
- Nie chcemy mu płacić. Ale mamy związane ręce. Zwolniliśmy go dla pewności, dopiero gdy był gotowy akt oskarżenia - tłumaczy Marek Cieślak, starosta żarski. Wręczył nauczycielowi dyscyplinarkę po pół roku śledztwa. I tu zaczął się problem. Nauczyciel pozwał dyrekcję szkoły za zwolnienie przed werdyktem sądu. Zgodnie bowiem z Kartą nauczyciela szkoła powinna poczekać do prawomocnego wyroku skazującego. CZYTAJ WIĘCEJ
Zdaniem prawników takie zapisy łamią zasady sprawiedliwości społecznej, bo nawet jeśli dowody są mocne, to postępowania w polskich sądach mogą ciągnąć się latami, a podatnicy wciąż płacą na utrzymanie takiej osoby. Przez ten czas dostanie kilkadziesiąt tysięcy złotych, a ofiary pedofilów dostają najwyżej po kilka tysięcy złotych. Zapisów bronią nauczyciele, którzy przekonują, że taki zapis chroni nauczyciela, który zostanie niesłusznie oskarżony, na przykład z powodu zemsty uczniów.