Każdego roku w okolicach sierpnia powtarza się ten sam scenariusz – młodzi szykują się do wyjazdu na Przystanek Woodstock, a prawicowi eksperci od wychowania robią wszystko, by festiwal w Kostrzynie zohydzić. Po krzykach o "Przystanku Aborcja", satanistycznej propagandzie, przybudówce prezydenta Komorowskiego i sodomickiej sekcie, w tym roku przyszedł czas na kolejny: "Ruscy jadą uczyć nasze dzieci!".
Przystanek Woodstock rusza już w czwartek. Dawno przestał być tylko festiwalem koncertów. W Kostrzynie nad Odrą młodzi spotykają się z wybitnymi osobistościami świata kultury, polityki, sportu, biorą udział w warsztatach artystycznych, pomagają organizacjom pozarządowym, organizują debaty i dyskusje na pozamuzyczne tematy.
Problem w tym, że coraz bogatszy program festiwalu nie przekłada się na nastawienie zdeklarowanych wrogów "owsiakowej" imprezy. Od 1995 roku, czyli od pierwszej edycji Przystanku, usłyszeliśmy z ich ust tyle mniej lub bardziej absurdalnych argumentów, że zasłużyły, by zebrać je w małą "kronikę grzechów Przystanku Woodstock".
1. Esbeckie piętno
To musiało kiedyś nastąpić. Jeśli ulubioną bronią prawicy jest lustracja i kojarzenie przeciwników z Rosją albo komuszymi agentami, także woodstockowicze mogli spodziewać się ciosu z tej strony. I proszę: "Czy młodzież pouczać będą byli pracownicy i współpracownicy PRL"? – pyta dramatycznie "Gazeta Polska".
Chodzi o to, że na Woodstock jadą przedstawiciele Biura Bezpieczeństwa Narodowego. A pod określeniami "generał szkolony w Moskwie" i "byłe służby PRL" kryją się gen. Stanisław Koziej i jego zastępca Zdzisław Lachowski, który, jak ujawniła "GP", w dokumentach SB figuruje jako TW "Zelwer".
"Młodzież zgromadzona na festiwalu z pewnością chętnie wysłuchałaby też Krzysztofa Liedla z BBN, (…) który jako ochotnik wstąpił do Milicji Obywatelskiej" – stwierdza w końcu dziennikarz tygodnika.
2. Pić, palić, słuchać Komorowskiego
Szkoda, że w tym roku na Przystanek nie wybiera się prezydent Bronisław Komorowski, bo z całą pewnością trafiłby do jednego worka z wymienionymi wyżej "komuchami". Był za to gościem poprzedniej edycji, co stało się pretekstem do zarzutów o upolitycznienie festiwalu. Szybko przypomniano, że Lech Kaczyński na Woodstocku nie był, więc wniosek jest oczywisty.
"Dla prezydenta Kaczyńskiego drzwi były zamknięte, w odróżnieniu od Komorowskiego, który przyjechał, by osobiście robić wodę z mózgu imprezowiczom. No cóż. Ludzie na Woodstocku są od tego, by pić, palić, a w przerwach słuchać, co im do uszu sączą autorytety z WSI 24. A Owsiak dba, by wielkiego prania mózgów nikt nie ośmielić się zakłócać" – pisała Anita Gargas.
Z kolei na antenie Radia Maryja o skomentowanie sprawy poproszono ekspertów, w tym prof. Mieczysława Rybę z katedry systemów politycznych KUL, który stwierdził, że obecność Komorowskiego świadczy o "afirmacji obecnego obozu rządzących dla pewnego modelu ideologicznego i kulturowego, który ten festiwal wyraża".
3. Aborcja na kostrzyńskich polach
W ubiegłym roku okazało się także, że na Woodstocku bawią się aborcjoniści spod znaku cywilizacji śmierci. Wszystko dlatego, że policja zatrzymała aktywistów Fundacji Pro, która w Kostrzynie postanowiła zaprezentować duży banner ze zdjęciem martwego płodu i podobizną Hitlera.
Znów niezawodna Gargas: "Tolerancja? Tak, pod warunkiem, że dotyczy małżeństw pederastów. Natomiast jeśli na Woodstock pojawiają się członkowie Fundacji Pro z plakatami antyaborcyjnymi, to o tolerancji nie ma mowy, pałki idą w ruch".
Dla grup ewangelizacyjnych, które do Kostrzyna jadą z misją nawracania, takie incydenty to tylko kolejny dowód na to, że na Woodstocku bawią się bezbożnicy. Dobrze obrazuje to rozmowa Owsiaka z ks. Arturem Godnarskim z "Przystanka Jezus", którą w 2000 roku relacjonowała "Gazeta Wyborcza": „Ksiądz: – My wszędzie będziemy tam, gdzie pan będzie jeździł. Owsiak: – A ja nie chcę, żebyście za mną jeździli. Ksiądz: – Pan nie chce Boga? Przecież pan sam mówił, że jest katolikiem i chrześcijaninem... Owsiak: Ja nie chcę, żeby mi ktoś zadawał takie pytania, żeby mnie stawiał pod murem”.
4. Krishna Hare Hare
Od bezbożnika do członka sekty droga jest krótka. Wielu niepokoi fakt, że na Woodstocku działa Pokojowa Wioska Kriszny, gdzie przekazywane są wiadomości dotyczące reinkarnacji, a młodzi uczą się medytacji. W rozmowie z najnowszym "Sieci" siostra Michaela Pawlik, reklamowana jako znawczyni filozofii Wschodu, mówi, że krisznowcy są olbrzymim zagrożeniem. "Na Woodstock jest miejsce dla Kriszny, ale nie ma miejsca dla katolików. Gdy kiedyś na jednym z ich zjazdów na jedni śpiewali 'Hare Kriszna', a drudzy 'Jezus Panem', Jerzy Owsiak tych drugich przegonił. Wydawałoby się, że skoro 'róbta co chceta', to i śpiewajta 'Jezus Panem'. A jednak nie wolno..." – narzeka.
W podobne tony bił w poprzednim roku "Nasz Dziennik". Jak mogliśmy przeczytać, praktyki ruchu Hare Kriszna prowadzą do wewnętrznej pustki, depresji, a nawet samobójstwa. Co gorsza, ruch jako formę reklamy traktuje rozdawnictwo wegetariańskiego jedzenia, które może być groźne dla zdrowia.
5. "Apage, Satanas!"
Tam, gdzie rock i metal, tam musi być i szatan – z takiego założenia wychodzi środowisko TV Trwam i Radia Maryja, które z Woodstockiem walczy najbardziej wytrwale. Ojciec Rydzyk nazwał kiedyś Jerzego Owsiaka szatanem, a jego telewizja wyemitowała film "Przystanek Woodstock - przemilczana prawda" (potem musiała przepraszać), w którym przedstawiono uczestników festiwalu jako upadłych, narkotyzujących się satanistów.
Zresztą – mówią przeciwnicy imprezy – wystarczy spojrzeć na scenę i posłuchać muzyki, by przekonać się, że to prawda. Na stronie Radia Maryja tak pisał o tym demonolog, ksiądz Aleksander Posacki:
Przy okazji tegorocznej edycji tych, którzy troszczą się o dusze woodstockowiczów, może pocieszyć fakt, że żadnego sławnego satanisty typu Nergal w Kostrzynie nie będzie. Choć to i tak tylko częściowe pocieszenie, bo przyjedzie "jedyny, który bronił satanisty", czyli ksiądz Adam Boniecki. "Obawiam się, że znaczna część młodej widowni kojarzy go jako przyjaciela Nergala" – narzeka dziennikarka "Frondy" Marta Brzezińska-Waleszczyk.
Vivekananda mówił tak: gdy powiesz katolikowi, żeby zmienił wiarę, nic nie wskórasz. Jeśli mamy dwa stojące obok krzesła - jedno katolików, drugie hindusów - to żaden wierzący katolik dobrowolnie nie przesiądzie się na nie swoje miejsce. Trzeba więc położyć jedną deskę na obu stołkach i powoli ją przesuwać, aż katolik znajdzie się na krześle hinduisty. I właśnie to się dzieje.
wywiad dla "Sieci"
"'Czuję agresję w powietrzu' powiedział lider niemieckiej grupy Kreator, propagującej teksty bluźniercze. Z całą pewnością zespół Kreator promuje nie tylko kult śmierci, ale też kult ekstremalnej agresji i perwersyjnego zabijania (w tym samobójstwa), co samo w sobie jest satanistyczne, jak sądzi teolog niemiecki K. Becker (dz. cyt., s. 238). Świadczą o tym już (liczne!) tytuły albumów poszczególnych piosenek oraz ich wewnętrzna treść (Extreme Aggression, Bringer of Torture, Violent Revolution, Flag of Hate, Scenarios of Violence, Voices of Transgression, Pleasure to Kill)".