Sarin ma lekko owocowy zapach i potrafi zabić w kilkadziesiąt sekund, a iperytem, który dziś prawdopodobnie zabija w Syrii, leczyło się raka. – Widząc duszące się dzieci, sparaliżowane, obślinione, wykrzywione w nienaturalnych gestach ludzkie ciała, wszyscy padamy ofiarami broni chemicznej – mówi w rozmowie z naTemat dr inż. Waldemar Maliszewski, ekspert z Wojskowego Instytutu Techniki Inżynieryjnej.
Dla wielu osób, które oglądają dziś obrazki z Syrii, gdzie w wyniku ataku chemicznego zginęło kilkaset osób, "broń chemiczna" brzmi pewnie dość abstrakcyjnie. Tymczasem to jedna z najbardziej przerażających broni, jakie można sobie wyobrazić.
Dr Waldemar Maliszewski: Dokładnie, obok broni jądrowej i biologicznej jest najbardziej śmiercionośna, a najbardziej pasuje do niej właśnie określenie "przerażająca". Masowe powodowanie ofiar, duża skala działania i przede wszystkim drastyczne, okrutne objawy, niesamowicie działają na ludzką wyobraźnię. Powiedziałbym nawet, że ta broń nie tylko niesie śmierć, ale uderza w psychikę. Widząc duszące się dzieci, sparaliżowane, obślinione, wykrzywione w nienaturalnych gestach ludzkie ciała, wszyscy padamy jej ofiarami.
A co to właściwie jest ta broń chemiczna? Co kryje się pod tym określeniem?
Cześć osób, które niewiele w tym temacie wiedzą, mówi, że broń to po prostu broń i nie wyobraża sobie, jak szeroki arsenał środków składa się na stwierdzenie "broń chemiczna". To jest co najmniej kilkadziesiąt substancji, począwszy od tych najbardziej śmiercionośnych, paralityczno-drgawkowych i oddziałujących na układ nerwowe, po środki parzące, duszące, łzawiące i powodujące lżejsze objawy. Są też toksyny, jak na przykład toksyna botuliny, uważana za największą truciznę. Co ciekawe, botulinę w małych dawkach używa się do wygładzania zmarszczek mimicznych, więc pewnie kobiety będą zdziwione słysząc, że upiększają się bronią chemiczną (śmiech).
Oczywiście, są powszechnie używane i to jest dokładnie ta sama broń chemiczna, tylko w małej ilości. Ale to raczej ponura wiadomość, bo świadczy o tym, jak łatwo jest uzyskać taką śmiercionośną broń. Taki cyjanowodór stosowany jest np. do produkcji szkła organicznego, tak samo fosgen w zakładach chemicznych. Iperytem, który prawdopodobnie zabija w Syrii, leczyło się z kolei komórki rakowe.
Których rodzajów broni trzeba się najbardziej obawiać?
Przede wszystkim trzech substancji, VX, sarin i soman. W ich przypadku śmierć może nastąpić w ciągu kilku minut, a w większych dawkach nawet w ciągu kilkudziesięciu sekund. Z reguły najpierw ofiary tej broni odczuwają niepokój, później następuje zwężenie źrenic, a następnie dochodzi do drgawek, ślinotoku i porażeniu mięśni oddechowych. Ludzie po prostu się duszą. I nie trzeba dużo tych substancji. Wystarczy kilkadziesiąt miligramów, te dawki śmiertelne są niesamowicie niskie.
Przy okazji wydarzeń w Syrii i oskarżeń o ataki chemiczne wymienia się dwie nazwy: wspomniany sarin i iperyt. Jak się "atakuje" tego typu bronią?
Jako że to są substancje ciekłe, a sarin ma wręcz gęstość podobną do wody, mogą być na przykład wylewane na ziemię z powietrza za pomocą specjalnych urządzeń. Stosowane są też jako bomby w głowicach rakiet i miny. Laik mógłby sobie wyobrazić, że to jakieś odrażające paskudztwo, a tymczasem to po prostu niepozorna ciecz, o lekko owocowym, jabłkowym zapachu. Wizualne wrażenie też nie jest jakieś przerażające. Gdybyśmy zastosowali sarin czy iperyt na ulicach Warszawy, to zobaczylibyśmy tylko krople i obłok - małą chmurkę.
Skoro już o Warszawie mowa. "Gdybyśmy zastosowali', to jaką siłę i zasięg rażenia miałby taki atak. Ulica, dzielnica, całe miasto?
To zależy od ilości i od wielkości głowicy rakiety, która przenosi taką bombę chemiczną, ale pewnie zasięg, tak jak w przypadku Syrii, byłby ograniczony najwyżej do kilku ulic. Żeby skazić Warszawę to trzeba byłoby zrzucić mnóstwo bomb. Co ważne, nie można tutaj mówić o jakimś szczególnym skażeniu. To nie jest tak, że po ataku dana ulica nie nadaje się do zamieszkania. Sarin odparowuje dość szybko, to kwestia godzin, a iperyt najdalej w kilka dni.
A czy ofiary, jak te z Syrii, w ogóle mają możliwość obrony przed bronią chemiczną? Da się jakoś zmniejszyć siłę oddziaływania?
Jeśli mówimy o nieprzygotowanych na atak mieszkańców, to nie. Oni są bezbronni. Żołnierz jest wyposażony w maskę przeciwgazową i odzież ochronną, ale zwykły szary obywatel nie poradzi sobie. Może gdyby był wcześniej poinstruowany, że np. dobrze użyć tamponów ze środkami odkażającymi, byłoby trochę inaczej.
Dzisiaj pretekstem do rozmów o broni chemicznej jest Syria. To jest jedyne miejsce na świecie, gdzie robi się z niej użytek?
Tak, w 1997 roku weszła w życie konwencja o broni chemicznej, która zakazuje jej stosowania i większość państw ją podpisała. Właściwie tylko kilka krajów [sześć - red.] odmówiło, obok Syrii jeszcze np. Korea Północna. Prawdopodobne użycie broni w Syrii jest jeszcze bardziej znaczące, jeśli weźmiemy pod uwagę, że ostatni raz została ona zastosowana na większą w 1988 roku, kiedy w wyniku ataku Saddama Husajna na Kurdów zginęło 5 tys. osób. Potem, w 1995 roku, był mniej tragiczny w skutkach atak terrorystyczny japońskiej sekty w metrze w Tokio, w którym użyto sarinu [zginęło 12 osób]. Dzisiejsze wydarzenia z Syrii, gdzie mogło zginąć nawet 1000 osób, mają więc niesamowitą wagę.
No właśnie, powiedział pan "atak terrorystyczny". W Syrii istnieje duże zagrożenie, że jakaś część arsenału broni chemicznej znajdzie się w rękach terrorystów powiązanych z Al-Kaidą, którzy tam teraz walczą. Co wtedy?
Apokalipsa. Jest to scenariusz apokaliptyczny, bo broń chemiczna w rękach terrorystów oznacza szerszą możliwość działania: zabija, zatruwa wodociągi, a w końcu, co najważniejsze, przenosi poziom strachu przed terroryzmem na zupełnie nowy poziom. Wtedy bać się będziemy wszyscy.
Dr inż. Waldemar Maliszewski – ekspert Wojskowego Instytutu Techniki Inżynieryjnej. Pułkownik w stanie spoczynku.