
W wodzie spędziliśmy sporo czasu. Wchodziliśmy do niej i wychodziliśmy, by odpocząć na kocyku. Nawet najmłodsza Ewunia się pluskała. Wydawało się, że wszyscy jesteśmy bezpieczni, bo woda sięgała dzieciom co najwyżej do pasa. Nie mam pojęcia, jak to się stało, ale nagle zobaczyłam, że woda zaczyna zakrywać moje dzieci, a one błyskawicznie oddalają się od brzegu.
Matka podkreśliła w rozmowie z "SE", że najpierw woda zabrała dziewczynki, a dopiero potem chłopców, którzy rzucili się siostrom na ratunek. Kobieta sama chciała uratować dzieci, ale jak przyznała – ona też zaczęła się topić i udało jej się wyjść na brzeg tylko dzięki temu, że złapała się jakiejś gałęzi.
Policja, jak zostaliśmy poinformowani, wciąż wyjaśnia dokładne okoliczności wypadku. Wstępnie jednak można powiedzieć, że dzieci utonęły przez zdradliwość rzeki. Asp. Mieczysław Batór z komendy w powiacie pajęczańskim, który zajmuje się sprawą, wyjaśnił krótko: – W rzece występują duże różnice w wysokościach. Dzieci mogły mieć w jednym momencie wodę na metr wysokości, a krok dalej mogła je już całkowicie zakrywać.
Niestety, zabieranie dzieci na kąpieliska – szczególnie dzikie – w rzece – to "igranie z ogniem", jak określa to Sławomir Gniewoszewski z policji wodnej działającej na terenie Zalewu Sulejowskiego. Przede wszystkim dlatego, że nigdy nie możemy być pewni, jakie będzie dno. – Rzeka zmienia się z dnia na dzień. Jednego dnia woda może mieć pół metra, następnego wypłucze się dno i w tym samym miejscu głębokość dojdzie do trzech metrów – przestrzega nasz rozmówca jednocześnie podkreślając, że nie ma żadnej gwarancji na "stałość" dna.
Profilaktycznie więc lepiej nie zabierać dzieci na kąpiele w rzece. Nawet ułamek sekundy wystarczy bowiem, żeby je stracić. Co jednak zrobić, kiedy już znajdujemy się w kryzysowej sytuacji, kiedy ktoś się topi albo nas samych porwie rzeka?
Kiedy zaś ktoś topi się przy nas, Gniewaszewski podkreśla, by przede wszystkim wezwać pomoc i NIE WCHODZIĆ DO WODY. – Wtedy będzie tylko więcej kłopotów – przestrzega policjant. I radzie, że jeśli mamy pod ręką linę, rzutkę ratowniczą, należy ją rzucić takiej osobie.