Kiedyś nazywano ją "Róża pustyni" i najlepszą Pierwszą Damą na Bliskim Wschodzie, dziś jest "piękną twarzą krwawego reżimu". Asma al-Assad, żona prezydenta Syrii, od miesiąca walczy w wojnie domowej, tyle że pośrednictwem Instagramu. Publikowane tam zdjęcia mają nas przekonać, że życie w jej kraju toczy się normalnie, a ona sama jest najlepszą pocieszycielką i opiekunką Syryjczyków.
"Podczas gdy Syria stacza się coraz bardziej w otchłań wojny domowej, Pierwsza Dama tego kraju śledzi, ile kroków robi dziennie, ile kalorii spala i ile godzin poświęca na sen" – napisał ostatnio o Asmie al-Assad "Huffington Post". Skąd to wiadomo? Z oficjalnego konta na Instagramie, które prezydencka para Syrii uruchomiła pod koniec lipca. Na jednym ze zdjęć można dostrzec, że małżonka prezydenta Baszara al-Assada nosi na nadgarstku opaskę znaną jako Jawbone UP. To urządzenie, które rejestruje wszelki wysiłek fizyczny (od biegania po liczbę kroków), poprawia jakość snu i pomaga regulować dietę.
Matka, opiekunka, pocieszycielka
W normalnej sytuacji fakt, że para prezydencka otwiera oficjalne konto na portalu społecznościowym i wrzuca tam zdjęcia, nikogo by nie zainteresował, ale że w Syrii normalnie nie jest, internetowa ofensywa Asmy al-Assad urosła do rangi dużego wydarzenia. Głos w sprawie zabrał nawet dyrektor Human Rights Watch na Bliskim Wschodzie, podkreślając, że to nowość, bo dyktatorzy w Egipcie czy Libii nie używali internetu jako narzędzia propagandy. Z kolei prezydent Syrii i jego atrakcyjna, wykształcona, nowoczesna małżonka, zdają się doskonale rozumieć znaczenie takiego przekazu.
Jak więc wygląda życie syryjskiej Pierwszej Damy w tym instragramowym wydaniu? Ze zdjęć można wnioskować, że pracuje z młodzieżą – odwiedza szkoły, sierocińce, rozmawia, planuje, rozdaje dary. Często występuje w towarzystwie kobiet – pociesza wdowy i matki żołnierzy, którzy zginęli na wojnie. Pomagała też w przygotowywaniu posiłków dla biednych i potrzebujących podczas tegorocznego Ramadanu.
"Wszystko, by pokazać, że dla Assadów życie toczy się normalnie" – pisze na swoim blogu Diana Moukalled, znana na Bliskim Wschodzie dziennikarka telewizyjna. Ironizuje, że najwyraźniej jedyne, czego potrzeba dziś Syrii, to reforma ministerstwa turystyki, a Syryjczycy, wzorem prezydentowej, powinni analizować codzienną aktywność fizyczną.
Zakupy w cieniu rzezi
Ten przelukrowany wizerunek trzyma się jednak na bardzo wątłych nogach, bo już wcześniej słyszeliśmy nieco o zakulisowej działalności pani prezydentowej. W ubiegłym roku "Guardian" ujawnił, że Asma al-Assad wydała dziesiątki tysięcy dolarów na biżuterię, zasłony, świeczniki, stoliki, lampy i wazy. Przez internet kupiła też np. czarne szpilki projektu Christiana Louboutina (945 funtów za parę) i kurtkę ze sklepu BulletBlocker.com (1699 dol.).
Ta informacja, a także list do magazynu "Time", w którym napisała, że "Pierwsza Dama w pełni popiera prezydenta" i "zajmuje się pocieszaniem pokrzywdzonym", ostatecznie rozwiała wątpliwości, co do jej stosunku do krwawego tłumienia rebelii. I tak jak wcześniej zachodnia prasa chętnie przedstawiała jako osobę, która nie ma krwi na rękach, tak od tego momentu zachwyty nad postępową, europejską Pierwszą Damą ustały.
Właściwie ostatnio w ogóle niewiele pisało się o żonie prezydenta, z wyjątkiem styczniowych doniesień, że rzekomo jest w ciąży z czwartym dzieckiem, co potem oficjalnie zdementowano.
Pani Assad uwodzi Zachód Z drugiej strony, entuzjastyczne komentarze, które znaleźć można pod zdjęciami prezydenckiej pary na Instagramie, dowodzą, że Asma Al-Assad wciąż postrzegana jest przez wielu jako najlepsza wizytówka Bliskiego Wschodu na świecie. I rzeczywiście, obserwując Syrię z daleka i sugerując się tylko biografią 37-letniej prezydentowej, trudno nawet przyjąć do wiadomości, że może popierać metody wojsk męża.
Przypomnijmy, Asma urodziła się i wychowała w Londynie, jest córką syryjskiej dyplomatki i kardiologa. Studiowała informatykę, a po ukończeniu studiów pracowała m.in. jako ekonomistka w Deutsche Bank. Jeździła na konferencje, udzielała wywiadów prestiżowym magazynom, stawiana była za wzór szyku i elegancji.
A gdy w 2008 roku Izrael zbombardował Strefę Gazy, pytała na antenie CNN: "Jak takie coś może w ogóle dziać się w XXI wieku?". No właśnie, w 2013 roku też można zapytać: JAK?