Kibice Lecha Poznań odśpiewując Mazurka Dąbrowskiego, postawili kolejny akcent w sprawie odzyskania Wilna przez Polskę. Raz na jakiś czas domagamy się od Litwinów zwrotu miasta, które utraciliśmy po wojnie. Choć Wilno z punktu widzenia historycznego jest dla nas ważne, to jest także i dla Litwinów. Nie powinniśmy o pochodzeniu tego miasta zapomnieć, ale także powinniśmy pozwolić naszym sąsiadom cieszyć się swoją stolicą.
Prawie każda wizyta Polaków na Kresach Wschodnich wiąże się z żądaniami, by zwrócono nam nasze miasta. Czy to Wilno, czy Lwów. Należą do nas i basta! Ostatni akcent w walce o odzyskanie Wilna postawili kibice Lecha Poznań odśpiewując pod Ostrą Bramą „Mazurka Dąbrowskiego”. Mogłoby to być wzruszające, gdyby nie fakt, że nie śpiewali z pobudek patriotycznych, ale nacjonalistycznych. Wiadomość jaką przekazywali brzmiała: „Litwini oddajcie Polsce Wilno!"
Przynajmniej tak to odbierają nasi wschodni sąsiedzi za każdym razem kiedy tam przyjeżdżamy. Tak samo stłamszeni żądaniami Polaków są Ukraińcy, kiedy odwiedzamy Lwów. Sentyment za wschodem niech pozostanie, ale chyba sami nie lubimy kiedy ktoś domaga się czegoś naszego. Zastanówmy się nad tym, jakie byłyby nasze odczucia, gdyby na rynku głównym we Wrocławiu niemieccy turyści odśpiewali hymn Niemiec?
W Wilnie więcej Litwinów
Trzeba pamiętać, że w obecnych czasach układ demograficzny jest znacznie inny niż ten sprzed wojny. Przed 1939 rokiem 65 procent Wilna to byli Polacy, teraz jest ich tylko 16 procent. Reszta siedzi w Szczecinie, Wrocławiu, czy gdzieś daleko na Wschodzie. Tak więc Wilno nie jest już Polskim miastem. Jest historycznym polskim miastem, ale obecnie jest stolicą Litwy i należy to uszanować.
Inną sprawą jest to, że odzyskanie tego miasta (czy też Lwowa) wiązałoby się z otwarciem puszki Pandory. Skoro my dostaniemy Wilno, to które miasto oddamy Niemcom? Szczecin, czy Wrocław? Jesteśmy gotowi na przetasowania. Co Litwini dostaną w zamian za Wilno? Królewiec? Padnie hasło: „Przydałby się Żeligowski”!
Teraz załóżmy, że odzyskujemy Wilno i Lwów. Co robimy z tą olbrzymią rzeszą Litwinów? Czy wyganiamy ich, by kilkaset tysięcy osób pozostało bez domów, czy ich polonizujemy, czy może po prostu zostawiamy wszystko tak jak jest? Żadna z tych opcji nie jest korzystna i każda sprawi problemy. Pierwsza, bo przyczyni się do tragedii wypędzonych. Druga, bo postawi nas w sytuacji zaborcy. Trzecia spowoduje, że będziemy mieli litewskie miasto w granicach Polski.
Narodowcy, a przecież wy Kresów nie lubicie?
Jeszcze powiem o jednej absurdalnej rzeczy. Zauważyłem, że jest wiele kręgów narodowców domagających się zwrotu kresowych miast. Skoro tak lubują się w historii i chcą odzyskać Wilno, wspominają Żeligowskiego, to niech sobie przypomną kilka innych spraw. Wielki idol wszelkiej maści narodowców Roman Dmowski bardzo marzył o Polsce dla Polaków. Przez niego mieliśmy mniejsze włości na Wschodzie, by być bardziej „polskim” krajem. Teraz odzyskanie Wilna, czy Lwowa byłoby powrotem do bardziej różnorodnej Polski. A tego nacjonaliści raczej by nie chcieli? Przedwojenni endecy na tę myśl się w grobach kręcą.
Mamy dużo Polaków w Wilnie i na Litwie, ale nie aż tylu, by być tam większością. Jeżeli naprawdę czujemy sentyment do tego miejsca, to powinniśmy się zastanowić, jak dbać o interesy Polaków, ale nie za pomocą krzyków, czy wlepek. Może i Litwini zachowują się szowinistycznie wobec nas, może i próbują Polaków mieszkających tam gnębić. Jednak na pewno polonijne manifestacje domagające się zwrotu Wilna, im nie pomagają w relacjach z litewskimi władzami.
Wystarczy mała autorefleksja nad naszym zachowaniem w Wilnie – jak my odbieramy każde wystąpienie Eriki Steinbach? Wielu z nas się gotuje na myśl o tym, że Niemcy będą zaraz wyganiać nas z naszych domów. Czasem na „volksdojczów” mieszkających w Polsce robi się pewnego rodzaju nagonkę. Teraz zastanówcie się, jak czują się Litwini, kiedy domagamy się Wilna?
Sentyment do Wilna
Sam mam olbrzymi sentyment do tego miasta. Wychowała się w nim moja babka, a mój pradziadek założył i prowadził tam szkołę. Znam rodzinne opowieści o tym, jak wkraczał tam Żeligowski, oraz o scenach z katedry Wileńskiej kiedy wkraczali Sowieci. Jeszcze bardziej nabrałem sentymentu do Wilna dzięki książkom Sergiusza Piaseckiego. One jeszcze bardziej scaliły to miasto z Polską. Jednak to jest świat utracony, którego już nie odzyskamy.
Uważam, że możemy prowadzić licytacje z Litwinami o to, czy Wilno było bardziej polskie czy litewskie. Możemy się spierać o narodowość Mickiewicza, czy innych wielkich pisarzy. Wykłócać się o historię. A także śmiać się z takich rzeczy, że np. brat pierwszego prezydenta Polski Gabriela Narutowicza, Stanisław był litewskim politykiem. Z racji istnienia przez wieki Rzeczpospolitej Obojga Narodów łączy nas wspólna historia. Strasznie się wymieszaliśmy. W ostatnim wieku doszło do rozłamu. Choć powinniśmy pamiętać, że Wilno było Polskie, to winniśmy uszanować to, że obecnie jest litewskie.
Co do tych co pod Ostrą Bramą śpiewali mam dwa pytania. Pierwsze jak by się oni poczuli, gdyby Niemcy zaczęli u nas swoje hymny śpiewać. Drugie, czy kiedy przyjeżdżają do Warszawy na mecz z Legią, to też śpiewają "Mazurka Dąbrowskiego", by pokazać swój polski patriotyzm i szacunek do stolicy kraju?