Andrzej Dołecki, prezes stowarzyszenia Wolne Konopie, spędził za kratkami trzy miesiące. Teraz okazuje się, że decyzja o areszcie mogla być bezpodstawna. Plantatorzy marihuany, których zeznania go obciążyły, twierdzą bowiem, że policja naciskała, by mówili nieprawdę.
"To nie o ciebie chodzi", "To nie ty jesteś celem" – takie słowa mieli usłyszeć od policjantów Lukasz W. i Grzegorz T., dwaj podwarszawscy plantatorzy, których zeznania doprowadziły do aresztowania Andrzej Dołeckiego z Wolnych Konopi.
Funkcjonariusze zatrzymali go 1 maja 2012 roku pod zarzutem wprowadzenia do obrotu znacznej ilości środków odurzających. Po trzech miesiącach został wypuszczony, bo sąd nie zgodził się na przedłużenie aresztu. W marcu 2013 roku prokuratura ostatecznie wycofała zarzuty, gdyż oprócz relacji Grzegorza T. i Łukasza W. nie znalazła żadnych dowodów.
Teraz sprawa ma swój ciąg dalszy – plantatorzy zdecydowali się opowiedzieć, jak policjanci przekonywali ich do obciążenia Dołeckiego. Jeden z nich zeznał, że jego żonie powiedziano: "Jeśli powie to, co chcemy usłyszeć, to wyjdzie po 48 godzinach".
"Na początku słyszałem, że doszli do mnie przypadkowo po znalezieniu krzaków u Łukasza i Grzegorza. Dziś jestem pewien, że było odwrotnie. Szukając czegoś na mnie, znaleźli plantatorów, których udało się nakłonić, żeby mnie obciążyli" – twierdzi w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" Dołecki.
Prokuratura potwierdza, że T. i W. złożyli dodatkowe wyjaśnienia. "Prokurator na pewno przesłucha policjantów, którzy prowadzili czynności w tym postępowaniu, a także być może innych świadków. Jeśli pojawi się uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa [przez funkcjonariuszy], wówczas materiały zostaną wyłączone do odrębnego postępowania" - zaznacza rzecznik prokuratury okręgowej.
Dołecki zapowiada, że będzie walczył o odszkodowanie za niesłuszny areszt.
Media w naszym demokratycznym kraju są niezależne, a sądy niezawisłe. Tego uczymy nasze dzieci… Ale po co? Wystarczy mieć ciut inne poglądy, by do Twoich drzwi zapukał państwowy inkwizytor i wsadził Cię za kraty. Nie przymierzając, tak jak Julię Tymoszenko na Ukrainie. Tylko, że z jej powodu, polityczny establishment chce nawet odwołać mistrzostwa Europy. CZYTAJ WIĘCEJ