Marihuana? Nie legalizować. Aborcja? Zakazać. Nocne hałasy? Wprowadzić ciszę nocną. Pijaństwo? Pozamykać sklepy monopolowe. Islamski radykalizm? Zamknąć granice dla muzułmanów. Dokąd doprowadzi nas filozofia rozwiązywania problemów przez zakazy i nakazy?
– Znacząca część naszych parlamentarzystów jest przekonana o zbawczo-naprawczej roli zakazów – rozpoczyna swój felieton w “Gazecie Wyborczej” prof. Magdalena Środa. Etyczka zdecydowanie wypowiada się w nim przeciwko przekonaniu, że samymi zakazami i zaostrzaniem prawa można skutecznie zmieniać rzeczywistość społeczną.
Wydaje się, że diagnozę prof. Środy można bez trudu rozszerzyć o wiele innych przykładów. Z problemem narkomanii wielu posłów chce walczyć kompletnie delegalizując wszystkie narkotyki, z przestępczością – zaostrzeniem kar i przywróceniem kary śmierci, z alkoholizmem – zakazując spożywania alkoholu na ulicach, itd. Czy legislacyjny trend ku piętnowaniu kolejnych obszarów rzeczywistości uznawanych za “problemowe” może zmienić rzeczywistość?
Zakazy zasłoną dymną Dr Mateusz Klinowski jest doktorem prawa, aktywistą politycznym i blogerem naTemat. Podziela opinię Magdaleny Środy, a nawet idzie nieco dalej: – Uważam, że politycy nie tyle wierzą w zakazy, co traktują je jako alibi dla niezajmowania się realnymi problemami – ocenia dr Klinowski, porównując ustawodawstwo w sprawach takich jak aborcja czy penalizacja posiadania marihuany do zasłony dymnej. – Dzięki spychaniu pewnych spraw do Kodeksu Karnego nie trzeba się zajmować edukacją seksualną albo narkomanią – mówi.
Roman Nowicki, działacz społeczny i bloger naTemat, który niedawno ostro krytykował na naszych łamach sposób stanowienia prawa w Sejmie, również uważa, że jako społeczeństwo mamy wyraźną skłonność do nakazywania i zakazywania. – Mam jednak wrażenie, że rzadko kiedy restrykcyjne przepisy prawne przynoszą spodziewany skutek. Często jest wręcz przeciwnie – prawo mobilizuje do tego, by je obchodzić – ocenia. Wedle Nowickiego dzieje się tak m.in. dlatego, że ustawy są tworzone nie po to, by uregulować jakąś kwestię, ale jedynie w celu zbicia politycznego kapitału.
Moralna demonstracja zamiast rozwiązywania problemu
– Prawo musi być regulatorem zachowań, a zakazy są ważną częścią instrumentarium prawnego. Nie można się przecież obejść chociażby bez zakazu kradzieży – zwraca uwagę Jacek Kucharczyk, prezes Fundacji Instytut Spraw Publicznych. Zauważa przy tym jednak, że w wielu wypadkach moc prawnego zakazywania jest w Polsce nadużywana.
Jako koronne przykłady Kucharczyk podaje przykład ustawy antyaborcyjnej i penalizacji posiadania marihuany. – W tych przypadkach konserwatywna prawica chciała nie tyle rozwiązać “problem”, co zademonstrować wartości, do których jest przywiązana – mówi prezes ISP.
Gdy o nadmierną restrykcyjność ustaw oskarża się polityków warto pamiętać, że nie wzięli się oni znikąd. Ich działania często mają spore poparcie u dużej części elektoratu.
– Klasyczna definicja populizmu brzmi: “fałszywe rozwiązania dla realnych problemów”. Podejmowanie przez polityków pewnych kwestii i proponowanie dla nich “radykalnych” pseudo-rozwiązań opartych na zakazach i nakazach w pełni mieści się w tej definicji – ocenia Kucharczyk. Co gorsza, często przy okazji penalizacji pewnych zachowań niezasłużenie stygmatyzuje się całe grupy społeczne.
– Ostatnio słyszałem o pomyśle opodatkowania bezdzietnych. Miała by to być recepta na kryzys demograficzny Polski. Tymczasem jasne jest przecież, że taki podatek nikogo nie skłoni do założenia rodziny, będzie natomiast stygmatyzować bezdzietnych – mówi Kucharczyk. Warto wziąć to pod uwagę, zanim przyklaśniemy kolejnemu urzekającemu swą prostotą pomysłowi polityków, którzy jedną decyzją będą chcieli rozwiązać wszystkie nasze problemy.
Wierzą, że jak się czegoś zakaże (aborcji, handlu w niedzielę), to ludzie zostaną zbawieni, a świat stanie się lepszy, bo katolicy będą święcić niedzielę, zamiast robić zakupy, a kobiety będą rodzić. Podobnie niektórzy myślą o przemocy: jeśli zakaże się kobietom frywolnego ubierania się (lub będzie się je za to potępiać), to mężczyźni będą je rzadziej gwałcić, bo nie będą mieli ku temu stosownych podniet. CZYTAJ WIĘCEJ
Paweł Moczydłowski
kryminolog
Podstawowym problemem, jak już wspominałem, jest przepełnienie więzień i nadmierna surowość wymiaru sprawiedliwości. Dziś można już śmiało powiedzieć, że nie zwiększa ona bezpieczeństwa obywateli, lecz rodzi patologie i prowadzi do bezkarności więźniów. CZYTAJ WIĘCEJ
Jacek Kucharczyk
prezes Fundacji Instytut Spraw Publicznych
Często różnorodne zakazy zawarte w przepisach są dla polityków sposobem na to, by dać wyraz swoim przekonaniom moralnym na ten czy inny temat. Niestety, skuteczność samego prawa i pytanie, czy rzeczywiście reguluje ono zachowania obywateli, schodzi na drugi plan.
"Przegląd"
Wszystkie badania potwierdzają, że Polacy nastawieni są represyjnie (naukowo mówi się punitywnie), to znaczy, domagają się surowych kar dla przestępców, a ponad połowa tęskni za karą śmierci. (...) Ale z tą punitywnością społeczeństwa polskiego to jest tak, że każdy krzyczy, że trzeba surowo karać, bezwzględnie ścigać, kastrować, wieszać, jak długo chodzi o jakiegoś anonimowego przestępcę. Jak nie daj Panie Boże wpadnie brat albo szwagier, albo nawet kolega, cała punitywność natychmiast pryska jak bańka mydlana. CZYTAJ WIĘCEJ