To był bez wątpienia jeden z najlepszych brytyjskich seriali ostatnich lat. “Był”, bo ostatnio widzowie kanału e4 obejrzeli ostatni odcinek “Skins”. Ten serial zmienił rynek z kilku powodów. Nie tylko pokazał, jak gorzki i przejmujący może być serial dla młodych ludzi. Jego twórcy pokazali też odmienne podejście do obsady, do scenariusza, promocji w sieci i kwestii wizualnych.
Brytyjski kanał e4 wyemitował ostatni odcinek serialu “Skins”. Zakończył tym samym jeden z najciekawszych projektów telewizyjnych w ostatnich latach. Dla stacji okazał się wielkim sukcesem, a dla rynku bodźcem do sporych zmian.
Ten serial wydawał się z jednej strony sztampowy (kolejny serial o nastolatkach), ale miał w sobie sporą dozę wyjątkowości. Przede wszystkim dlatego, że scenariusz pisali ludzie nieco tylko starsi od potencjalnych widzów - średni wiek scenarzystów to 21 lat.
Stąd też pewnie wzięło się jedno z większych zaskoczeń - po drugiej serii pożegnano się z całą obsadą i zastąpiono ich drugą generacją bohaterów. Chociaż zarówno ja, jak i moi znajomi, pozostałem fanami pierwszej generacji, ryzykowny ruch ze zmianą obsady okazał się sukcesem. Podobny manewr zastosowano więc po czwartej serii.
W sumie widzowie poznali losy trzech generacji, a siódmy, czyli ostatni sezon pokazał późniejsze losy trójki bohaterów z pierwszej i drugiej generacji. Bo to właśnie bohaterowie byli tutaj najważniejsi, co odzwierciedlał sposób narracji. Każdy odcinek skupiał się wokół jednej postaci i to przez jej pryzmat opowiadano historię całej paczki.
Ale serial “Skins” był kamieniem milowym nie tylko ze względu na fabułę i narrację, ale i podejście do całej otoczki. Producenci wiedzieli od początku, że ich widzowie główne informacje czerpią z internetu, nie telewizji.
Dlatego to tam skoncentrowali działania marketingowe, w które mocno zaangażowali nie tylko aktorów, ale i postacie przez nich grane. Poza tym “Skins” doceniano za doskonałą muzykę, która podkreślała skrajne (często dzięki narkotykom) nastroje bohaterów oraz doskonałe, często niestandardowe i bardzo artystyczne zdjęcia.
Ale najważniejszy jest scenariusz. Mocny, szalony, brutalny, smutny, ale i ekstatyczny. Taki, jacy bywają młodzi ludzie.