Ameryka już dawno nie była tak oburzona występem gwiazdy. Miley Cyrus, będąc niemal roznegliżowana, ocierała się o tancerzy i drugiego piosenkarza, a wszystko na żywo, na oczach fanów, podczas Video Music Awards. Okazuje się jednak, że największe kontrowersje w jej występie wzbudził nie seks, a... rasizm.
Na Huffington Post wśród sześciu najpopularniejszych obecnie tekstów aż cztery są o występie Miley Cyrus podczas VMA. Na Washington Post tekst o Miley jest na drugim miejscu najlepiej czytanych. Podobnie jest z CNN, ABC News czy "The Times". Jedynym serwisem, na którego stronie głównej nie znalazłem informacji o Miley Cyrus, był "New York Times".
Co zrobiła Miley Cyrus? W skrócie: zaśpiewała, a przy okazji się rozebrała i kręciła pupą przy wokaliście Robinie Thicke w bardzo jednoznaczny sposób. W naszym kraju taki występ pewnie nie wzbudziłby żadnych kontrowersji: różne rzeczy serwowała nam już Doda i inne gwiazdy. Zresztą nasze media nie poświęciły temu wydarzeniu zbyt wiele miejsca, chociaż Hannah Montana – z której Miley jest znana – jest równie popularna, co w USA. Pojawiło się tylko kilka artykułów o tym, że obniżył się poziom gali VMA.
Tymczasem okazuje się, że Ameryka, w której powstało hasło "sex sells", która seks-biznesem stoi, oburza się na kopulacyjne ruchy i lateksowy negliż.
W CNN pojawił się bardzo emocjonalny tekst, w którym autorka przekonuje, że Miley Cyrus niszczy psychikę małych dziewczynek, które oglądały Hannę Montanę. No bo jak to, najpierw Miley była grzeczną dziewczynką, idolką 12-latek, a dzisiaj kręci tyłkiem. I te same 12-latki, które dzisiaj są trochę starsze, teraz wezmą z niej przykład i zaczną Bóg wie, co robić.
Oczywiście o tym, że przecież to rolą rodziców, a nie Miley Cyrus, nikt przy tym oburzonku nie wspomina. Bo po co – łatwiej zrzucić winę na gwiazdkę Disneya, która już od dłuższego czasu nie jest dzieckiem, niż na własny brak czasu czy zainteresowania tym, co robi dziecko.
To jednak nie wszystko – Miley zachowała się nawet... rasistowsko! To zdecydowanie najciekawszy wątek całego występu, bo wszystkie inne kręcą się wokół przemiany z gwiazdki Disneya w seks-wampa czy oburzenia rodziców. Pierwszy o rasizmie Miley napisał portal vulture.com, a tekst błyskawicznie rozszedł się po sieci. Już pojawiła się wielka dyskusja o tym, czy Miley zachowała się rasistowsko.
Na czym domniemany rasizm gwiazdy miał polegać? Krytycy zarzucają jej, że zachowywała się jak prostytutka w otoczeniu czarnoskórych tancerzy i tańcząc – głównie – do "czarnej" muzyki. Zdaniem niektórych, Miley Cyrus w ten sposób pokazała, że "czarna" kultura to tylko trzęsienie pośladkami, seks i obsceniczne gesty.
Po drugie, dziewczyna podczas występu klepała czarnoskórych tancerzy po pupach. Kia Makarechi z Huffington Post określił tancerzy jako "mięso do klepania przez Miley" i stwierdził, że nie wie, jakim cudem ekipa Cyrus nie zauważyła, że to może być obraźliwe. Tak, jak by przez cały występ artyści czekali tylko na klapsa, a poza tym nic nie robili.
Sporo zarzutów wobec gwiazdki pojawia się też ze względu na fakt, iż "adaptuje" ona "czarną kulturę" i robi to w prostacki sposób. To znaczy – wyciąga z niej seks, gangsterkę i "twardość", tak jak by było to jedyne, co czarnoskórzy w popkulturze sobą prezentują.
Obejrzałem ów występ trzy razy. I dalej zastanawiam się, skąd w ogóle wątek rasizmu w tej dyskusji. Przyjmuję te kilka argumentów dziennikarzy, którzy zarzucają ex-gwiazdce Disneya rasizm. Rozumiem je. Ale mam wrażenie, że używa się nieodpowiedniego słowa w tej dyskusji. Należałoby mówić o braku wyczucia, ewentualnie głupocie, a nie rasizmie. Wątpię bowiem, by osoby, które nadzorują proces powstawania występów na takich imprezach, naprawdę były rasistami. A przecież to one o tym decydują, a nie jedna Miley Cyrus.
Mam też wrażenie, że amerykańskie społeczeństwo jest w tej kwestii zdecydowanie przewrażliwione. Bo kiedy raperka Khia śpiewała, żeby lizać jej wiele różnych części ciała, nikt się nie oburzał. Khia może nie jest znana w Polsce, ale w USA bardzo.
Klasyczny hit Sir Mix-A-Lot "I like big butts" mówi sam za siebie – raper po prostu lubił "duży bagażnik". Idźmy dalej: teledysk 50 centa do "Candy Shop" ocieka seksem. Czarnoskóra Rihanna epatuje seksem jak tylko może, a w jednej z ostatnich wypowiedzi stwierdziła, że "każda dz**ka chciałaby wyglądać tak jak ona".
Pod tym względem hipokryzja Amerykanów sięgnęła zenitu: zarzucać rasizm komuś tylko dlatego, że będąc białym robi to samo, co inni czarni artyści. Dla przypomnienia: raper Akon molestował na scenie, podczas koncertu, jedną z fanek. Czołówki portali się tym nie zajmowały, dyskusji o seksizmie nie było, chociaż to na pewno o wiele bardziej gorszące zachowanie, niż kręcenie pupą do mężczyzny – kiedy wszyscy widzą i wiedzą, że to po prostu konwencja występu i piosenki.
Rihanna już wielokrotnie, na przykład podczas występów, wykonywała obsceniczne gesty z dotykaniem genitaliów. Miley Cyrus poszła niewiele dalej – bo w sumie wielkiej różnicy między kręceniem pupą, a dotykaniem własnych narządów, nie ma. Ot, Miley miała partnera do tańca.
Wygląda, że kiedy to samo robi biała osoba w otoczeniu czarnych, to już jest rasizm. Hipokryzja? Nadwrażliwość?