Janusz Palikot ma poważny problem. Nie dość, że szeregi jego partii opuszcza coraz więcej posłów, to w Białymstoku partię opuścił jej czołowy działacz samorządowy Michał Korol. Właśnie ten polityk w rozmowie z "Czasem Białegostoku" wyjawia ile tak na prawdę kosztowało pierwsze miejsce na liście wyborczej.
Michał Korol nie wypowiada się pochlebnie o swojej byłej partii. Sam z niej odszedł, ponieważ uważa, że jej lider zapomniał na jakich hasłach bazował startując do wyborów w 2011 roku. – W chwili obecnej RP to jedna, wielka bańka mydlana oparta wyłącznie na antyklerykalizmie. Nie ma żadnego programu gospodarczego, społecznego – mówi bez ogródek. Januszowi Palikotowi zarzuca zaś stosowanie polityki, która skutecznie dezorganizuje pracę lokalnych struktur poprzez wywoływanie kłótni pomiędzy czołowymi jej działaczami.
Były już członek Ruchu Palikota, posyła pod adresem swojego byłego szefa poważne oskarżenia. Aby wystartować do wyborów parlamentarnych z pierwszego miejsca, trzeba było zapłacić 50 tysięcy złotych! Za połowę tej kwoty można było kupić ok. 4000 głosów. Reszta z tych pieniędzy przeznaczana była na reklamy, banery, kolacje biznesowe itp.
– Mogę to powiedzieć głośno: Żeby dostać jedynkę było trzeba zapłacić do ręki 50 tysięcy złotych! To typowy projekt biznesowo-polityczny. Sam zainwestowałem w swoją kampanię 25.000 zł i to było za mało.
Michał Korol nie wróży sukcesu w następnych wyborach parlamentarnych partii Janusza Palikota. Twierdzi, bowiem, że partia pozbawiona jest regionalnych członków, którzy mogliby pociągnąć za sobą elektorat. W poprzednich wyborach parlamentarnych w 2011, Ruch Palikota zdobył 10 % poparcia i wprowadził do Sejmu 40 posłów. Ostatnie sondaże nie dają już jednak tak optymistycznych wyników.