Kiedy w Polsce trwa dyskusja o tym, czy 21-latek to dobry kandydat do pracy w ministerstwie, 23-letni Patrick Kingsley pisze kolejną relację z Egiptu, która najprawdopodobniej trafi na pierwszą stronę brytyjskiego "Guardiana". Świeżo po studiach, ale z książką i setkami artykułów na koncie jest żywym dowodem na to, że młody wiek w pracy to nie wada, ale duży atut.
Nazwisko Kingsley na początku lipca przewijało się w mediach na całym świecie, bo to właśnie nim podpisane były najlepsze, najbardziej obszerne relacje z Egiptu, gdzie armia właśnie obaliła prezydenta. Wielu czytelników wyobrażało sobie pewnie, że kryje się za nim jakiś dziennikarz pod pięćdziesiątkę, który na dziennikarstwie zjadł zęby, a w roli korespondenta objechał pół globu. Bo komu innemu prestiżowy brytyjski "Guardian" dałby tę robotę?
Tymczasem tajemniczym autorem jest niepozorny chłopak o wyglądzie nastolatka, który dopiero co skończył skończył studia. Poznajcie Patricka Kingsleya.
Od nauczyciela do dziennikarza
"Trzy lata temu kończyłem filologię angielską i zastanawiałem się, co dalej. Reagowałem studencką gazetę i zawsze chciałem być dziennikarzem, ale ten biznes wydawał się tak niedostępny… W końcu zostałem nauczycielem w Liverpoolu. W alternatywnym świecie pewnie wciąż bym tam pracował" – pisze Patrick o początkach swojej kariery.
W "alternatywnym świecie" się nie znalazł, bo jego studencka gazeta dostała kilka nagród, a potem on sam otrzymał tytuł Dziennikarza Roku w studenckim plebiscycie "Guardiana". To otworzyło mu przepustkę do miejsca przy biurku w redakcji tego dziennika. Któregoś dnia w szkole, gdzie pracował, pojawił się jeden z doświadczonych redaktorów. Padła propozycja: sześciotygodniowy okres próbny. Zgodził się.
"Pamiętam, ledwo przez minutę siedziałem w newsroomie, kiedy poprosili mnie, bym w 500 słowach napisał o licencjach dla klubów ze striptizem. Miałem dwie godziny, by napisać temat, o którym nie miałem żadnego pojęcia. Jakoś się udało i tekst poszedł w gazecie następnego dnia" – wspomina.
Z Tajlandii do Krakowa
Był dobry, więc szybko zaproponowano mu etat w redakcji. Bez żalu zrezygnował z pracy nauczyciela, a po miesiącu utwierdził się w przekonaniu, że to właściwa decyzja: szefowie "Guardiana" zaoferowali mu wyjazd do Tajlandii, gdzie miał zrobić reportaż o młodych Brytyjczykach, którzy wyjeżdżają tam robiąc sobie rok przerwy w nauce.
Z miesiąca na miesiąc dostawał coraz więcej zleceń takich jak to z Tajlandią. Dwa lata temu odwiedził nawet Polskę. Opisał nasz kraj przez pryzmat codziennego życia zwykłej krakowskiej rodziny.
Młody spec od Egiptu
Największe sukcesy przyszły jednak w 2012 roku. Kingsley został uznany za jednego z pięciu najbardziej utalentowanych młodych dziennikarzy i ponownie dostał tytuł Dziennikarza Roku, tym razem na gali London Citizens. Spełnił też inne swoje marzenie – wydał książkę "Jak być Duńczykiem", przewodnik po najmniejszym skandynawskim kraju. Zebrała bardzo dobre recenzje: "The Sunday Times" uznał ją za najlepszą podróżniczą książkę miesiąca.
I w końcu wspomniany Egipt. Kiedy w styczniu tego roku wylądował w Kairze, nie mógł przewidywać, że pół roku później o wydarzeniach w tym kraju mówił będzie cały świat. Pisał m.in. o tym, kim są Bracia Muzułmanie, ujawniał nadużycia z okresu rządów wojskowych. Potem wybuchła druga rewolucja i znalazł się na pierwszej linii dziennikarskiego frontu.
A dziś? Dziś z tekstów Kingsleya korzystają doświadczeni dziennikarze tytułów, w tym tych najbardziej prestiżowych, jak np. "Foreign Policy". I powiedzcie im, że jest za młody...