Wydaje się, że to najbardziej ograna sztuczka na świecie. A jednak, gdy obcy mężczyzna ze słodkim psiakiem na smyczy zagaduje dzieci na placu zabaw, większość bez mrugnięcia okiem jest gotowa pójść z nim do jego samochodu. To tylko dziennikarski eksperyment, ale pokazuje, jak bardzo bezbronne są dzieci.
“Zastanówcie się jak zachowałoby się w takiej sytuacji Wasze dziecko... Co zrobić, by zachowały się inaczej...” – napisała na Facebooku blogerka naTemat Dorota Zawadzka pod filmikiem przedstawiającym dziennikarski eksperyment z USA. To fragment programu "Raising America" zrealizowanego dla CNN. Na czym polegał test, jakiemu poddano dzieci?
Dziennikarze poszli na plac zabaw i postanowili poddać próbie dziecięcą ufność. Jeden z nich prowadząc na smyczy słodkiego psiaka zagadnął dzieciaki pytając, czy pomogą mu nakarmić drugiego z jego psów, który jest w samochodzie.
Choć siedzące niedaleko matki w rozmowie z CNN zapewniały, że ich dzieci były wielokrotnie pouczane, jak zachowywać się w takich sytuacjach, pociechy bez chwili wahania poszły z obcym mężczyzną na parking. Gdyby był prawdziwym porywaczem czy pedofilem, bez trudu mógłby wepchnąć je do auta i uciec.
Wśród osób komentujących wpis Doroty Zawadzkiej jedna z użytkowniczek napisała: “Mój synek nie poszedłby z nikim. On wie o zagrożeniach i konsekwencjach. Jestem z niego dumna”. Problem polega na tym, że dokładnie to samo twierdziły matki dzieci w materiale CNN.
Z drugiej strony wiele osób twierdziło, że dzieci nie bały się, bo były w grupie. Tylko czy jest to jakimkolwiek pocieszeniem? O eksperymencie i dziecięcej ufności wobec nieznajomych rozmawiamy z psycholog dziecięcą Martą Marzec.
Matki w materiale telewizyjnym zapewniają, że rozmawiały ze swoimi dziećmi o “stranger danger”, przekazując pociechom tę prostą prawdę, żeby “nigdy nie rozmawiać z nieznajomym”. A jednak w praktyce maluchy zachowują się zupełnie inaczej. Dlaczego?
Marta Marzec: Bo kiedy małe dziecko zobaczy coś, co silnie oddziałuje na jego emocje, jak piesek czy zabawka, bez reszty oddaje się tej fascynacji.
I wcześniejsze rozmowy z rodzicami nic tu nie pomogą?
Rodzice każdego dnia przekazują dzieciom informacje o świecie i zasadach w nim panujących, mówią też o zagrożeniach, które na nie czyhają. Niestety, wiedza teoretyczna to jedno, a realne sytuacje życiowe to co innego, gdyż człowiek, a szczególnie małe dziecko, uczy się poprzez doświadczenie. Dziecko nie nauczy się mycia rąk, nawet kiedy się mu opowie krok po kroku, co ma zrobić – trzeba to z nim przećwiczyć, i to wiele razy. Podobnie jest z uczeniem bezpieczeństwa w sytuacjach społecznych.
Ale jak można przećwiczyć sytuacje spotkania z nieznajomym?
Chodzi o to, by przekazywanie wiedzy teoretycznej było połączone z odgrywaniem sytuacji potencjalnego zagrożenia w bezpiecznych warunkach i pod kontrolą zaufanych dorosłych.
Rodzaj domowego teatrzyku?
Tak, np. w postaci scenek. Wówczas dzieci “uczestnicząc” w wydarzeniu będą mogły nauczyć się, co jest niebezpieczne i czego nie powinny robić. Elementem scenki może być konkretny sposób odmawiania dorosłemu, który je zaczepia. Maluchy są generalnie ciekawe świata i otwarte na nowości. Jeśli nikt nie pokaże im, że w pewnym sytuacjach powinno zapalać się czerwone światło, to dzieci ufnie pójdą za nieznajomym z myślą o czekającej je fajnej zabawie.
Czy można mieć jakieś zastrzeżenia do tego eksperymentu i jego wartości? Niektórzy komentowali, że dzieci są w grupie i wiedzą, że obok są rodzice, więc się nie boją.
Jest coś na rzeczy. Na filmie dzieci bawiły się na placu, rodzice byli w pobliżu i nikt z nich nie zwrócił uwagi na nieznajomego. W takiej sytuacji brak reakcji rodzica jest dla dziecka sygnałem, że jest bezpieczne. Można więc powiedzieć, że zachowanie dzieci było w pewnym stopniu uzasadnione. Być może same, świadome, że w okolicy nie ma rodziców, byłyby mniej ufne. Prawdą jest też, że w grupie raźniej.
Jak ocenia pani ten krótki materiał? Czy to tylko dziennikarska ciekawostka, czy jednak mówi coś o realnym problemie?
Sądzę, że ten film można traktować jako lekcję – zarówno dla dzieci, jaki i ich rodziców. Dzieci nauczyły się, żeby nie chodzić nigdzie z obcymi, a rodzice, że wiedza ich pociechy na temat bezpieczeństwa wbrew pozorom nie jest wcale solidnie ugruntowana i że trzeba nad nią więcej pracować.