Grożenie bronią, próba wymuszenia pieniędzy, pobicie… – życiorys Wojciecha Penkalskiego, posła Ruchu Palikota, wygląda jak kronika kryminalna. "Stępiały, wielomówny, łatwo napina się afektywnie. (…) Odhamowany popędowo. (…) Wykazuje cechy osobowości psychopatycznej" – tak kilkanaście lat temu pisali o nim lekarze.
W kampanii przed wyborami parlamentarnymi o Wojciechu Penkalskim mówiło się co prawda "były więzień", ale dopiero teraz Michał Krzymowski w "Newsweeku" odsłania kulisy jego działalności sprzed lat.
Obecny poseł już jako nastolatek wdawał się w awantury. Z technikum został wyrzucony za złe zachowanie, a jedną z bójek na początku lat 90. zakończył z rozbitą głową i musiał poddać się neurologicznemu leczeniu.
W 1997 roku potrącił samochodem przechodnia. Sąd skazał go na grzywnę, ale pieniędzy nie udało się wyegzekwować. Mimo, że prowadził klub fitness, stwierdzono, że nie ma z czego zapłacić.
Po raz kolejny trafił na ławę oskarżenia po kłótni z byłym policjantem. "Miałeś kiedyś połamane ręce? – spytał go funkcjonariusz. "A ty wyrwane? Masz żonę i rybki, więc masz dla kogo żyć" – odpowiedział, dając do zrozumienia, że pod kurtką ma ukrytą broń.
Następny konflikt z prawem: groźby i próba wymuszenia zmiany zeznań. Wyrok: 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Nie minął rok, a Penkalski miał na koncie grożenie bronią i próbę wymuszenia pieniędzy.
W kontekście tego ostatniego zarzutu ciekawie brzmią zeznania Wiesława O., niedoszłej ofiary Penkalskiego. Opowiedział on, jak napastnik zajechał mu drogę, kazał wysiąść z auta, wyciągnął broń, przeładował i wycelował w jego matkę. Powstrzymał go dopiero ojciec O..
Krzymowski cytuje też w swoim tekście uzasadnienie jednego z wyroków, w którym znalazł się fragment opinii psychiatrycznej o Penkalskim. W pierwszej z 1997 roku stwierdzono, że "wykazuje cechy osobowości psychopatycznej", co mogło mieć związek z urazem głowy z młodości.
Jak zmienił się Penkalski? O tym mówią "Newsweekowi" jego koledzy z Ruchu Palikota.
To wszystko nic w porównaniu z pobiciem Krzysztofa K., za które wymierzono Penkalskiemu rok więzienia. Według sądu było tak: Penkalski domagał się od K. 15 tysięcy haraczu. Gdy ten odmówił, wsiadł do należącego do niego malucha, obezwładnił K. i okładał kijem bejsbolowym po rękach i nogach. Potem wywiózł za miasto, wywlókł z auta, zepchnął ze skarpy, wymierzył kilka ciosów kijem w tułów i kopał po całym ciele.
"Newsweek"
Artur Dębski, wiceszef Ruchu, twierdzi, ze Pankalski się ustatkował. W weekendy jeździ z rodziną nad jezioro, na Facebooku zamieszcza zdjęcia, na których bawi się z synkiem. (…) – Porywczy trochę jest, przyznaję. Ale żeby z łapami do kogoś lecieć, to nie.