
Ilona Felicjańska zapewnia w jednym z wywiadów, że jest dobrą matką, bo przeszła "kursy wychowywania dzieci". I choć trudno uznać jej argument za wystarczający, eksperci twierdzą, że takimi szkoleniami warto się zainteresować, a "papier na rodzicielstwo" nikomu nie zaszkodzi.
Życzyłabym wszystkim kobietom by chociaż w jednej setnej były takimi matkami jak ja. Pokończyłam kiedyś kursy, szkolenia jak wychowywać dzieci, jak z nimi rozmawiać. CZYTAJ WIĘCEJ
Na taki argument polskiej celebrytki wiele osób zareaguje co najwyżej śmiechem, bo pomysł, że wychowywania dzieci można nauczyć się na kursie czy szkoleniu wydaje się czymś kompletnie absurdalnym. Okazuje się jednak, że różnego rodzaju grupowe zajęcia dla rodziców cieszą się dziś w Polsce dużą popularnością. I nie są wcale żadną aberracją.
Psycholog rozwojowy i blogerka naTemat Dorota Zawadzka twierdzi, że choć trudno mówić o “szkołach wychowywania”, to w całym kraju działa dziś bardzo wiele rodzicielskich kursów, szkoleń, wykładów. – Przypominają nieco szkoły rodzenia. Dotyczą konkretnych zagadnień, umiejętności wychowawczych, sprofilowane są na różne okresy życia dziecka. Organizują je np. żłobki, przedszkola – mówi Zawadzka. Jej zdaniem pełnią one pozytywną rolę i w gruncie rzeczy szkoda, że nie uczestniczy w nich więcej osób.
Krystyna Nowak, autoryzowany trener metody Thomasa Gordona proponująca swoim klientom Trening Skutecznego Rodzica, podkreśla, że nie prowadzi “szkoły wychowania”. – Przedstawiam raczej pewne metody, techniki, umiejętności – mówi. Kluczem jest komunikacja z dzieckiem pozwalająca na zbudowanie z nim trwałej i bliskiej relacji. – W naszym podejściu jest często dużo miłości, ale i krytyki, oceniania. To tworzy komunikacyjne bariery – ocenia Nowak.
Na takie kursy chodzą ludzie, którzy w gruncie rzeczy najmniej ich potrzebują, bo i tak wiele wiedzą, czytają, szukają, próbują. Ci, którzy mają najniższe kompetencje w odniesieniu do zajmowania się dzieckiem, o tego typu zajęciach zapewne nawet nie słyszeli. CZYTAJ WIĘCEJ
Zawadzka postuluje więc, by pewne elementy “rodzicielskiego ABC” były nauczane w szkołach, już w momencie, gdy przyszli rodzice mają zaledwie kilkanaście lat. Ale chwali również dostępne już dziś komercyjne kursy.


