Czy nakazami i zakazami politycy stanowiący prawo są w stanie rozwiązywać realne problemy?
Czy nakazami i zakazami politycy stanowiący prawo są w stanie rozwiązywać realne problemy? Fot. Pawel Malecki / Agencja Gazeta
Reklama.
– Znacząca część naszych parlamentarzystów jest przekonana o zbawczo-naprawczej roli zakazów – rozpoczyna swój felieton w “Gazecie Wyborczej” prof. Magdalena Środa. Etyczka zdecydowanie wypowiada się w nim przeciwko przekonaniu, że samymi zakazami i zaostrzaniem prawa można skutecznie zmieniać rzeczywistość społeczną.
Magdalena Środa
o parlamentarzystach

Wierzą, że jak się czegoś zakaże (aborcji, handlu w niedzielę), to ludzie zostaną zbawieni, a świat stanie się lepszy, bo katolicy będą święcić niedzielę, zamiast robić zakupy, a kobiety będą rodzić. Podobnie niektórzy myślą o przemocy: jeśli zakaże się kobietom frywolnego ubierania się (lub będzie się je za to potępiać), to mężczyźni będą je rzadziej gwałcić, bo nie będą mieli ku temu stosownych podniet. CZYTAJ WIĘCEJ


Wydaje się, że diagnozę prof. Środy można bez trudu rozszerzyć o wiele innych przykładów. Z problemem narkomanii wielu posłów chce walczyć kompletnie delegalizując wszystkie narkotyki, z przestępczością – zaostrzeniem kar i przywróceniem kary śmierci, z alkoholizmem – zakazując spożywania alkoholu na ulicach, itd. Czy legislacyjny trend ku piętnowaniu kolejnych obszarów rzeczywistości uznawanych za “problemowe” może zmienić rzeczywistość?
Zakazy zasłoną dymną
Dr Mateusz Klinowski jest doktorem prawa, aktywistą politycznym i blogerem naTemat. Podziela opinię Magdaleny Środy, a nawet idzie nieco dalej: – Uważam, że politycy nie tyle wierzą w zakazy, co traktują je jako alibi dla niezajmowania się realnymi problemami – ocenia dr Klinowski, porównując ustawodawstwo w sprawach takich jak aborcja czy penalizacja posiadania marihuany do zasłony dymnej. – Dzięki spychaniu pewnych spraw do Kodeksu Karnego nie trzeba się zajmować edukacją seksualną albo narkomanią – mówi.
Konkretny przykład? Więziennictwo. W rozmowie z naTemat niekwestionowany ekspert w tej dziedzinie podkreślał, że polityka zamykania coraz większej liczby przestępców prowadzi tylko do niewydolności całego systemu penitencjarnego.
Paweł Moczydłowski
kryminolog

Podstawowym problemem, jak już wspominałem, jest przepełnienie więzień i nadmierna surowość wymiaru sprawiedliwości. Dziś można już śmiało powiedzieć, że nie zwiększa ona bezpieczeństwa obywateli, lecz rodzi patologie i prowadzi do bezkarności więźniów. CZYTAJ WIĘCEJ


Roman Nowicki, działacz społeczny i bloger naTemat, który niedawno ostro krytykował na naszych łamach sposób stanowienia prawa w Sejmie, również uważa, że jako społeczeństwo mamy wyraźną skłonność do nakazywania i zakazywania. – Mam jednak wrażenie, że rzadko kiedy restrykcyjne przepisy prawne przynoszą spodziewany skutek. Często jest wręcz przeciwnie – prawo mobilizuje do tego, by je obchodzić – ocenia. Wedle Nowickiego dzieje się tak m.in. dlatego, że ustawy są tworzone nie po to, by uregulować jakąś kwestię, ale jedynie w celu zbicia politycznego kapitału.
Moralna demonstracja zamiast rozwiązywania problemu
– Prawo musi być regulatorem zachowań, a zakazy są ważną częścią instrumentarium prawnego. Nie można się przecież obejść chociażby bez zakazu kradzieży – zwraca uwagę Jacek Kucharczyk, prezes Fundacji Instytut Spraw Publicznych. Zauważa przy tym jednak, że w wielu wypadkach moc prawnego zakazywania jest w Polsce nadużywana.
Jacek Kucharczyk
prezes Fundacji Instytut Spraw Publicznych

Często różnorodne zakazy zawarte w przepisach są dla polityków sposobem na to, by dać wyraz swoim przekonaniom moralnym na ten czy inny temat. Niestety, skuteczność samego prawa i pytanie, czy rzeczywiście reguluje ono zachowania obywateli, schodzi na drugi plan.


Jako koronne przykłady Kucharczyk podaje przykład ustawy antyaborcyjnej i penalizacji posiadania marihuany. – W tych przypadkach konserwatywna prawica chciała nie tyle rozwiązać “problem”, co zademonstrować wartości, do których jest przywiązana – mówi prezes ISP.
Gdy o nadmierną restrykcyjność ustaw oskarża się polityków warto pamiętać, że nie wzięli się oni znikąd. Ich działania często mają spore poparcie u dużej części elektoratu.
"Przegląd"

Wszystkie badania potwierdzają, że Polacy nastawieni są represyjnie (naukowo mówi się punitywnie), to znaczy, domagają się surowych kar dla przestępców, a ponad połowa tęskni za karą śmierci. (...) Ale z tą punitywnością społeczeństwa polskiego to jest tak, że każdy krzyczy, że trzeba surowo karać, bezwzględnie ścigać, kastrować, wieszać, jak długo chodzi o jakiegoś anonimowego przestępcę. Jak nie daj Panie Boże wpadnie brat albo szwagier, albo nawet kolega, cała punitywność natychmiast pryska jak bańka mydlana. CZYTAJ WIĘCEJ


– Klasyczna definicja populizmu brzmi: “fałszywe rozwiązania dla realnych problemów”. Podejmowanie przez polityków pewnych kwestii i proponowanie dla nich “radykalnych” pseudo-rozwiązań opartych na zakazach i nakazach w pełni mieści się w tej definicji – ocenia Kucharczyk. Co gorsza, często przy okazji penalizacji pewnych zachowań niezasłużenie stygmatyzuje się całe grupy społeczne.
– Ostatnio słyszałem o pomyśle opodatkowania bezdzietnych. Miała by to być recepta na kryzys demograficzny Polski. Tymczasem jasne jest przecież, że taki podatek nikogo nie skłoni do założenia rodziny, będzie natomiast stygmatyzować bezdzietnych – mówi Kucharczyk. Warto wziąć to pod uwagę, zanim przyklaśniemy kolejnemu urzekającemu swą prostotą pomysłowi polityków, którzy jedną decyzją będą chcieli rozwiązać wszystkie nasze problemy.
Czytaj także: