Liugle.com to pomysłowe CV przypominające stronę Google. Przygotował je Chris Liu.
Liugle.com to pomysłowe CV przypominające stronę Google. Przygotował je Chris Liu. Fot. zrzut ekranu ze strony liugle.com

CV jak strona z Google, oferta sprzedaży swojej pracy na eBayu, krótki filmik – takie przykłady kreatywnych “życiorysów” z Zachodu często są dla nas inspiracją, gdy chcemy wyróżnić się z tłumu kandydatów do pracy. – To zły pomysł. Narażamy się tylko na śmieszność – mówi blogerka naTemat Violetta Rymszewicz, tłumacząc, dlaczego kopiowanie w naszych realiach zachodnich wzorów to kompletna pomyłka.

REKLAMA
Poszukiwanie pracy, zwłaszcza w czasie kryzysu, to trudne zadanie. Każdy stara się więc jak może wyróżnić spośród innych kandydatów i wysłać pracodawcy CV, które ten na pewno dostrzeże i zapamięta. Wielu z nas chce to osiągnąć siląc się na kreatywność. Efekt? Rzeczywiście zostajemy zapamiętani, ale dlatego, że swoim “szalonym” CV po prostu się zbłaźniliśmy.
Kolory, kwiaty i niszowe hobby
Wyluzowane zdjęcie z imprezy, kolorowa czcionka, różowy papier, szalone albo bardzo niszowe (“kino węgierskie dwudziestolecia międzywojennego”) zainteresowania – często wydaje się nam, że tego typu “oryginalne” i “pomysłowe” CV sprawi, iż zyskamy w oczach pracodawcy.
– Najbardziej zapadło mi w pamięć CV dziewczyny, która ustawiła swoje ogromne zdjęcie jako “znak wodny” w tle całego dokumentu – mówi Maciek, pracownik agencji reklamowej z Warszawy. Przypomina też sobie curriculum vitae w formie pliku jpg przyozdobione przez autorkę obrazkami kwiatów. Ale to nie wszystko. Kwiaty znajdowały się także na załączonym do życiorysu zdjęciu – kandydatka trzymała w dłoni bukiet.
Maciej Rajk, w przeszłości pracownik działu HR Coca Coli i Danone oraz współwłaściciel firmy pośrednictwa pracy, przyznaje, że takie oferty się zdarzają, jednak na szczęście niezbyt często.
– Ludzie zdają sobie sprawę, że CV musi być dostosowane do stanowiska, na które aplikują, więc bankowcy, księgowi czy prawnicy nie starają się zaskakiwać nieszablonowymi rozwiązaniami. W ich przypadku CV “broni się” raczej klarownością i logiką konstrukcji, która pozwala zapoznać się z ich zawodowym doświadczeniem – mówi Rajk.
Więcej spontaniczności jest natomiast w “branżach kreatywnych”: reklamie, marketingu, public relations. Wzorując się na dostępnych w internecie inspirujących przykładach z Zachodu, ludzie z tych branż często wkładają wiele trudu w to, by się wyróżnić. A przyznać trzeba, że wzorów do naśladowania jest naprawdę sporo.
"Szaleńcza kreatywność" made in USA
Todd Wasserman w serwisie Mashable.com pisał w czwartek, że to lato obfituje w kreatywne “résumé”: mieliśmy CV na Amazonie, eBayu, Kickstarterze, a także w serwisie Vine. Dziennikarz opisuje też najnowszą ciekawostkę – Google CV, czyli osobistą “reklamę”, którą niejaki Chris Liu przedstawił w formie przypominającej stronę wyników popularnej wyszukiwarki.
Ale przykładów jest znacznie więcej. W internecie roi się od zestawień oryginalnych życiorysów kreatywnych grafików, copywriterów czy fotografów w stylu “Insanely creative resumes 2011”. Niektóre z takich rankingów trafiają też do polskiego internetu, stając się inspiracją dla rodzimych poszukiwaczy pracy. I tu zaczyna się problem.
Kreatywnym być... gdzie indziej
Violetta Rymszewicz, trener, doradca i konsultant z zakresu Strategicznego Zarządzania Zasobami Ludzkimi, przekonuje, że kopiowanie amerykańskich i zachodnioeuropejskich wzorców tworzenia “kreatywnych” CV to nieporozumienie.
– Polacy rzadko zdają sobie sprawę, że tzw. "kreatywne CV" które oglądają np. w amerykańskich portalach nie służą temu, by wysyłać je do pracodawców. One funkcjonują w sieci jako forma “strony domowej”, rodzaj reklamy kandydata do pracy – przekonuje Rymszewicz. Założenie, aby takie skomplikowane CV wysyłać w emailu do pracodawcy, jest więc z gruntu błędne.

Jeśli chodzi o rynek rekrutacyjny, jesteśmy co najmniej 20 lat za Europą Zachodnią i USA. W Polsce panuje przekonanie, że rekrutacją może zajmować się każdy. Do pracy często przyjmują osoby bez przygotowania i niezbędnej wiedzy: studenci, szefowie działów niezwiązani z HR i rekrutacją. To bardzo psuje opinię nie tylko rekruterom, ale również firmom tak niefrasobliwie traktującym dobór pracowników. Sytuacje utrudnia fakt, że zarówno pracodawcom, jak i kandydatom brakuje doświadczenia, wiedzy i przygotowania z zakresu zasad poszukiwania pracy, pisania CV i listów motywacyjnych. Na rynku rekrutacji i selekcji panuje gigantyczny bałagan i wolna amerykanka. CZYTAJ WIĘCEJ


Blogerka naTemat dodaje, że Polakom skandalicznie brakuje podstawowej wiedzy o rodzajach CV i sposobach ich pisania. Nie wiedzą nawet tego, jak dostosować papiery aplikacyjne do stanowiska pracy, doświadczenia zawodowego i momentu w karierze. To właśnie dlatego wielu z nas idzie na łatwiznę wierząc, że podstawą sukcesu jest “szalone” CV, które wyróżni nas z tłumu.
Bezmyślnie kopiując zachodnie wzorce nie zdajemy sobie jednak sprawy, że w tamtych krajach tworzenie klasycznego CV, które przesyła się pracodawcom, często jest obwarowane precyzyjnymi przepisami. I nie ma miejsca na spontaniczność. Tą popisywać się można właśnie na prywatnych stronach domowych, blogach, w social media, portfolio – o tego typu “sieciowych CV” Violetta Rymszewicz pisała na swoim blogu w naTemat.
– Jeśli konkretny pracodawca dopuszcza taką możliwość, w bazowym, standardowym CV załączmy linki do stron, z których można się o nas więcej dowiedzieć – mówi blogerka naTemat. Wtóruje jej Maciej Rajk: – Niech CV będzie czytelne, przejrzyste, proste. Upust naszej kreatywności dajmy gdzie indziej, naprowadzając jedynie pracodawcę na nasz profil na Facebooku, bloga, czy jakiekolwiek inne formy dodatkowej aktywności – przekonuje.