– Nigdy nie miałem takiej sytuacji, żeby dziewczyna poznana na wakacjach stała się moją miłością. Co prawda, wyjeżdżałem z koleżankami, nawet z Hanną Gronkiewicz-Waltz, ale, jak widać, nic z tego się nie urodziło – mówi naTemat Ryszard Kalisz.
Ryszard Kalisz: Średnio, bo w moim przypadku to raczej nie działało. Oczywiście, jako młody chłopak sporo wyjeżdżałem na przeróżne obozy i kolonie, ale nigdy nie zdarzyło się tak, by wakacyjna znajomość przerodziła się w większą miłość.
Ale dziewczyny pan poznawał?
No tak, miałem taką jedną, z którą nawet wyjeżdżałem na wakacje. W latach 70. spędziliśmy wspaniałe wakacje nad jeziorem, między Sejnami a Augustowem. Potem wyjeżdżaliśmy już tylko do pracy. W 1978 roku pojechałem za nią do Londynu i czas dzieliliśmy między pracę i wypoczynek. Ja pracowałem na przykład jako murarz, kucharz, kierowca mikrobusu. I tak jeździliśmy po Europie, od roboty do roboty.
Mieliście jakąś "swoją piosenkę", jak to w przypadku takich miłości bywa?
Była taka "Warszawa jest pusta bez ciebie', którą non stop słuchaliśmy. Z wakacjami kojarzą mi się też "Sokoły". Mnóstwo takich melodii było.
A co z tymi typowo wakacyjnymi znajomościami? Zapamiętał pan którąś?
Tak, mnóstwo zostało w pamięci. Jeździłem z różnymi ludźmi, nawet z Hanną Gronkiewicz-Waltz, choć, jak widać, nic się z tego nie urodziło (śmiech). Sporo osób poznałem też w Paryżu w 1985 roku, gdzie zostałem zaproszony przez dwie koleżanki. Ale miłości nie było. Ja mam system, który polega na tym, że jak odpoczywam, to odpoczywam, nie zajmuję się innymi sprawami.
Jak to wygląda dzisiaj? Na wakacjach ma pan szanse na zawiązywanie znajomości?
Moje wakacje są warunkowane przez to, że jestem rozpoznawalnym posłem, więc to jest wręcz bardzo aktywny wypoczynek. Lubię polskie morze i kiedy tam jadę, ciągle podchodzą do mnie różne osoby, oczywiście także kobiety. Fotografują się, rozmawiają, chcą się miło zapoznać. To już nie te czasy wakacyjnego spokoju, co kiedyś.