
W weekendowy wieczór odwiedziłam bar mieszczący się w warszawskiej Hali Koszyki. Niedziela i deszcz, momentami zamieniający się w ulewę – kiepskie warunki na imprezę. Jednak mimo to, w Koszykach cała przestrzeń przy ladzie oraz niewielkie patio było wypełnione ludźmi w moim wieku, tańczącymi radośnie. Co w tym dziwnego? To, że bawili się w najlepsze w rytm... bigbitu, który znów jest mocno "na fali".
Czym jest Big beat?
Z angielskiego "mocne uderzenie". Bardzo popularny w latach sześćdziesiątych i na początku lat siedemdziesiątych XX wieku styl muzyki młodzieżowej, wyparty później przez inne style muzyki rockowej. Przedstawicielami big-beatu światowego byli we wczesnym okresie swojej twórczości The Beatles. Utwory bigbitowe charakteryzowały się łatwą linią melodyczną, prostymi tekstami i - bardzo często - szybkim rytmem. CZYTAJ WIĘCEJ
Do takiego stanu rzeczy niewątpliwie przyczynił się koncert Zbigniewa Wodeckiego na Off Festivalu, który co prawda wykonawcą stricte bigbitowym nie jest, ale ma z tą muzyką dużo wspólnego. Już na długo przed samym wydarzeniem, występ wywoływał spore emocje. "Nie mogę, Wodecki na Offie!" pisali na Facebooku przez kilka dni nie tylko zajmujący się muzyką znajomi, ale i zupełni laicy. Wszystkim wydawało się to dziwne i śmieszne, że taki "dinozaur" jak Zbigniew Wodecki wystąpi na festiwalu muzyki alternatywnej.
Jak wyszło? Świetnie. Wielu uczestników koncertu całkowicie zaskoczyły jego wczesne kompozycje, które w Katowicach wykonywał wraz z zespołem Mitch&Mitch. – Absolutnie najlepszy koncert festiwalu, przepiękne utwory, zaskakujące aranżacje – mówił mi Jacek Marczuk, redaktor Porcys.pl. "To jest serio wczesny Wodecki?" pytali ludzie na koncercie. Przez wielu z nich występ został uznany za muzyczne wydarzenie roku, oprócz świetnych aranży pełne także i radosnych momentów, jak na przykład ten, kiedy Zbigniew Wodecki zaczął wykonywać na scenie Moon Walk.
Jestem na tak.
