Poseł PiS Marek Suski to malarz i karykaturzysta
Poseł PiS Marek Suski to malarz i karykaturzysta Fot. Sławomir Kamiński / AG / Marek Suski
Reklama.
Czytałem, że od trzech lat nie był pan na urlopie. Prawda to?
Marek Suski: Nie do końca, bo rok temu udało mi się na chwilę wyskoczyć, ale rzeczywiście, na tegoroczne wakacjach nigdzie się nie wybieram. Wynika to przede wszystkim z natłoku zajęć, organizujemy duże wydarzenie we wrześniu, więc na przykład teraz jadę w tej sprawie do Krakowa. Ale prawda jest też taka, że wypoczynek w domu mi po prostu pasuje.
A co pan tam robi?
Mam ogródek, zajmuje się przeróżnymi roślinami. W tym sensie kontaktu z naturą mi nie brakuje. Poza tym od lat maluję obrazy, a wakacje to jedyny moment, kiedy mam na to czas.
Skąd się wzięła ta pasja?
W mojej rodzinie było paru malarzy i architektów. Prababcia studiowała nawet malarstwo w Paryżu, także te rodzinne zdolności od dziecka funkcjonowały. Jako mały chłopak chodziłem na zajęcia do pracownic plastycznej, która moje zainteresowania jeszcze rozbudziła. Ukończyłem też szkołę techniki teatralnej, gdzie było malarstwo.
Maluje pan tylko dla przyjemności? Nie zarobkowo?
Teraz wyłącznie hobbystycznie, ale jeszcze w PRL-u na tym zarabiałem. I powiem szczerze wyciągałem więcej niż wynosiła średnia miesięczna pensja. Oprócz tego robiłem też projekty graficzne i budowałem makiety obiektów budowlanych. Ale dzisiaj wyłącznie malarstwo.
I co jest na tych obrazach?
Różnie, to są często portrety rodzinne, martwa natura, pejzaże, mniejsze obrazy alegoryczne, trochę kopii starych mistrzów. Lubię też rysować karykatury. Kiedyś przedstawiłem Niesiołowskiego jak trutnia i Tuska jako tarantulę (śmiech).
Ile czasu poświęca pan w wakacje na malowanie?

Co najmniej kilka godzin. Jak już do czegoś się biorę, to na poważnie. Kiedyś, kiedy na tym zarabiałem, zdarzało się, że wstawałem rano i malowałem do pierwszej w nocy z przerwą na jakiś posiłek. Na tych wakacjach na razie stoi jeden obraz i na mnie czeka. Przyjdzie deszcz i nie będzie jak pracować w ogródku, to w końcu się nim zajmę.