Jarosław Kaczyński podczas wizyty w Gruzji został przez prezydenta Micheila Saakaszwilego odznaczony Orderem Zwycięstwa św. Jerzego. Order przyjął i złamał tym samym prawo, bo nie poprosił o zgodę Bronisława Komorowskiego. Po pośle, osobie stanowiącej prawo, można spodziewać się więcej. A jeżeli, tak jak ja, prezes PiS uważa te przepisy za głupie, to mało kto ma lepsze narzędzia, by doprowadzić do ich zmiany.
Podczas wizyty w GruzjiJarosław Kaczyński spotkał się z najważniejszym politykami kraju. Od prezydenta Micheila Saakaszwilego dostał Order Zwycięstwa św. Jerzego – jedno z najważniejszych gruzińskich odznaczeń. Wcześniej wyróżniono nim m.in. Lecha Kaczyńskiego, George'a Busha czy Krzysztofa Liska, europosła PO. Przyjmując order od politycznego przyjaciela swojego brata Jarosław Kaczyński, złamał jednak polskie prawo.
W dyskusję z dziennikarką wdał się natychmiast Adam Hofman, rzecznik PiS. Przekonywał, że to próba umniejszenia sukcesu, jakim jest przyznanie tak ważnego odznaczenia Polakowi. Przyznał też, że Jarosław Kaczyński o zgodę nie wystąpił.
Potwierdza to również Kancelaria Prezydenta. "(…) do Kancelarii Prezydenta RP nie wpłynęło wystąpienie Ministerstwa Spraw Zagranicznych ani Pana Jarosława Kaczyńskiego, dotyczące wyrażenia zgody przez Prezydenta RP na przyjęcie przez w/w Orderu Zwycięstwa św. Jerzego" – relacjonuje Biuro Prasowe Kancelarii w przesłanym nam oświadczeniu. Pokazuje to, że wina leży głównie po stronie współpracowników Micheila Saakaszwilego. Jednak jak informuje nas MSZ, do którego także nie wpłynęła żadna prośba dotycząca Jarosława Kaczyńskiego, prezes PiS mógł samodzielnie poprosić o zgodę Kancelarię Prezydenta i nie musiał polegać na gruzińskich urzędnikach.
Krzysztof Lisek, kiedy w 2011 roku dostał informację o planach przyznania mu Orderu, uprzedził gruzińskie władze o polskich przepisach. – Powiedziałem, że bardzo się cieszę, ale że oni muszą wystąpić o zgodę do prezydenta Komorowskiego. Pamiętam, że tamtejsze MSZ było popędzane przez Saakaszwilego i ambasador w Warszawie bardzo szybko złożył wniosek do Kancelarii Prezydenta. Z tego co pamiętam już po 6 dniach była zgoda i mogłem dostać Order w zaplanowanym terminie – relacjonuje poseł. Ale Adam Hofman, broniąc swojego szefa, poddał pod wątpliwość samą konieczność pytania o zgodę prezydenta.
I tutaj z gruntu prawa przechodzimy na grunt polityki. Bo przyjęta w w 1992 roku Ustawa o orderach i odznaczeniach często staje się tylko kolejnym narzędziem politycznej walki. Urzędujący prezydenci zdają się wykorzystywać kompetencje dotyczące orderów, by urazić dumę konkurentów politycznych swojego środowiska. Tak było z francuską Legią Honorową, którą mieli dostać Hanna Gronkiewicz-Waltz, były premier Kazimierz Marcinkiewicz i były wiceprezes PiS (wówczas już w PO) Paweł Zalewski.
Jak zauważa na Twitterze Cezary Gmyz, o zgodę nie prosił także Donald Tusk, który jako szef rządu zebrał już potężną liczbę odznaczeń, z głośnym Słońcem Peru na czele. Jednak jak wynika z informacji przesłanych nam przez Kancelarię Prezydenta wynika, że premier poprosił Lecha Kaczyńskiego o zgodę. Odpowiednie pismo wpłynęło do Kancelarii na 8 dni przed planowanym wręczeniem Słońca Peru, a Lech Kaczyński nie robił ku temu przeszkód i dał Donaldowi Tuskowi zgodę na przyjęcie Słońca Peru.
Jednak o dopełnienie formalności powinno zadbać przede wszystkim państwo, które przyznaje order. – To nie osoba odznaczona powinna występować o zgodę na przyjęcie odznaczenia, ale państwo, które chce odznaczyć naszego obywatel – tłumaczy Jan Wojciech Piekarski, były ambasador i szef Protokołu Dyplomatycznego. – Jeśli władze jakiegoś kraju chcą odznaczyć Polaka, składają wniosek do naszej ambasady, a ona za pośrednictwem Protokołu Dyplomatycznego przekazuje go do Kancelarii Prezydenta. To dzieje się najczęściej bez wiedzy osoby zainteresowanej, bo najczęściej odznaczenie ma być niespodzianką. Taka procedura jest tym bardziej konieczna, że niektóre państwa w ogóle nie godzą się na odznaczanie swoich obywateli – mówi bloger naTemat.
Normą jest więc występowanie o zgodę na odznaczenie kogoś przez obce państwo. – Takie decyzje są najczęściej podejmowane rutynowo, ale zdarza się, że wnioski są przetrzymywane. Ale to osoba przyznająca odznaczenie powinna zająć się formalnościami i uzyskaniem zgody. Nie powinna stawiać odznaczonego w kłopotliwej sytuacji i kazać mu się zastanawiać, czy taka zgoda jest, czy jej nie ma i czy nie złamie prawa, kiedy przyjmie order. Mam 10 odznaczeń zagranicznych i ani razu nie zastanawiałem się, czy jest zgoda. Po prostu uznałem, że ona jest – relacjonuje Piekarski.
To samo mówi Paweł Zalewski, któremu Lech Kaczyński wstrzymywał przyznanie Legii Honorowej. – Ja też nie pytałem o zgodę prezydenta, to obowiązek państwa, które przyznaje odznaczenie. Ale osoba, która przyjmuje order powinna najpierw upewnić się, że taką zgodę uzyskano – tłumaczy europoseł PO. – Ale nie jestem za likwidacją tego przepisu, bo to jeden z elementów suwerenności państwa. Trudno, żeby ktoś dostał odznaczenie za działanie na szkodę interesów Polski, a prezydent nie miał w tej sprawie nic do powiedzenia – przekonuje Zalewski.
Osoba, która tworzy prawo i w nazwie swojej partii ma słowo "prawo", nie powinna pozwalać sobie na brak stuprocentowej pewności, czy może przyjąć wyróżnienie od władz obcego państwa. Jarosław Kaczyński popełnił w tej sprawie błąd, który na pewno nie pomoże jego wizerunkowi. Także on padł ofiarą biurokratycznych pułapek zastawianych przez liczne ustawy.
Skoro państwo zmienia się na przyjazne dla obywateli i pozwolenia zastępuje oświadczeniami, to może tak powinno być i w tym przypadki. Polskie prawo pozwala na odebranie przyznanego już orderu, podejrzewam więc, że i w innych krajach jest to możliwe. Dlatego zastąpmy zgodę prezydenta, obowiązkiem poinformowania go. A jeśli głowa państwa będzie miała coś przeciwko, niech wystąpi o odebranie odznaczenia.