Złodzieje czają się wszędzie. Nawet w puszkach z klejem. Ostatnio wpadli na sposób kradzieży farb i klejów ze sklepów budowlanych. Sposób jest prosty. Wynoszą je ze sklepu całkiem legalnie. W domu omijają foliowe zabezpieczenia, wylewają część kleju i wlewają z powrotem rozpuszczalnik. Następnie oddają go do sklepu i żądają zwrotu gotówki. Opakowanie nie wygląda na naruszone, więc sklep nie ma prawa odmówić zwrotu. Towar wraca na półkę i z wadliwym produktem zostaje następna osoba. Okradziona przez cwaniaka.
Sprawa wyszła na jaw zupełnie przypadkiem. Koleżanka wraz z narzeczonym remontuje swoje mieszkanie. Akurat mieli się brać za układanie parkietu, kiedy doszli do wniosku że jedna puszka kleju może nie wystarczyć. Choć pojechali już do innego sklepu, to udało im się kupić produkt tej samej marki. Mieli dwa identyczne opakowania, które niczym się nie różniły. Nie dało się stwierdzić, z którego sklepu dana puszka pochodzi.
Różnice dało się zauważyć po ich otwarciu. Konsystencja kleju w "dokupionej" puszce była zupełnie inna od tej, którą mogliśmy zobaczyć w pierwszej – klej był jaśniejszy. Mimo wszystko, skoro opakowanie było nienaruszone i kupione w renomowanym sklepie, uznali, że wszystko powinno być w porządku. Parkiet został w całości wyłożony, ale nie chciał się trzymać posadzki. Po paru dniach w miejscu, gdzie użyto kleju numer 2 pozostał... biały proszek.
Jako że sami nie pamiętali, który klej pochodził z którego sklepu, złożyli reklamację do obu marketów. Stamtąd sprawę skierowano do producenta, który stwierdził, że w jednym z opakowań... nie było kleju ich firmy, tylko nieznana bliżej konsystencja. Pobrał próbki i przesłał je na badania laboratoryjne, które to potwierdziły.
Od konsultanta tej firmy usłyszeliśmy, że to nie pierwszy raz, kiedy coś takiego się zdarza. – Choć mamy zaplombowane produkty, to ktoś odkrył sposób na to, by ominąć zabezpieczenia – powiedział przedstawiciel producenta klejów. – W jakiś sprytny sposób otwierają opakowania, zużywają pół opuszki, a następnie dolewają rozpuszczalnika. Następnie biorą taki produkt i zwracają do sklepu, mówiąc, że nie wykorzystali wszystkiego – opowiada.
Takie zwroty są na porządku dziennym. Pracownik sprawdza, czy produkt jest nienaruszony. Jeśli wszystko wydaje się być w porządku, przyjmuje puszki i zwraca pieniądze. Towar pod koniec dnia z pewnością trafia z powrotem na sklepową półkę. Przecież nie ma sensu wyrzucać dobrego i nienaruszonego (teoretycznie) produktu, skoro można go sprzedać komuś innemu.
I niestety, zebrała się grupa złodziei, która to wykorzystuje. Myślą, że oszukali system i znaleźli pomysł na tani remont. Przecież okradają tylko gigantyczny sklep. Błąd. Robią to cudzym kosztem – ktoś w końcu trafi na felerną puszkę i zostaje de facto okradziony. Nie wiadomo jak powszechny jest ten proceder. Wiadomo natomiast jak przebiega. Do częściowo zużytej puszki farby lub kleju dolewają rozpuszczalnik lub mieszankę wody z mąką. Po otwarciu nikt nie będzie od razu podejrzewał, że coś może być nie tak.
Koleżanka, która opowiedziała nam historię raczej nie odzyska kilkuset złotych, które wydała na materiały. Powód? Nie da się wskazać winnego, bo kto za to odpowiada? Sklep czy producent? – Za dużo zachodu – mówi zrezygnowana. Tymczasem czekają ją dodatkowe koszty związane z zerwaniem i oczyszczeniem parkietu zabrudzonego wyrobem klejopodobnym. Nie dlatego, że był zły, ale dlatego, że ktoś odkrył jak ominąć plomby.
Można mieć jednak nadzieję, że dni takich osób są policzone. Producent kleju, który został podrobiony wprowadza nowe metody zabezpieczeń. Każda puszka będzie miała na sobie taśmę plombowniczą VOID. Tego zabezpieczenia raczej nie da się ominąć. Raczej. Zaraz ktoś napisze, że się da. Ktoś znajdzie sposób. Przecież Polak potrafi. Gdyby Polak rzeczywiście potrafił, to by stworzył lepszy klej. Jednak Polak nie potrafi, Polak jest złodziejem.