Ilona Felicjańska zapewnia w jednym z wywiadów, że jest dobrą matką, bo przeszła "kursy wychowywania dzieci". I choć trudno uznać jej argument za wystarczający, eksperci twierdzą, że takimi szkoleniami warto się zainteresować, a "papier na rodzicielstwo" nikomu nie zaszkodzi.
Modelka i celebrytka Ilona Felicjańska, której barwne prywatne życie od lat jest pod baczną obserwacją tabloidów, w niedawnym wywiadzie dla “Faktu” mówiła o swoich rodzicielskich kompetencjach. Podkreślała, że nikt nie powinien zarzucać jej, że jest złą matką, bowiem w przeszłości przeszła “kursy wychowywania dzieci”.
Na taki argument polskiej celebrytki wiele osób zareaguje co najwyżej śmiechem, bo pomysł, że wychowywania dzieci można nauczyć się na kursie czy szkoleniu wydaje się czymś kompletnie absurdalnym. Okazuje się jednak, że różnego rodzaju grupowe zajęcia dla rodziców cieszą się dziś w Polsce dużą popularnością. I nie są wcale żadną aberracją.
Wyrobić nawyki, nauczyć się rozmawiać z dziadkiem
Psycholog rozwojowy i blogerka naTemat Dorota Zawadzka twierdzi, że choć trudno mówić o “szkołach wychowywania”, to w całym kraju działa dziś bardzo wiele rodzicielskich kursów, szkoleń, wykładów. – Przypominają nieco szkoły rodzenia. Dotyczą konkretnych zagadnień, umiejętności wychowawczych, sprofilowane są na różne okresy życia dziecka. Organizują je np. żłobki, przedszkola – mówi Zawadzka. Jej zdaniem pełnią one pozytywną rolę i w gruncie rzeczy szkoda, że nie uczestniczy w nich więcej osób.
Agnieszka Wyszomierska z Akademii Familijnej opowiada w rozmowie z naTemat, jak wyglądają takie zajęcia. – W jednej grupie jest najwyżej 18 małżeństw. W ciągu kilku miesięcy trwania kursu uczestnicy spotykają się 15 razy – wszyscy razem i w podgrupach. Zajęcia dostosowane są do wieku dzieci – od noworodków po nastolatki – mówi Wyszomierska.
Jej zdaniem rodzice wybierają takie kursy, ponieważ mają poczucie, że brakuje im kompetencji i wiedzy dotyczącej wychowania dzieci. Na zajęciach nie uczy się technicznych detali, jak zmiana pieluch. – Bazując na studiach przypadków szkolimy raczej z takich dziedzin, jak komunikacja z dzieckiem, wyrabianie w nim nawyków, uczenie go dbałości o higienę i porządek – mówi Wyszomierska.
Na kosztujących ok. 350-400 zł zajęciach rodzice mogą też dowiedzieć się np., jak rozmawiać z dziadkami, którzy zanadto rozpieszczają swojego wnuczka. – Proponujemy praktyczne rozwiązania, oferujemy konkretne narzędzia – podsumowuje Wyszomierska..
Żadna metoda nie zastąpi bliskości
Krystyna Nowak, autoryzowany trener metody Thomasa Gordona proponująca swoim klientom Trening Skutecznego Rodzica, podkreśla, że nie prowadzi “szkoły wychowania”. – Przedstawiam raczej pewne metody, techniki, umiejętności – mówi. Kluczem jest komunikacja z dzieckiem pozwalająca na zbudowanie z nim trwałej i bliskiej relacji. – W naszym podejściu jest często dużo miłości, ale i krytyki, oceniania. To tworzy komunikacyjne bariery – ocenia Nowak.
Trenerka zapewnia, że nie chce nikomu wystawiać “papierów na rodzicielstwo”. Jej trwające 2 miesiące kursy, polegające na cotygodniowych spotkaniach w gronie kilkunastu osób, mają jedynie dostarczyć pewnych umiejętności. – Proponowane przeze mnie metody to nie wszystko. Żadne techniki nie zastąpią miłości, bliskości, wspólnie spędzanego czasu – mówi.
Również Dorota Zawadzka podkreśla, że żaden kurs nie nauczy nas od A do Z “obsługi dziecka”. Wciąż niezbędna jest intuicja, książki, poradniki, rozmowy z rodziną i znajomymi. Nasza blogerka zapewnia jednak, że odrobina edukacji jeszcze nikomu nie zaszkodziła: – Skoro trzeba mieć papiery na prowadzenie wózka widłowego, to czemu na dziecko nie? – śmieje się Zawadzka.
Jej zdaniem edukacja dotycząca rodzicielstwa powinna być bardziej powszechna i lepiej dostępna.
Zawadzka postuluje więc, by pewne elementy “rodzicielskiego ABC” były nauczane w szkołach, już w momencie, gdy przyszli rodzice mają zaledwie kilkanaście lat. Ale chwali również dostępne już dziś komercyjne kursy.
– Solidna wiedza o wychowaniu najmłodszych jest dziś bardzo potrzebna. Często zdarza się, że dorośli nie mają pojęcia o potrzebach dzieci, o ich prawach. Zajęcia, na których rodzice systematycznie spotykają się i omawiają, jak udaje im się wdrażać w życie zdobytą na kursie wiedzę, to świetna sprawa – komentuje Zawadzka.
Życzyłabym wszystkim kobietom by chociaż w jednej setnej były takimi matkami jak ja. Pokończyłam kiedyś kursy, szkolenia jak wychowywać dzieci, jak z nimi rozmawiać. CZYTAJ WIĘCEJ
Na takie kursy chodzą ludzie, którzy w gruncie rzeczy najmniej ich potrzebują, bo i tak wiele wiedzą, czytają, szukają, próbują. Ci, którzy mają najniższe kompetencje w odniesieniu do zajmowania się dzieckiem, o tego typu zajęciach zapewne nawet nie słyszeli. CZYTAJ WIĘCEJ