"Jestem mężczyzną i płacę za swoją towarzyszkę" – taki schemat myślenia powoli odchodzi do lamusa. Według najnowszych badań, 64 proc. mężczyzn woli, kiedy kobieta dokłada się do rachunku w restauracji. Czy era dżentelmenów bezpowrotnie minęła? A może równouprawnienie zagnieździło się również w naszych portfelach?
Kino, spacer, romantyczna kolacja... Chwile uniesienia i zachwytu, którym nie towarzyszą najmniejsze nawet zgrzyty. Do czasu. Okazuje się bowiem, że dla wielu mężczyzn podczas randki pojawia się problem, poprzedzony słowami "poprosimy rachunek".
K: – Ja zapłacę.
M: – Nie nie, daj spokój. Ja zapraszam.
K: – Na pewno?
No właśnie, czy na pewno? W głowie niejednego mężczyzny pojawiają się wątpliwości. Zwyczaj przyjęty w naszej kulturze (choć niektórzy stwierdzą, że go nie ma), nakazuje mężczyźnie zapłacić za wieczór spędzony w towarzystwie kobiety. Okazuje się jednak, że większość mężczyzn robi jedynie dobrą minę do złej gry i odczuwa pewien rodzaj "poświęcenia". O ile są gotowi zapłacić za drugą osobę, to gdzieś w tyle głowy myślą sobie: "mogłabyś się dorzuć do rachunku". Oczywiście nie za pierwszym, ale piątym, dziesiątym, dwudziestym... byłoby już fajnie.
Jadłaś? Płacisz!
– O czym ty w ogóle piszesz, ten problem nie istnieje – stwierdziła moja redakcyjna koleżanka. Na to obruszyło się pół redakcji (tworzonej w większości przez mężczyzn) – Jak to nie istnieje! Okazało się, że każdy miał nieco inny punkt widzenia, co do tego kto płaci, ale również w jakich sytuacjach i kiedy w ogóle wypada zasugerować współpłacenie.
Problem (abyśmy mieli tylko takie) zainteresował naukowców z Uniwersytetu w Kalifornii. Psycholog David Fryderyk Chapman przeprowadził badania na próbie 17 tysięcy ludzi w kwestii tego, kto powinien płacić w restauracji. Panowie stwierdzili nie tylko, że wolą gdy panie dokładają się do rachunku w restauracji. Blisko połowa dżentelmenów odpowiedziała również, że byliby w stanie rozstać się ze swoją partnerką, jeśli nigdy nie zaproponuje przynajmniej częściowego zapłacenia rachunku.
Bardzo wiele pań proponuje współpłacenie i nie widzi w tym niczego nienormalnego. Daje im to poczucie niezależności, a tym samym większy komfort. Gdzie zatem leży problem? Otóż mężczyźni bardzo często odmawiają przyjęcia od nich pieniędzy, bo jak wskazują badania, czują później wyrzuty sumienia. Jednocześnie 44 proc. mężczyzn stwierdziło, że nie zainteresowałoby się kobietą, która zignorowałaby pomysł współpłacenia... I koło się zamyka. W czyjej głowie leży więc problem?
A zasady są proste...
Czy mężczyzna powinien płacić za kobietę? – Te czasy już minęły – mówi Elżbieta Ułasiewicz ekspert savoir-vivre. – Kiedyś kobieta nie mogła pójść do restauracji sama. Zawsze szła w towarzystwie i wówczas mężczyzna płacił, lecz to się zmieniło. Teraz kobiety chodzą same nie tylko do restauracji, ale i na piwo czy gdziekolwiek indziej. I tam płaci za siebie – tłumaczy ekspertka.
Skoro tamte czasy już minęły, jak powinniśmy zachowywać się dziś w obliczu zbliżającego się kelnera z rachunkiem? – Wszystko zależy od tego, jak się umówiliśmy. Jeśli ja zapraszam, to ja płacę. Jeśli umawiamy się na kawę i zaznaczymy, że każdy płaci za siebie, to tak powinno być – mówi Elżbieta Ułasiewicz.
Ale co wówczas, gdy mężczyzna zaprosi kobietę do restauracji, weźmie na siebie ciężar kosztów, a towarzyszka powie: "płacę za siebie"? Nie powinien czuć się urażony. – Jeśli niewiasta czuje się współczesną kobietą i chce o sobie decydować, to dżentelmen może próbować ją delikatnie przekonać. Jeśli będzie jednak nalegała, trzeba przyjąć z uśmiechem, że akurat taka kobieta nam się trafiła dać jej za siebie zapłacić – tłumacz ekspertka savoir-vivre.
Jeśli jednak zaprosimy kobietę do restauracji i nie zapowiemy współpłacenia, nie powinniśmy wówczas oczekiwać, że druga osoba będzie ponosiła koszty. – Ja zapraszam, ja płacę – podkreśla Elżbieta Ułasiewicz. Warto jednak pamiętać, że nie wszyscy znają te zasady.
Na pierwszej randce musisz zapłacić za dziewczynę w knajpie, bo jeśli tego nie zrobisz, więcej jej nie zobaczysz. To się sprawdza w 99 proc. przypadków i nie odpowiadają za to zwyczaje, a zwykła biologia. Kobiety wyciągają wniosek, czy będziesz w stanie zapewnić im byt.
Marysia z Olecka
28-lat
Jak facet nie chce być dupą wołową, to pierwsze spotkania opłaca sam. Jeśli ludzie spotykają się dłużej, to wtedy dziewczyna się dokłada. Jest super jak od czasu do czasu powie "zabieram cię na kolację ". I to już nie moja wina, że kobiety to lubią. Czy tu chodzi o kasę? Nie sądzę.
Jacek z Warszawy
26 lat
Jak facet zaprasza, wybiera restauracje to i facet powinien zapłacić. Chociaż coraz częściej dziewczyny się obruszają i mówią że same za siebie płaca, chcąc chyba w ten sposób pokazać jakie to są niezależne, zaradne i samowystarczalne.
Marta z Nowego Dworu Mazowieckiego
29 - lat
Jestem w związku i czasem się dorzucałam, czasem nie. Dawniej zazwyczaj po prostu proponowałam i czekałam na reakcję. Nie czułam się "poszkodowana", kiedy płaciłam za siebie. Kiedyś zdarzyło mi się, że kolega za mnie zapłacił w sytuacji nierandkowej. Następnym razem w rewanżu ja zapłaciłam za jego obiad. W skrócie - jak dla mnie miło gdy płaci, ale nie musi.
Krzysztof z Rzeszowa
27-lat
Płaćmy na zmianę! A co? śpimy na pieniądzach?
Edyta z Krakowa
34 - lata
Po połowie - zawsze, nawet po 20 latach małżeństwa. Chyba że dziewczyna jest bezrobotna i głodna.