
Ponowny wybór Donalda Tuska na szefa PO to formalność, a Jarosław Gowin nie ma żadnych szans i najprawdopodobniej wkrótce wyleci z partii – taki obraz wyłania się z rozmów dziennikarza "Newsweeka" z działaczami Platformy.
Kampania Gowina wśród polityków PO budzi więcej złości niż sympatii. – Ludzie uważają, że otwarta krytya Tuska to atak na Platformę i podcinanie gałęzi, na której wszyscy siedzimy – tłumaczy mi jeden z posłów PO. Działacz z Mazowsza dodaje: – Gowin powiedział kiedyś, że łączenie mandatu radnego z posadą w komunalnej czy wojewódzkiej spółce jest patologią. Jak mogę kogoś takiego popierać? Przecież wypowiedź dotyczyła także mnie!
Co do przyszłości lidera platformerskich konserwatystów, krążą różne scenariusze wydarzeń. Pierwszy przewiduje, że Gowin bardzo szybko z hukiem wyleci z PO. "Premier stwierdził, że Jarek swoimi pisowskimi ciągotami i takimi głosowaniami, jak to w sprawie progu ostrożnościowego, stawia się poza partią. Powiedział też, że po zakończeniu wyborów Gowina prawdopodobnie nie będzie już w Platformie" – relacjonuje jedno ze spotkań Grzegorz Lipiec, działacz krakowskiej PO.
Jednego można być pewnym: do dawnych relacji z Tuskiem nie ma powrotu. Drogi obu kandydatów ostatecznie rozeszły się trzy miesiące temu, gdy Gowin odbierał w Pałacu Prezydenckim dymisję ze stanowiska ministra sprawiedliwości. Po zakończeniu oficjalnej części Bronisław Komorowski zaprosił Tuska i Gowina na lampkę wina. Rozmowa miała być kurtuazyjna, ale atmosfera nie była przyjemna. – Walcz, chłopie, walcz – rzucił na koniec poirytowany Tusk. – Możesz być spokojny, będę walczyć – odrzekł Gowin. To była ich ostatnia rozmowa.
Przy okazji wyborów szefa PO zagadką pozostaje postawa Grzegorza Schetyny, który jeszcze do niedawna obsadzany był w roli największego rywala Tuska. Z nieoficjalnych doniesień wynika, że ludzie Schetyny w wyborach mają zamiar oddawać głosy nieważne, czyli skreślać obydwu kandydatów. Z jednej strony są świadomi, że to premier jest murowanym zwycięzcą, a z drugiej nie chcą jednak, by wygrał z olbrzymią przewagą i dostał silny mandat. "Nie chcę zabić Tuska. Chcę go tylko szturchnąć, powiedzieć mu: gościu, ustatkuj się, nie tędy droga" – mówi w "Newsweeku" jeden ze "schetynowców".
Źródło: "Newsweeek"

