Nastrój, procesy myślowe, przyjęte kalorie, spalone kalorie, sen, przeczytane książki, obejrzane filmy, przebiegnięte kilometry, wykonane ćwiczenia, odwiedzone miejsca – dzięki mobilnym technologiom nawet najmniej znaczące fakty z naszej codzienności coraz łatwiej poddają się wszechstronnym pomiarom i analizom. A to dopiero mierzenia życia.
“Za dużo tego wszystkiego. Nie ogarniam” – przebiega nam nieraz przez myśl, gdy zdajemy sobie sprawę, że po raz kolejny nasze noworoczne postanowienia szlag trafił, że znowu nie udało się nam systematycznie chodzić na basen, że zapomnieliśmy tytułu filmu widzianego przed miesiącem, że znów zarwaliśmy noc, że nie trzymamy się zasad naszej diety.
Wszystkim, którym codziennym zabieganie lub wrodzone lenistwo utrudnia “zapanowanie nad własnym życiem”, coraz skuteczniej z pomocą przychodzi technologia: niezliczone aplikacje mobilne, osobiste rejestratory i czujniki pozwalają nam dokładnie zapisywać i analizować najbardziej prozaiczne aspekty codzienności.
Dzięki zgromadzonym danym łatwiej wprowadzić w nasze życie upragniony porządek, żyć zdrowiej i efektywniej wykorzystywać czas. Entuzjaści tego trendu twierdzą, że wkraczamy w erę self-trackingu, której efektem ma być Quantified Self (dosłownie “zmierzona jaźń”). Tak też nazywa się ich organizacja.
Zmierzyć wszystko
Motto grupy Quantified Self brzmi ”Samopoznanie dzięki danym”. Rzućmy okiem, jakie dane na temat naszego życia możemy już dzisiaj gromadzić na własny użytek, bazując na przeróżnych opaskach, czujnikach i smartfonach z GPS-em.
Moodscope i Moodpanda zmierzą nasz nastrój, Jawbone Up i Proactive sleep pomogą nam m.in.zarządzać naszym snem, Lumosity pokaże, jak jest z naszymi zdolnościami intelektualnymi. Goodreads przypomni książki, jakie czytaliśmy, Foursquare pokaże, gdzie byliśmy, Last.fm wyliczy piosenki, których najczęściej słuchaliśmy. Runkeeper, MapMyFitness, Nike+, Endomondo i wiele podobnych zmierzą, jak długi był nasz poranny jogging i ile kalorii udało się nam spalić.
Fitbit określi liczbę kroków w ciągu dnia, Nutrino i LoseIt pomogą oszacować, ile kalorii przyjęliśmy w trakcie posiłków. Waga Withings pokaże zawartość tłuszczu w naszym organizmie, CorTemp udostępni statystyki temperatury ciała.
Można też skorzystać z aplikacji Mint, która przez połączenie z naszymi rachunkami bankowymi pozwala przeanalizować strukturę wydatków. Narciarze pokochają Ski Tracks, aplikację Strava docenią rowerzyści.
Lepsze życie, lepsze zdrowie
– Dzięki aplikacji mierzącej mój sen wiem, kiedy dobrze śpię, a kiedy nie, mogę też ustawić swój budzik w ten sposób, by zadzwonił dokładnie w chwili, gdy mój sen jest płytki. W efekcie łatwiej jest mi się obudzić – przekonuje Ania z Warszawy, na co dzień korzystająca przede wszystkim z aplikacji dla biegaczy. Dzięki niej może sprawniej przygotować się do 10-kilometrowego biegu, w którym chce wziąć udział.
Krzysztof Kornas, jeden z koordynatorów polskiego oddziału organizacji Quantified Self, tak mówił o zaletach monitorowania swojego życia w wywiadzie dla serwisu Gadzetomania.pl:
Ale self-tracking służy nie tylko optymalizacji naszych nawyków. Jak zauważa dziennikarz portalu thenextweb.com stałe monitorowanie funkcji życiowych może już wkrótce zrewolucjonizować świat medycyny: firma Proteus Digital Health już dziś pracuje nad zaledwie milimetrowym czujnikiem, który połknięty, będzie komunikował się z noszoną na ramieniu opaską przesyłając m.in. dane na temat pracy serca. Być może w przyszłości takie nadajniki pozwolą z wyprzedzeniem diagnozować ryzyko zawału?
Mierzyć, czy nie mierzyć?
I choć idea “zmierzonej jaźni” wydaje się bardzo atrakcyjna, nie brakuje jej krytyków. Niektórzy zwracają uwagę, że gromadząc tak ogromne ilości danych na temat swojego życia dajemy prezent licznym korporacjom, które użyją ich, by jeszcze dokładniej sprofilować swoją ofertę i skuteczniej wyciągnąć od nas pieniądze. Po informacje o naszej prywatności chętnie sięgnęłyby też bez wątpienia agendy rządowe.
Inni mówią z kolei o szkodliwości postępującej “kwantyfikacji” naszego życia: przeliczaniu przyjaźni na liczbę znajomych na Facebooku, przyjemności ze spaceru na liczbę kroków i zamienianiu marzeń sennych w zoptymalizowany proces regeneracji ciała. A jednak self-tracking wydaje się bardzo kuszący. Dlaczego?
Psycholog Piotr Mosak z Centrum Doradztwa i Terapii twierdzi, że poza wrodzoną ludzką ciekawością siebie, powoduje nami coś jeszcze. – Współczesna kultura sprawia, że ludzie są skupieni na sobie, na własnych osiągnięciach, wynikach, wyglądzie i wydolności – mówi psycholog. Mosak podkreśla jednak, że jeśli chęć monitorowania siebie samego nie przybiera rozmiarów obsesji, nie jest niczym niebezpiecznym.
Wymierne opisywanie swoich aktywności, takich jak np. bieganie, pozwala nam bowiem łatwiej osiągać nasze cele: – Nie ma nic złego w tym, że w ten sposób podnosimy jakość naszego życia, co z kolei rodzi radość i poczucie satysfakcji – mówi Piotr Mosak.
A jak inaczej nazwiesz Nike+? Spójrz na to (Ivan zdejmuje czarną opaskę z dłoni), ta bransoletka sprawdza poziom mojej aktywności fizycznej w ciągu dnia. Dzięki niej ćwiczę znacznie częściej i jestem bardziej aktywny, a w rezultacie jestem w lepszej formie. Każdego dnia mam wyznaczoną ilość punktów, które muszę zebrać. Opaska mierzy, ile mi zostało do zrobienia. Używam jej w życiu codziennym. CZYTAJ WIĘCEJ
Krzysztof Kornas
Quantified Self
Self-tracking dostarcza naprawdę skutecznej motywacji i uczy zdrowo rozumianej dyscypliny i odpowiedzialności. Weryfikuje też, czy jesteśmy w ogóle w stanie osiągnąć to, co sobie wymarzyliśmy. CZYTAJ WIĘCEJ