To tragiczna historia. Na trenerkę i fizjoterapeutkę Beatę Jałochę spadł samobójca skaczący z siódmego piętra. Szła do swojej pacjentki. Ma złamany kręgosłup i jest sparaliżowana. Mimo bardzo ciężkiego stanu walczy i wierzy, że będzie chodzić. Rehabilitując swoich pacjentów już wiele razy udowodniła, że nie odpuszcza. Na jej leczenie potrzeba kilkudziesięciu tysięcy złotych miesięcznie. Niestety fundacje odmówiły pomocy. Jej bliscy wspólnie z Ewą Chodakowską postanowili założyć własną.
Ta historia naprawdę wstrząsa. 18 maja Beata Jałocha szła na rehabilitację do swojej pacjentki w Warszawie. Nagle z siódmego piętra bloku spadł na nią mężczyzna. Chciał odebrać sobie życie. Zginął na miejscu. Beata nie miała szansy odskoczyć. W ciężkim stanie zabrało ją pogotowie. Miała liczne złamania i trudności z oddychaniem. Była bardzo potłuczona. Jednak dopiero w szpitalu okazało się, że jej stan jest dużo poważniejszy. Spadający samobójca złamał jej kręgosłup. Kobieta ma przerwany rdzeń i jest sparaliżowana.
Walka o zdrowie
28-letnia Beata wymaga specjalistycznego leczenia i rehabilitacji. To da jej szansę na przynajmniej częściowe odzyskanie sprawności. – Beata ma przerwany rdzeń, więc potrzebuje bardzo zaawansowanej opieki. Jedna z najlepszych klinik zajmujących się rehabilitacją kręgosłupa jest w Berlinie. Zrobimy wszystko, żeby zawieźć tam Beatę na półroczną rehabilitację. To ogromne pieniądze. Nawet po upustach, które nam już obiecano to koszt kilkuset euro dziennie – mówi w rozmowie z naTemat chłopak Beaty Tomasz Maj.
Jeden miesiąc leczenia wymaga więc kilkudziesięciu tysięcy złotych. Niestety pomocy odmówiły fundacje, do których zwrócili się bliscy Beaty. Jej przypadek się nie kwalifikuje. – Fundacje pomagają przede wszystkim dzieciom. Głównie chorym na raka. Są takie, które pomagają osobom po wypadkach, ale samochodowych. Nigdy wcześniej nie było w Polsce takiego wypadku, jaki miała Beata. Właśnie dlatego fundacje nam odmówiły – wyjaśnia Tomasz. – To był dla nas bardzo trudny tydzień – dodaje.
To mógł być każdy z nas
Mimo wspomnianych trudności nie załamują się. Skoro fundacje odmówiły im pomocy, postanowili założyć własną. Pomaga im popularna trenerka Ewa Chodakowska, która poznała Beatę na warsztatach w Krakowie. – To wymaga czasu, więc najpierw otwieramy tymczasowo subkonto pod inną fundacją – mówi chłopak Beaty.
I Ewa Chodakowska i bliscy poszkodowanej kobiety proszą o pomoc tych, którzy mogą jakoś przyśpieszyć rehabilitację. – Mam nadzieję, że ludzie przestaną odwracać głowę, widząc krzywdę ludzką! To mogło się przydarzyć każdemu z nas. Beata ma w sobie wielką moc! Jestem pod ogromnym wrażeniem jej determinacji. Ta dziewczyna pokaże nam wszystkim, że niestrudzona walka i niezachwiana wiara potrafią czynić cuda! – podkreśla Ewa Chodakowska w rozmowie z naTemat.
Nie chodzi jedynie o wsparcie finansowe, ale również o kontakty w zaawansowanych ośrodkach medycznych na świecie. Jest za wcześnie, żeby mówić o szansach na powrót do zdrowia, ale jedno jest pewne – Beata je ma. Jest jedną z najlepszych trenerek i fizjoterapeutek w Polsce. Pracuje w Centrum Kompleksowej Rehabilitacji w Konstancinie – znanej klinice rehabilitacyjnej. Specjalizuje się w rehabilitacji osób po wylewach i udarach. Stawiała na nogi pacjentów po ciężkich wypadkach, prowadziła też zajęcia z fitnessu kręgosłupa i treningu funkcjonalnego.
To zwiększa szanse na powrót do sprawności. Jeśli tylko znajdą się pieniądze na specjalistyczną rehabilitację. – Beata jest bardzo wyćwiczona, ma bardzo silne mięśnie wewnętrzne wokół kręgosłupa i dochodzi do siebie w zaskakującym tempie. Jest przytomna i mimo bólu cały czas się uśmiecha. Jest bardzo wytrzymała. Cały tydzień była na morfinie, od dwóch dni ją odstawiono, a ona i tak się uśmiecha, rozmawia. Ona wierzy, że będzie chodzić – mówi Tomasz wzruszonym głosem. – Ja też wierzę – dodaje stanowczo.
Nie poddamy się!
Nie ma pewności, że Beata wróci do pełnej sprawności, a nawet czy w ogóle stanie na nogi. Niemniej jednak rehabilitując swoich pacjentów już wiele razy udowadniała, że nie odpuszcza i walczy. Tomek ma świadomość, że stoi przed nimi ogromne wyzwanie. Przede wszystkim przed Beatą. – Nie jest różowo. Beatka ma poważne obrażenia. Miała połamane żebra, nogi, dopiero wyjęto jej dren z płuc. Tylko w jednej nodze ma 21 śrub. Ma złamany kręgosłup. – mówi. Przyznaje, że i on i Beata mają chwilę załamania, ale nie chce o nich mówić, bo muszą być silni. – Jeżeli rehabilitacja nie wystarczy, pojedziemy na operację kręgosłupa do Stanów Zjednoczonych z wykorzystaniem komórek macierzystych – zapewnia.
Oprócz wsparcia bliskich i przyjaciół otuchy Beacie dodają tysiące osób na Facebooku. Już teraz jej profil moderowany na bieżąco przez Tomka i siostrę Beaty Iwonę ma ponad 4300 osób i ciągle dochodzą nowe. Ściana jest zasypana wpisami o wsparciu. To dla niej dużo znaczy. – Jak czytamy jej wiadomości i posty z Facebooka uśmiecha się, to daje jej siłę – mówi Tomasz. Niektóre z tych osób Beata zna osobiście. To wielu jej pacjentów, kursantów. Kiedyś to Beata im pomagała, a teraz sama jest pacjentką i potrzebuje pomocy.
Wszyscy, którzy chcą pomóc Beacie mogą wpłacać darowizny na konto:
Beata nie otrzymała pomocy od żadnej z fundacji, do której zgłoszono jej "przypadek", dlatego wspólnie z jej narzeczonym i z Beatą, podjęliśmy decyzję o założeniu własnej fundacji, dzięki której będziemy mogli pomagać nie tylko Beacie.
"Każda pomoc jest ważna, polubcie nas na facebook-u, pomóżmy Beacie stanąć na nogi!!!" – Iwona i Tomek CZYTAJ WIĘCEJ