Eugeniusz Kłopotek, jak na ludowca przystało, wakacje spędza głównie na pracy przy żniwach. I choć sam za kierownicę kombajnu nie wsiada, na brak obowiązków nie narzeka. – Doskonale się przy tym relaksuję, zwłaszcza po powrocie z Wiejskiej. Niejednemu politykowi z półki zapalczywych poleciłbym taką kurację – mówi.
Prowadzi pan gospodarstwo, hoduje gęsi. Znajdzie się czas na urlop?
Eugeniusz Kłopotek: Musi. Za parę dni kończę żniwa i jadę nad Morze Bałtyckie na tydzień, dwa.
Właśnie, trwają żniwa. Jak wygląda pana przeciętny dzień?
6:20 pobudka. O 7 jestem już w pracy i w zależności od tego, co akurat w polu robimy, zajmuję się różnymi rzeczami. Do domu wracam po południu, bo żona często krzyczy, że za długo siedzę (śmiech).
Wsiada pan za kierownicę traktora lub kombajnu?
Na kombajn nie, bo powiem panu, że najgorzej jest jak szef przeszkadza kombajnistom i wtrąca się im w robotę. Kierownik ma rozdać dyspozycje i wrócić do swojej pracy, która przede wszystkim polega na pilnowaniu kasy, bo to, co płacą w stosunku do poprzedniego roku, to woła o pomstę do nieba! Kierownik wyskakuje też na pola i patrzy w niebo, bo od tego żniwa zależą najbardziej. Dzisiaj na przykład nas zlało i nie rady wyjechać na pole. Ale muszę też powiedzieć, że na ciągnik wsiadam: mam uprawnienia i czasem trzeba. Jak brakuje traktorzysty, nie ma wyjścia. Słomę też często widłami podaję.
Udały się te tegoroczne żniwa?
No tak, plony bardzo ładne, dobre było przezimowanie, wiosna też, tyle że tak jak powiedziałem: cena katastrofalnie niska, o połowę niższa niż w zeszłym roku. Takie skoki cenowe rozbijają planowanie i gdyby nie płatności obszarowe (z Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa - red.) bylibyśmy pewnie stratni.
Żniwa to bite kilka tygodni pracy, i to właśnie podczas urlopu. Chyba w sezonie politycznym nie spieszy się panu do wakacji.
Przeciwnie, dzisiaj usprzętowienie jest tak wysokie, że żniwa nie są problemem czy jakąś katorgą. Jak jest dobra pogoda to naprawdę praca w polu może sprawiać przyjemność. Zresztą, ja się doskonale relaksuję w tej pracy zawodowej, zwłaszcza po powrocie z Wiejskiej.
Woli pan towarzystwo gęsi od towarzystwa posłów?
Ha, aż tak to nie, ale naprawdę z przyjemnością wracam do domu. Przebywanie wśród zwierząt i w naturze działa na człowieka kojąco i niejednemu politykowi z półki tych zapalczywych poleciłbym taką kurację. Jednemu z drugim przydałaby się odmiana: gdyby trochę popracował przy owieczkach, gdybym go puścił w pole po słomę, odechciałoby się agresji i złości.