
"Skacz, bo nam się spieszy!" – krzyczeli kierowcy do niedoszłego samobójcy, który chciał rzucić się z mostu w Toruniu. "Kto nie skacze ten z policji" – skandował tłumek pod oknem wrocławskiej kamienicy, z którego miał zamiar wyskoczyć inny desperat. Brak empatii? Zobojętnienie? A może po prostu naturalna dbałość o własny interes? – Nie gniewajmy się na tych ludzi. Oni mają prawo do takiej reakcji. Gdybym ja jechała na ostatnią chwilę po dziecko do przedszkola, nawet bym się nie zatrzymała przy samobójcy – mówi psycholog dr Ewa Woydyłło.
"Chcącemu nie dzieje się krzywda, a ludzie stojący w korku mieli prawo być źli na człowieka robiącego widowisko i przeszkadzającemu tym samym innym spokojnie żyć"
"Ja nie rozumiem, dlaczego do ratowania samobójcy zaprzęga się policję utrzymywaną z naszych podatków? Chcą się zabić - niech się zabija, jest wolnym człowiekiem"
"Jakby tak naprawdę chciał popełnić samobójstwo, to by skoczył bez tej całej szopki. Jemu tylko chodziło o zwrócenie na siebie uwagi. Teraz powinien dostać gruby wyrok i zwrot kosztów akcji. I to w takim wymiarze, że już na pewno by popełnił samobójstwo, tyle tylko, że już w zaciszu domowym"
Obowiązki nad życie?
Zrozumienie okazuje psycholog, dr Ewa Woydyłło. – Niech pan się nie gniewa na tych ludzi. Bardzo łatwo się oburzyć, ale popatrzmy, że oni też mają swoje obowiązki. Ktoś się spóźni na ważne spotkanie, ktoś może narobić sobie wielkich problemów. Nie ma się co dziwić, że w takiej sytuacji pomyśli sobie "a skacz, daj mi już spokój" – komentuje.

