Czy chłopcy są biologicznie uwarunkowani do stosowania przemocy, a dorosły mężczyzna nie jest prawdziwym facetem, jeśli nie lubi się bić? W polskim społeczeństwie wciąż panuje wiele mitów wokół męskiej agresji. O tym, czy musi być ona atrybutem męskości rozmawiamy z psycholog Barbarą Stawarz.
Barbara Stawarz, psycholog: To nie jest oczywiste, że dzieci bawiące się bronią na pewno będą agresywne. Stają się bowiem takie przede wszystkim z innych powodów. Ta agresja tylko uruchamia się przez to, że dziecko bawi się w wojnę. Tylko pytanie, czy my na pewno wciąż mamy do czynienia z różnicą poziomu agresji u chłopców i dziewcząt. Istnieją badania, które tłumaczą, że agresja jest skorelowane głównie z poziomem testosteronu, ale dziś widać, że dziewczynki również bywają bardzo agresywne. Agresję rodzi bowiem frustracja.
Jeśli stroni się od agresji, nie lubi przemocy to nie jest się prawdziwym mężczyzną?
To straszny stereotyp. Agresja czasem musi zostać ujawniona, tylko pytanie w jaki sposób? Gdy kierujemy nasze frustracje na kogoś innego, nigdy nie jest to powód do dumy, czy zadowolenia.
Jeśli facet nie umie się bić powiedzą, że to ciepła klucha, a może i ciota.
To kolejny bardzo stary stereotyp, że mężczyzna jest prawdziwym facetem tylko wtedy, gdy ujawnia agresję. Niestety to bzdury. Płeć jest bowiem zdeterminowana przez inne cechy niż to, czy ktoś potrafi i lubi się bić, strzelać etc. Jest przecież mnóstwo kobiet bardzo agresywnych, które wcale nie stają się z tego powodu mężczyznami.
"Chłopcy są biologicznie uwarunkowani do zabawy w wojnę. Jak im rodzice nie kupią atrap broni to będą strzelać z patyka znalezionego w lesie" - twierdzi jeden z czytelników. To naprawdę uwarunkowanie biologiczne, czy może jednak społeczne?
Biologiczne? No raczej nie. Chyba, że przystaniemy do tej opinii, że wszystko tylko przez testosteron. Tymczasem ja jestem przekonana, że tu decydują głównie uwarunkowania społeczne. Dlatego, że w taki sposób ukształtowane były role społeczne, iż mężczyźni walczyli i dbali o bezpieczeństwo, a kobiety zajmowały się innymi sprawami. To jednak nijak ma się do uwarunkowań biologicznych. Równie dobrze możemy sobie bowiem wyobrazić społeczeństwo, gdzie mężczyźni nie wstydzą się opiekować dziećmi i prowadzić dom, a to kobiety dbają o ich bezpieczeństwo.
To trochę obraz społeczeństw skandynawskich. Znad Wisły taki niestereotypowy Szwed, czy Norweg w fartuszku i z gromadką dzieci dokoła wydaje się jednak mniej atrakcyjny niż Amerykanin ze strzelbą, który tylko wypatruje intruza na swojej posesji.
Bardzo przepraszam, ale w moich oczach taki Skandynaw jest o wiele bardziej męski od tego spoconego, brzuchatego Amerykanina z bronią w ręku.
Nie oszukujmy się. W oczach wielu ludzi broń dodaje atrakcyjności.
Może w oczach innych mężczyzn. Broń to zewnętrzny atrybut pokazujący możliwości zrobienia krzywdy. Dlatego jest potrzebna mężczyznom, którzy czują się bardzo słabi wewnętrznie. Muszą pokazywać swoją siłę i straszyć wszystkich dokoła tym, że mogą łatwo skrzywdzić każdego człowieka. No ale cóż to za męska filozofia? Równie dobrze tę broń może mieć kobieta i na swej kobiecości dużo nie straci. Zawsze chodzi tylko o leczenie kompleksów.
Właściwie wszystkie, co robią faceci służy przypodobaniu się kobietom. One wciąż oczekują, że będziemy myśliwymi, strażnikami, którzy nie zawahają się zabić.
Jest raczej tak, że niektórzy mężczyźni obarczają dziś kobiety odpowiedzialnością za to, że nie potrafią odnaleźć się w świecie, do którego nie pasują stereotypowe role. Tłumaczą, że nie chcą wcale sięgać po przemoc, no ale to kobiety od nich tego wymagają. A ja nie wiem, czy kobiety tak bardzo lubią powierzchownie silnych facetów. Te równie powierzchownie myślące, być może tak. Bo jesteśmy oczywiście uwarunkowane też przez pewne utrwalone wzorce kreowane przez popkulturę. Jednak czasem takie panie same zbyt boleśnie płacą za fascynację macho, który okazał się też damskim bokserem. I później nie są już takimi fascynatkami "silnego" faceta.
A ten niepozorny, który nie rwie się co chwilę do bójki na pewno jest tchórzem? Może w obliczu prawdziwego zagrożenia on popiszę się większą odwagą niż facet, który przekonuje wszystkich dokoła, że w każdym domu potrzebna jest broń?
Jasne, że może tak się zdarzyć. Psychologia od dawna tłumaczy, że otaczanie się bronią oznacza kompleks kastracyjny. Oto cała tajemnica. A facet z kompleksami to zawsze facet słaby. Niezależnie do tego, jak wielu osób nie byłby w stanie pobić, czy zastraszyć bronią.