Dla wielu pracowników polskich korporacji Trinity Corporate Services to kolejna zagraniczna firma, która działa na naszym rynku. Obecnie jest liderem wśród dostawców usług outsourcingowych w zakresie zarządzania, księgowości, czy wynagrodzeń. Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że jest to firma założona 9 lat temu w Polsce. Tylko w natemat.pl założyciel Trinity Tom Ravensdale opowiada o ciężkich początkach i trudach związanych z dynamicznym rozwojem spółki z małej firmy w dużą międzynarodową korporację.
Kiedy 9 lat temu Tom Ravensdale zakładał w Warszawie Trinity Corporate Services nie miał niczego. Nawet biurka. On i dwójka jego współpracowników spędzili pierwsze tygodnie pracując na podłodze. Obecnie Trinity zatrudnia przeszło trzystu pracowników w Polsce, Bułgarii, Czechach i Rumunii, i jest ważnym graczem na rynku. Przedstawiciele „Wielkiej Czwórki” (firmy audytorskie EY, KPMG, PWC, Deloitte), oraz wszystkie główne kancelarie prawnicze cenią współpracę z tą firmą. Natomiast sam Ravensdale stara się wprowadzać świeże podejście w sposobie prowadzenia swojej korporacji.
Tom, chyba przeszedłeś daleką drogę...
Tom Ravensdale: Pamiętam nasze początki. Dopiero co opuściłem dużą zagraniczną korporację, by założyć Trinity. Byłem na spotkaniu biznesowym zorganizowanym przez firmę Linklaters na Zamku Ujazdowskim. Chciałem tam złowić paru klientów. Pamiętam, że stałem wśród kręgu przedstawicieli Deutsche Bank, PWC, czy Cushman & Wakefield. Każdy z nich był przedstawicielem dużej firmy o uznanej marce. Wśród nich ja, Tom Ravensdale, facet który prowadzi raczkującą firmę księgową. Momentalnie straciłem pewność siebie i przestałem się odzywać. Dopiero po wyjściu stamtąd zrozumiałem, jaką moc i pewność siebie daje ci wizytówka znanej marki. Praca dla dużej firmy sprawia, że czujesz się pewniej. Zrozumiałem, że aby osiągnąć sukces muszę być bardziej pewny siebie i zbudować dobrą markę.
Pamiętasz pierwszego klienta?
Tak. Teraz się z tego trochę śmieję. Miałem ograniczony budżet, więc nie mogłem wydawać pieniędzy tak, jak chciałem. Dałem sobie rok na to, by inwestycja zwróciła się i przynosiła zyski. Poza tym musiałem oglądać każdą złotówkę, zanim ją wydałem. To się także tyczyło sprzętu biurowego. Nie mieliśmy nic poza komputerami i telefonami. Kolega obiecał nam trochę mebli, ale w ostatniej chwili zmienił zdanie. Mieliśmy nieumeblowane biuro i salę konferencyjną. Puste ściany. Dogadaliśmy się z kanadyjską firmą zza ściany, że jeśli ktoś nas odwiedzi, to pożyczą nam krzesła i stoły. To oznaczało, że kiedy otrzymaliśmy cynk, że ktoś przychodzi z wizytą, biegaliśmy jak szaleni w tę i z powrotem po korytarzu z ich krzesłami i stołami. Ja witałem gości, a pozostali pracownicy robili wrażenie zajętych. Po skończonym spotkaniu meble oddawaliśmy i znów siedzieliśmy na podłodze.
Ile osób wtedy pracowało dla ciebie?
W dniu otwarcia było nas troje, ale szybko urośliśmy. Teraz jest nas około trzysta osób. To wszystko przez rozwój organiczny. Poza tym nie przejąłem od swojego byłego pracodawcy ani jednego klienta. Zresztą w tamtych czasach firmy same przychodziły do ciebie. Teraz czasy są cięższe. Wyzwaniem stało się znalezienie nowych klientów i zatrudnianie kolejnych osób.
Nawet w dobie kryzysu?
O dziwo tak. Kryzys obszedł się z nami łagodnie. Oczywiście były przejściowe problemy, ale na dłuższą metę to nam się powodzi. Na przykład otwieraliśmy nasze biuro w Bułgarii w 2008 roku. Poleciałem tam na uroczystą galę. Zaprosiliśmy przedstawicieli z największych firm prawniczych, oraz wielkiej czwórki. Rano siedziałem w pokoju hotelowym i oglądałem wiadomości, a tam informacja o najgorszym dniu w historii nowojorskiej giełdy. Gorzej trafić nie mogłem! Dlatego postanowiłem uczynić żart z tej sytuacji. Podczas mojej przemowy podczas gali powiedziałem gościom, że Philip, nasz nowy dyrektor zarządzający jest tak dobry, że postanowiliśmy dać mu dodatkowe wyzwanie budowy firmy od zera w najgorszym możliwym momencie.
I jak na tym wyszedł?
Rozwój trwał dłużej niż zakładaliśmy, jednakże przynosi nam klientów i zarabia pieniądze. Tak więc odpowiadając na twoje pytanie, powiem że świetnie sobie radzi. Oczywiście nie było tak dobrze, jak nasze początki w Polsce. Tam znaleźliśmy się we właściwym miejscu o właściwej porze. Rozpoczęliśmy naszą działalność w kwietniu 2004 roku, czyli miesiąc przed wejściem Polski do Unii Europejskiej. Niektórzy powiedzą, że mieliśmy szczęście, ale muszę dodać, że to było zaplanowane. Dodam tylko, że efekt Unii Europejskiej na nasz biznes był dużo lepszy niż przewidywaliśmy.
Wiedziałeś co robisz. Tą wiedzę nabyłeś za pomocą poradników biznesowych?
Mało czytam. Nie potrzebowałem książek, czy konsultantów do rozkręcenia swojej firmy. Miałem duży garb doświadczenia wyniesiony z poprzednich firm. Pracowałem dla: PWC, KPMG, jako konsultant dla miasta Londyn. Mogłem zobaczyć co działa, a co nie, i co takim firmom by się przydało. Firma w której pracowałem zdaje się nie doceniała mnie, czy moje pomysły. Poza tym widziałem tworzącą się niszę na rynku to postanowiłem odejść i zaryzykować.
Nie bałeś się odejść z dobrze płatnej posady?
Nie. Byłem rozczarowany swoim byłym pracodawcą i martwiłem się o swoją przyszłość w takiej organizacji.
Bardzo dobrze. Jaka jest twoja recepta na sukces?
Odpowiednie wartości i zasady. Trinity jest jedynym miejscem na ziemi, gdzie jako szef mogę ustalać reguły i nadawać ton. Każdy w naszej firmie ma ważną rolę do odegrania, więc każdy zasługuje na szacunek. Oczekuję więcej od swojej kadry kierowniczej niż od kogokolwiek innego. To kadra menedżerska stanowi o standardach w firmie. Przykład idzie góry... w przeciwnym razie nie mogę oczekiwać tego samego od reszty pracowników. Zauważ, że jeśli doliczysz czas, jaki ludzie spędzają, by dojechać do pracy, to wychodzi na to, że poświęcają 10 godzin dziennie Trinity. Jako pracodawca musimy to szanować i czynić z naszej firmy dobremiejsce do pracy. Rolą kadry kierowniczej jest stworzyć i wspierać otwarte, szczere i pełne wyzwań środowisko biznesowe. Ooczekuję podobnego podejścia od naszych klientów. Po pierwsze każdy z nich jest równy. Żaden z nich nie jest ważniejszy. Klienci muszą szanować naszą pracęi nie mogą źle traktować naszych pracowników.
A jeśli ich źle potraktuje?
Zdarzyło się, że z tego powodu rozwiąliśmy umowy. Jednak zawsze próbuję interweniować zanim do tego dojdzie. Aczkolwiek dla nas ważniejszy jest pracownik i atmosfera w firmie niż dąsający się klient z problemami. Jeśli jest on zestresowany, to nie będzie efektywnie pracował. To się przełoży na innych klientów. Czasami lepiej zrezygnować z jednego, by Trinity mogło iść dalej. Atmosfera jest u nas take dobra, że nawet urzędnikom skarbowym się podoba.
To znaczy?
Każdemu się wydaje, że urzędnik skarbowy oznacza problemy. My rozumiemy, że oni mają ważną pracę do wykonania.Traktujemyich szacunkiem i. Dlatego urzędnicy wpadający na kontrole do Trinity lubią to miejsce. Z racji specyfiki naszej pracy często tu są, ale i zawsze kontrole mijają bezstresowo. Czasami za bardzo pilnują protokołu, boją się przyjąć od nas filiżanki kawy z obawy, że to źle zostanie odebrane. Każdy kiedyś musi odpocząć..
Czyli nie masz problemów z urzędami?
Raczej nie. W ciągu ostatnich dziewięciu lat widziałem jak one się zmieniają. Stają się coraz lepszymi miejscami. Mieliśmy tu setki audytów. Utrzymuję z nimi dobre, profesjonalne stosunki.
Wydaje się, że z każdym ci się wspaniale układa w Trinity. Teraz powiedz jakie masz problemy?
Chyba oddanie kontroli nad firmą. Choć jestem założycielem i dyrektorem zarządzającym, to nie ja decyduję o wszystkim. Parę lat temu doszło do „zamachu stanu” w Trinity. Pewnego dnia wiceprezes wkroczył do mojego gabinetu wraz z kierownikiem biura i oświadczyli mi, że jestem odsunięty od pewnych spraw w firmie. Spowalniałem proces decyzyjny, przez co ich życie stawało się nie do zniesienie. Od tamtej pory nie zajmuje się IT, HR i wewnętrzną księgowością. Kiedy to się stało przekroczyliśmy próg 100 pracowników. Moi współpracownicy uznali, że nie potrafię sobie poradzić ze wszystkim. Firma musiała się rozwijać, a oni musieli zareagować.
Tak po prostu pozwoliłeś im wejść ci na głowę?
Zaufałem im. Przyznam szczerze, że przez jakiś czas chodziłem obrażony. Jednak sam ich zatrudniałem na kierownicze stanowiska i nigdy się na nich nie zawiodłem. Wiedziałem, że robią to dla dobra firmy. Czasami trzeba wiedzieć, kiedy w pewnych sprawach należy przekazać pałeczkę..
Twoja firma cały czas się rozwija. Jakie masz plany na przyszłość?
W najbliższym czasie otwieram biuro w Poznaniu. To będzie czwarty oddział Trinity w Polsce. Tak jak każdy powinien, inwestujemy w informatykę. Poza tym rozglądam się na rynku Europy środkowowschodniej, czy nie wejść do kolejnego kraju. Oprócz tego, staram się cieszyć chwilą. Dziś jestem prezesem Trinity, jutro mogę zamiatać ulice. Cieszmy się dniem dzisiejszym, bo tylko to naprawdę mamy.
Ja witałem gości, a pozostali pracownicy robili wrażenie zajętych. Po skończonym spotkaniu meble zostały oddane i znów siedzieliśmy na podłodze.
Tom Ravensdale
Czasami lepiej zrezygnować z czegoś, by Trinity mogło ruszyć do przodu. Wydaje mi się, że u nas atmosfera jest na tyle dobra, że nawet urzędnikom skarbowym się podoba.
Tom Ravensdale
Pewnego dnia mój wiceprezes wkroczył do mojego gabinetu wraz z kierownikiem biura i oświadczyli mi, że jestem odsunięty od pewnych spraw w firmie.