Kupujesz używane auto i chcesz przedłużyć OC poprzedniego właściciela. Czekasz na list od ubezpieczyciela, a przychodzi... gigantyczna kara za brak OC. To scenariusz, który po ostatnich zmianach w prawie przeżyło wielu kierowców. Nieświadomi masowo dołączają do szaleńców, którzy próbują oszczędzić na OC i z premedytacją jeżdżą bez polisy. A kary są bezlitośnie wysokie i nieuchronne. Nawet 3200 zł za dwa tygodnie zwłoki. – Nasz program powinien wyłapać każdego. Nawet jeśli ma tylko jeden dzień przerwy w polisie - ostrzega Aleksandra Biały z UFG.
Nic nie boli kierowcy tak, jak... opłaty za auto. Szczególnie bolesne bywa przedłużanie polisy OC. Od lat Polacy narzekają, że ubezpieczenia są horrendalnie drogie. Doświadczonym kierowcom wystarczy drobna stłuczka, by zniżki wyparowały, młodzi za OC często płacą rocznie równowartość swojego pierwszego auta. Trudno spierać się z tymi, którzy mówią, że służy to "dojeniu" społeczeństwa. Dotąd zajmowały się tym jednak głównie towarzystwa ubezpieczeniowe. Od kilku lat coraz skuteczniej do kieszeni kierowców sięga także Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny. Instytucja, która dba o interesy wszystkich poszkodowanych przez osoby, które na polisach postanowiły oszczędzać.
UFG walczy o swoje
Kiedy winowajcą kolizji lub wypadku jest kierowca bez OC, wtedy poszkodowany dostaje odszkodowanie od UFG. W minionym roku fundusz musiał przeznaczyć na to aż 70 mln zł. Nic więc dziwnego, że robi wszystko, by kierowców bez polis było na polskich drogach jak najmniej. Do niedawna kary za brak polisy mogli spodziewać się jednak tylko kierowcy, których przyłapała na tym drogówka. Wielu wciąż wierzy, że można kilka dni pojeździć bez OC i unikając kontroli drogowej nie ponieść żadnych konsekwencji.
Nic bardziej mylnego. Od ubiegłego roku interesów UFG strzeże także "wirtualny policjant". W wychwytywaniu właścicieli pojazdów, którzy nie opłacili OC skuteczniejszy od najlepszych śledczych. To specjalny system informatyczny, który porównuje datę pierwszej rejestracji z datą wykupienia kolejnych polis. Pierwszą informację UFG czerpie z baz administracji publicznej, drugą od towarzystw, które są zobowiązane od przesyłania funduszowi informacji o każdej zawartej polisie. I tak nawet za jednodniową przerwę w ubezpieczeniu można zapłacić karę w wysokości 640 zł. Jeżeli bez OC jeździ się dłużej niż 3 dni, kara wzrasta do 1600 zł. Ponad dwutygodniowa przerwa w polisie to kara w wysokości aż 3200 zł. Te jednak mogą ulec zmianie, ponieważ są zmienne. Kary wylicza się na podstawie minimalnego wynagrodzenia za pracę.
Nieświadomość kosztuje
Kierowcy, którym zdarzyło się zapomnieć o przedłużeniu polisy twierdzą, że to okrutna niesprawiedliwość. Szczególnie, gdy na przykład krótka przerwa w OC spowodowana była wakacyjnym wyjazdem, podczas którego sprawy papierkowe poszły w zapomnienie, a samochód stał przed domem. Kary irytują też tych, którzy mają niesprawne auto i muszą płacić za to, że stoi ono w garażu i raczej nikogo nie uda się nim skrzywdzić na drodze. Kiedy za brak OC ścigała tylko policja, miało to sens, bo karani byli naprawdę nieodpowiedzialni kierowcy. Dziś milionowych wpływów UFG może spodziewać się od obywateli głównie nieświadomych.
W lutym tego roku w życie weszły bowiem przepisy, które dość mocno zmieniły dotychczasowe zasady związane z polisami OC. Przez lata kierowcy ubolewali, że łatwo można było wpaść w pułapkę podwójnego ubezpieczenia. Kiedy ktoś kupował auto z polisą poprzedniego właściciela i jej nie wypowiedział, a jednocześnie kupił nową, musiał zapłacić za obie. Polisa kupiona z autem bez wypowiedzenia jej w określonym terminie przedłużała się automatycznie.
Parlamentarzyści wyszli więc wreszcie naprzeciw oczekiwaniom społecznym i tę pułapkę zlikwidowali. Jeśli ktoś kupił auto po wejściu w życie nowych przepisów, polisa OC poprzedniego właściciela nie przedłuża się już automatycznie. By ją kontynuować trzeba zgłosić się do towarzystwa. Albo kupić nową u innego ubezpieczyciela. I tu zaczyna się ból. Fora prawnicze i motoryzacyjne puchną już od historii właścicieli aut, którzy byli przekonani, że OC uległo przedłużeniu. Czekali na list z towarzystwa, a... przyszła kara od UFG. Za brak polisy.
Jak nie podwójne OC, to... żadne?
Zbulwersowani kierowcy twierdzą, że to kolejny bicz, który państwo ukręciło, by znaleźć sposób na karanie obywateli. "Łatwo zapomnieć, spóźnić się i bach - już jest kasa na nowy zegarek czy sukienkę premierowej" – ironizują na forach i w komentarzach. Aleksandra Biały z Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego przekonuje jednak, że w kłopoty spowodowane nieświadomością braku polisy OC wpędzają się tylko naprawdę nieroztropni kierowcy. I jednocześnie podkreśla, że tłumaczenie, iż nie znało się nowego prawa nie jest dla UFG okolicznością łagodzącą. – To nie są decyzje uznaniowe. Nie możemy jednym darować kar, a innym nie – stwierdza.
Choć przyznaje, że osób niedoinformowanych może być wciąż całkiem sporo. O nowym prawie, którego nierespektowanie może kosztować krocie mówiło się bowiem krótko i tylko w branżowych mediach. Tymczasem posiadaczy aut jest nad Wisłą kilkanaście milionów.
To nie jest problem...
– Przepisy odnośnie przedłużania lub nie polis OC po zakupie pojazdu ostatnio się dość często zmieniają i niektórzy mogą się w tym gubić. Dlatego tworzymy specjalne poradniki, ale mamy ograniczone możliwości dotarcia do wszystkich z informacją o polisach OC. Nie stać nas na przykład na kampanię telewizyjną. Chcieliśmy ją zrobić w ramach bezpłatnych emisji kampanii społecznych, ale niestety TVP odpowiedziała nam, że to nie jest problem społeczny i mamy zapłacić jak za normalne reklamy – ubolewa Biały.
Przedstawicielka UFG tłumaczy też, dlaczego państwo stało się tak bezlitosne wobec tych, którzy OC nie opłacają. Co roku stanowią oni znaczną część winowajców najpoważniejszych wypadków, do których tak często dochodzi na naszych drogach. Wysokie odszkodowania musi tymczasem wypłacać za nich UFG. Oszczędność kilkuset złotych na polisie może wpędzić więc w długi do końca życia. – Oczywiście teoretycznie można jeździć bez OC. Tylko kiedy spowoduje się wypadek, można znaleźć się w takiej sytuacji jak nasz rekordzista. Człowiek ma do zwrotu około 1,5 mln zł odszkodowania, które UFG wypłacił osobom poszkodowanym w tym wypadku – ostrzega.
W tym świetle ci, których bez OC "wirtualny policjant" funduszu wyłapał już za krótką przerwę w ubezpieczeniu powinni chyba czuć się wręcz szczęściarzami. A wśród nich może być teraz większość nierozważnych albo po prostu nie do końca ponformowanych kierowców. – Nasz program powinien wyłapać każdego. Nawet jeśli ma tylko jeden dzień przerwy w polisie – zapewniają w UFG.