W klipie zapraszających użytkowników Wykopu na sesję pytań i odpowiedzi na kazdy temat, Jarosław Gowin z dumą stwierdził, że grał "wyczynowo" w piłkę nożną. Pewnie dlatego, że grał "wyczynowo", a nie "zawodowo" nabawił się kontuzji i dzisiaj jest tylko kibicem. - Wisła, zdecydowanie Wisła. I to pomimo tego, że mój macierzysty klub Czarni Jasło był i nadal jest zaprzyjaźniony z Cracovią - przyznaje były minister sprawiedliwości.
Niestety nie. Głównie za sprawą kontuzji, która ciągnie się za mną jeszcze z czasów mojej gry wyczynowej. Ale teraz nawet gdyby zdrowie pozwalało, to nie miałbym czasu.
Więc nie miał pan bronić strzałów Donalda Tuska [Gowin był bramkarzem - przyp. red.]?
Jedyny raz kiedy graliśmy razem, zarówno on jak i ja byliśmy w polu, ale w tym samym zespole. Wtedy jeszcze graliśmy w jednej drużynie. Naszej bramki bronił wtedy śp. Grzesiu Dolniak.
Skoro nie na murawie, to pewnie można spotkać pana na trybunach.
Tak, chociaż też nie mam tyle czasu na oglądanie meczów, ile bym chciał. W Warszawie w ogóle nie mam telewizora, ale staram się być na bieżąco, czytam relacje z meczów i chyba ciągle mogę uchodzić za znawcę.
To po której stronie barykady stoi pan w odwiecznym krakowskim konflikcie Wisła - Cracovia?
Wisła, zdecydowanie Wisła. I to pomimo tego, że mój macierzysty klub Czarni Jasło był i nadal jest zaprzyjaźniony z Cracovią. Ale kiedy grałem w piłkę i ona była dla mnie całym życiem, czyli w latach 70., Wisła była bezapelacyjnie najlepsza. Podobnie zresztą jak w latach 2000. Pamiętam doskonale tę świetną drużynę, a Cracovia pałętała się po dole tabeli albo po niższych klasach. Długo mógłbym wymieniać nazwiska wybitnych piłkarzy Wisły. To była drużyna na poziomie europejskim.
Kiedy rozmawiam z politykami o ich pasjach i sposobach na wypoczynek jest jedna prawidłowość: ich żony nie podzielają ich pomysłu na spędzanie wolnego czasu. Pana rodzina też nie interesuje się piłką?
Niestety trafił pan w punkt. Nie tylko żona, ale co gorsza nawet synowie nie interesują się piłką nożną. Kompletna klęska wychowawcza. (śmiech)
Ale zamiłowanie do gór zapewne podzielają. Tam spędzacie wakacje?
W tym roku miałem tylko tydzień wakacji, ale rzeczywiście spędziłem go w górach. I to w taki miejscu, gdzie nikt nie mógł mnie odszukać. Niestety politycy tracą prywatność, a mnie zależało, żeby przed tymi wyborami wewnętrznymi w PO wyciszyć się. Nie tylko odpocząć fizycznie, ale i wewnętrznie skupić, przemyśleć pewne sprawy, pomedytować. I udało się.
Prywatność można łatwo odzyskać wyjeżdżając za granicę. Próbował pan odnaleźć się w innych niż polskie górach?
Nie. Ja w ogóle rzadko wyjeżdżam za granicę. Jestem prowincjuszem i jestem bardzo przywiązany do Polski, także turystycznie.
Więc tylko Polska. A czy tylko góry, czy także polskie morze?
Nie, w górach jest coś niezwykłego. Nie jestem alpinistą i nie mogę chodzić po wysokich górach ze względu na nadciśnienie, ale w tym niespokojnym pejzażu Tatr ja odnajduję swój spokój. Lubię też Beskid Sądecki.
I rozumiem, że tutaj już efekty wychowawcze są lepsze niż w przypadku piłki nożnej?
Raczej tak, chociaż moje dzieci są już dorosłe, studiują i same organizują sobie wakacje.