Los świeżo upieczonych absolwentów, którzy starają się stawiać pierwsze kroki na usłanym wybojami rynku pracy, nie jest łatwy. Niepoparta bogatym doświadczeniem zawodowym adnotacja "mgr" przed nazwiskiem przeważnie kiepsko się sprzedaje, więc młodzi bezrobotni łatwo popadają w desperację. Ta nie jest oczywiście dobrym doradcą, o czym przypomniał "Dziennik Gazeta Prawna", ostrzegając przed "najgorszymi zawodami dla młodych".
Na liczącej 20 pozycji liście "Dziennika Gazety Prawnej" (kolejność przypadkowa, bo "każda z tych robót to zgroza") nie brakuje stałych punktów tego typu zestawień, czyli stanowisk telemarketera, kasjera w supermarkecie i pracownika call center. Niemniej można na niej znaleźć również pozycje zaskakujące. Ilu absolwentów myśli bowiem ze wstrętem o stażu w kancelarii prawnej czy byciu menadżerem niskiego szczebla bądź copywriterem?
"DGP" przekonuje jednak w żartobliwym tonie, że i te funkcje potrafią przytłoczyć bezmiarem swoich wad. Stażyści w kancelariach prawnych muszą nie tylko zapewniać obsługę gastronomiczną swoim przełożonym, dostarczając dania z ich ulubionych restauracji, ale i wykonywać inne czynności, od których etatowi pracownicy trzymają się z daleka. Porządkowanie akt, przekopywanie ustaw w poszukiwaniu bliżej nieokreślonych przepisów i zmaganie się z administracyjnymi formalnościami. Takich atrakcji początkujący prawnicy mają pod dostatkiem.
Równie nieciekawie, zdaniem "DGP", wygląda start w branży copywriterskiej. Zamiast pracy nad zleceniami od rekinów światowego biznesu młody copywriter musi się zmagać z mniej wymagającymi i pociągającymi zadaniami. To na jego barkach spoczywa np. przyszłość tanich leków na wstydliwe przypadłości czy jeszcze tańszego jedzenia dla zwierząt domowych.
Cóż jednak jest złego w byciu menadżerem niskiego szczebla (młodszy specjalista do spraw…)? "DGP" odpowiada: monotonia znana z niższych szczebli (porządkowanie dokumentów, przysłowiowe parzenie kawy) oraz dodane do niej nowe obowiązki, które sprowadzają się do usługiwania w jeszcze większym zakresie wyżej postawionym kolegom.
Ponadto "DGP" nie poleca stanowiska office managera, którego nazwa może i brzmi dumnie, ale nie wychodzi poza zakres funkcji sekretarki i "zapchaj dziury", czyli pracownika zastępującego w nagłych sytuacjach dowolnego kolegę z biura.
Na "czarnej liście" znalazły się także następujące zawody: ochroniarz (dawniej nazywany "cieciem"), dostawca jedzenia, kurier ("zleceń jest tyle, że nie masz czasu się wysikać i zjeść"), nauczyciel (czyli praca dla desperatów niebojących się hord rozwydrzonych i bezczelnych dzieci), hostessa, dziennikarz oraz przedstawiciel handlowy ("Noś przy sobie gaz pieprzowy i surowe mięso dla psów (nienawidzą domokrążców jeszcze bardziej niż listonoszy i gazowników").