiej blokady? Zdaniem ekspertów z firm zajmujących się kwestią bezpieczeństwa w sieci, tak. - Obejście filtracji na pewno będzie możliwe technicznie – stwierdza Piotr Konieczny z Niebezpiecznika. - Pytanie czy poradzą sobie z nim zwykli "nietechniczni" internauci i czy fakt ominięcia filtrów w przyszłości będzie karany prawnie? - dodaje kolejną wątpliwość specjalista.
Dorota Zawadzka podkreśla, że w takiej sytuacji – kiedy obejście będzie możliwe, a pornografia zakazana – może nawet zwiększyć się liczba młodych, którzy będą szukać i oglądać takie treści. - Zakazany owoc kusi bardziej i ostatecznie zablokowanie dostępu może przynieść odwrotny skutek: że dzieci, które do tej pory pornografią się nie interesowały, teraz sobie pomyślą, że może coś w tym jest ciekawego, skoro tego zabroniono – przekonuje nasza rozmówczyni.
Trzeba stawiać na edukację
- Zakazami i nakazami niczego się nie zmieni. Moim zdaniem, nie ma możliwości, żeby w taki sposób naprawdę udało się ograniczyć dostęp do pornografii, to ruch pozorny. Ma pokazywać, że politycy coś robią – podkreśla Dorota Zawadzka.
Co więc zamiast blokowania dostępu? - Edukacja, edukacja, i jeszcze raz edukacja. Musimy wyjaśniać młodym ludziom, czemu to może być dla nich szkodliwe, uświadamiać, czemu nie są gotowi na oglądanie takich treści – przekonuje specjalistka od wychowania dzieci.
Jej zdaniem, jeśli chcemy "technicznie" zakazywać pornografii, lepiej jest iść w drugą stronę. - Spróbujmy ograniczać możliwość wrzucania i udostępniania pornografii w internecie, a nie jej oglądania, jeśli się już tam pojawi – wskazuje ekspertka. Dodaje, że rozmowy na ten temat powinny się jednak toczyć nie na szczeblach krajowych, ale globalnych – by nie było możliwości, że UE ustanawia zakazy udostępniania, a producenci obchodzą je, korzystając z serwerów w innych krajach.
Zawadzka podkreśla przy tym, że zakaz oglądania nie jest najlepszy z jeszcze jednego powodu. - Zaraz znajdą się wolnościowcy – i słusznie – którzy stwierdzą, że przecież oni są dorośli i mają prawo oglądać, co chcą – przypomina Zawadzka. Wygląda więc na to, że David Cameron, chcąc wojować z pornografią, idzie na wojnę również z dostawcami internetu i dużą częścią społeczeństwa.