W 2010 roku zwolennicy liberalizacji przepisów dotyczących trawy odtrąbili duży sukces: oto Sejm zmienił najbardziej rygorystyczne fragmenty Kodeksu Wykroczeń, pochodzące jeszcze z 1971 roku. Niestety, dziś dostęp do trawy w wielu polskich miastach wciąż jest utrudniony. Aha, i nie chodzi mi o marihuanę.
Zwolenników hasła “sadzić, palić, zalegalizować” muszę lojalnie ostrzec, że w tym tekście nie idzie o marihuanę. Chodzi o zwykłą trawę porastającą liczne miejskie parki, skwery, place i zieleńce. Taką, na której latem każdy mieszczuch bez urlopu chętnie spędziłby w weekend kilka chwil. “A o czym tu pisać?” – zapyta ktoś. Otóż okazuje się, że zagwarantowany Polakowi na poziomie ustawowym dostęp do miejskich trawników nie zawsze oznacza faktyczną możliwość skorzystania z ich uroków.
"Proszę opuścić trawnik!"
“Halo, proszę zejść z trawnika!” – usłyszał w niedzielę mój znajomy Maciek z ust parkowego strażnika, gdy wraz z dziewczyną leżał na kocu pod drzewem w warszawskich Łazienkach Królewskich. Wzdłuż alejki widać było więcej osób, które po zwróceniu uwagi z ociąganiem zabierały swoje rzeczy i schodziły z trawy. Maciek zapytał, dlaczego ma opuścić trawnik. Usłyszał, że Łazienki to muzeum i takie są przepisy. A jak wiadomo, w Polsce z przepisami, zwłaszcza jeśli chodzi o wszędobylskie nakazy i zakazy – nie ma żartów.
Maciek z poczuciem porażki musiał usłuchać strażnika, ale dziś wciąż był z tego powodu oburzony. Postanowiłem sprawdzić, czy słusznie i jak to w ogóle jest w Polsce z tymi trawnikami. Można, czy nie można?
Teoria i praktyka
“Sejm pozwolił deptać trawniki” – obwieszczała tryumfalnie Gazeta.pl przed trzema laty. To wtedy z inicjatywy komisji Przyjazne Państwo znowelizowano zapis Kodeksu Wykroczeń dotyczące trawy.
W surowej, peerelowskiej wersji tego przepisu “deptanie trawnika” było zabronione w każdej sytuacji – nie było dodanej 3 lata temu furtki w postaci “miejsc wyznaczonych dla rekreacji”. Sławomir Chełchowski, rzecznik Straży Miejskiej Wrocławia, przyznaje jednak, że ten przepis nawet w swoim starym brzmieniu nie był raczej rygorystycznie egzekwowany.
– Straż Miejska ścigała i ściga tych, którzy zieleń niszczą, natomiast nie pamiętam, żeby ktoś został ukarany po prostu za chodzenie lub siedzenie na trawniku – mówi Chełchowski.
Podobnego zdania jest Marek Anioł, reprezentujący Straż Miejską z Krakowa: – Serdecznie zapraszamy i zachęcamy tak krakowian, jak i turystów, by spędzali czas na trawie. Jest to dziś w pełni dozwolone. Ważne tylko, by zostawić po sobie porządek – zastrzega Anioł.
Kilka chwil poszukiwań w Google wystarczy jednak, by stwierdzić, że w praktyce sytuacja jest nieco bardziej skomplikowana, a dostęp do trawników – nie zawsze tak oczywisty.
Czy trawa może być zabytkiem?
– Będziemy wzywać policję trzy razy dziennie. Ściągniemy Straż Miejską, która zrobi porządek z tymi dziećmi – pieklili się cytowani przez portal naszemiasto.pl starsi mieszkańcy gdańskiego osiedla, gdy dzieciaki na trawie urządziły sobie boisko. I jak rozstrzygnąć, czy biegające dzieci już niszczą trawnik, czy jeszcze nie?
Podobny problem był we Wrocławiu, gdzie Straży zabrakło bata na kierowców, którzy parkowali na trawie. Bo prawo tego nie zabrania, a udowodnić, że akurat ten konkretny kierowca “zniszczył roślinność” jest trudno. Już łatwiej zatrzymać “depczącego” pieszego. Na to przynajmniej jest paragraf, nawet, jeśli na ogół się go nie stosuje.
Inną sprawą są jednak takie sytuacje, jak ta, która spotkała Maćka: no bo skoro Kodeks mówi, że można chodzić po trawie, to czemu np. w Łazienkach jest to zabronione? Uważna lektura przepisu wskazuje, że zarządca terenu ma prawo tak postąpić. – Łazienki Królewskie są ogrodem-muzeum – przekonuje Barbara Werner reprezentująca park.
– Dlatego też powinniśmy dbać o to, by zachować ich unikalny styl, w tym trawniki i ukwiecenie. Niektórzy pytają, czy trawa jest zabytkowa. I poniekąd rzeczywiście w tym przypadku tak jest – przekonuje moja rozmówczyni.
Trudno odmówić jej racji, tym bardziej, że takich zabytkowych kompleksów parkowych jest w Polsce niewiele, a w parku wyznaczona jest przy Nowej Oranżerii specjalna strefa leżakowania, dostępna dla zwiedzających.
Barbara Werner rozprawia się przy okazji z powszechną opinią, że na Zachodzie można chodzić po wszystkich trawnikach. – To nieprawda. Zabytki ogrodowe we Francji czy Anglii są chronione tak samo, jak nasz park – zapewnia.
Używać trawnika...nie depcząc
Jeśli jednak Łazienki są wyjątkiem, to jak jest w pozostałych parkach? Generalnie wszędzie można korzystać z trawników, chyba że inaczej ustalą konkretne władze lokalne, np. uchwalając regulamin danego parku. Udało mi się jednak ustalić, że np. w warszawskim Śródmieściu taki regulamin funkcjonuje tylko w jednym z licznych obszarów zieleni.
Jednym słowem po raz kolejny okazuje się, że warto czytać regulaminy – parków dotyczy to tak samo jak np. podpisywania umów. I kiedy wszystko wydaje mi się już mniej więcej jasne, trafiam w internecie na regulamin dotyczący parku na poznańskiej Cytadeli. Opisują go dziennikarze portalu mmpoznan.pl, a z jego zapisów wynika, że trawniki można użytkować, ale jednocześnie nie można po nich... deptać. I bądź tu mądry.
§ 1. Kto na terenach przeznaczonych do użytku publicznego niszczy lub uszkadza roślinność lub też dopuszcza do niszczenia roślinności przez zwierzęta znajdujące się pod jego nadzorem albo na terenach przeznaczonych do użytku publicznego depcze trawnik lub zieleniec w miejscach innych niż wyznaczone dla celów rekreacji przez właściwego zarządcę terenu, podlega karze grzywny do 1000 złotych albo karze nagany. CZYTAJ WIĘCEJ