Wywołana prowokacyjnym felietonem Jakuba Żulczyka "generacyjna dyskusja" rozwija się w internecie w najlepsze: zabierają w niej głos kolejni przedstawiciele "naszego pokolenia", a ich teksty natychmiast stają się przedmiotem zażartych polemik. Niestety, im dłużej ten "spór" trwa, tym bardziej widać, jak bardzo jest jałowy.
Nie wiem, czy Jakub Żulczyk publikując przed dwoma tygodniami swój tekst o “naszym pokoleniu” spodziewał się aż tak szerokiego odzewu. Przypomnę, że polemizował w nim z Jackiem Żakowskim, który postulował, by młodzi ludzie zyskali w Polsce szerszy dostęp do “władzy nad rzeczywistością”. Żulczyk stwierdził zaś, że pokolenie urodzone w latach osiemdziesiątych to zbieranina ogłupionych, leniwych, zblazowanych, narcystycznych ofiar Facebooka, które na żadną władzę nie zasługują. Wydaje się, że stawiając taką tezę, wsadził kij w mrowisko.
Oto w internecie pojawiają się głosy kolejnych dwudziesto-trzydziestolatków, którzy odnosząc się do jego felietonu “#hasztagi, #samojebki”, starają się postawić własną diagnozę dotyczącą tego, kim naprawdę są millenialsi/pokolenie Y/pokolenie JP II/pokolenie nic.
Magazyn “Vice” zdecydował się nawet na cykl “Kim jesteśmy?”, w którym zbiera opinie swoich czytelników na temat felietonu Żulczyka, publikując najciekawsze z nich. Co wynika z tej “ankiety”?
Wina rodziców?
W pierwszym z serii tekstów Maria Kozłowska zaczęła od zdystansowania się do artykułu Żulczyka podkreślając, że “dotyka przecież spraw absolutnie trywialnych” i “zdaje jedynie sprawę ze zmęczenia pisarza właściwą pewnemu środowisku konwencją”. Następnie autorka stwierdza, że wcale nie jesteśmy “pokoleniem Facebooka”, bowiem uformowały nas lata dziewięćdziesiąte, a podstawowym pokoleniowym doświadczeniem jest dla nas bycie przytłoczonym przez “prawdziwe”, a nie wirtualne dokonania naszych rodziców.
Wątek ten kontynuował też Jakub Maria Puzyna, który dostrzegając zasługi starszego pokolenia, podkreślał jednak, że w stworzonym przez nie świecie młodzi są na straconej pozycji.
Dlatego też młodzi nie chcą zmieniać świata czy iść do polityki: mówią “pas” i przestają grać w tę grę, usuwając się w swoje prywatne “enklawy”. “Ale te enklawy to nasz świat, w którym chociaż trochę się liczymy, w którym możemy być lokalnymi bohaterami, a nie tylko kopiami postaci z seriali” – przekonuje Puzyna.
"Nie zmieniajmy świata, róbmy swoje"
Kolejne wpisy w ankiecie “Vice” zdają się być potwierdzeniem diagnozy Puzyny: jeśli dobrze odczytuję przekaz tekstów Bartka Kraciuka, Piotra Kędzierskiego i (po części) Macieja Żakowskiego, ich główny przekaz sprowadza się do hasła: “róbmy swoje, nie pchajmy się do żadnej polityki”.
“Przeraża mnie tekst Żulczyka. Przeraża mnie fakt, że może być prawdziwy, że naprawdę mogą istnieć tak ubezwłasnowolnieni ludzie, którzy boją się zmian i boją się zmieniać” – pisze Kraciuk dodając, że on sam jest nie tylko młody, ale i ambitny. “A co gorsza czuję się w Polsce jak ryba w wodzie i regularnie spełniam swoje kolejne marzenia” – dodaje.
Jeszcze dosadniej filozofię “róbmy swoje” wyraża Piotr Kędzierski, pisząc:
Bardziej ostrożny jest Maciej Żakowski, który choć zdaje się nie mieć wątpliwości, że odwrócenie się młodych od spraw publicznych i strategia “róbmy swoje” są nieuniknione, to podkreśla, że konsekwencje tego stanu rzeczy mogą być niebezpieczne.
Nadprodukcja opinii
Jak można podsumować głosy zebrane przez magazyn “Vice”? Ich różnorodność i wzajemna nieprzystawalność, a także fakt, że są na bardzo różnym poziomie, może wydawać się zaletą i sprawiać wrażenie, że oto mamy do czynienia z autentycznym, szczerym i ciekawym wielogłosem na temat pokolenia ‘80. Jedni patrzą tak, inni inaczej, każdy po swojemu opisuje dzisiejszy świat.
Ja jednak (z całym szacunkiem dla autorów tych tekstów, którzy podjęli w nich wiele ciekawych wątków) bliższy jestem opinii Żulczyka, który tak pisał w dyskutowanym felietonie: “Każdy z nas produkuje i wypluwa na Twitterze, Facebooku i Instagramie niebywałą ilość zbytecznych informacji, które, gdyby zebrać do kupy, okazują się jedną wielką samojebką”. Nie wiem, czy tych słów nie możnaby odnieść również (po części) do tej całej “pokoleniowej” dyskusji.
Dlaczego bowiem mielibyśmy tworzyć sobie jakikolwiek obraz konkretnego “pokolenia” (na marginesie – czy ktoś w ogóle zadał sobie pytanie, jak w tej dyskusji definiujemy pokolenie?) na podstawie głosów kilku miejskich aktywistów, dziennikarzy czy przedsiębiorców? I do czego cała ta rozmowa prowadzi?
Przecież większość dyskutantów i tak deklaruje, że obchodzą ich jedynie ich własne życiowe nisze. Ich prywatne narzekania na czasy i pokolenia to tylko partykularne opinie, które trudno generalizować, nawet, jeśli w ich słowach jest sporo racji.
Tym bardziej cieszy mnie, że mojej ocenie całej sytuacji sojusznika znalazłem także wśród autorów wypowiadających się na łamach “Vice’a”. Maurycy Tryuk-Moczulski spór wokół tekstu Żulczyka nazwał bowiem “charakterystyczną dla naszych czasów i nowoczesnych mediów nadprodukcją”.
I tym apelem chciałbym postawić kropkę nad “i”, powstrzymując się w tym temacie od dalszej “medialnej nadprodukcji”.
Rodziców, którzy obalali ustrój i pili wódkę z artystami, do których sami się odnosimy. Zakładali przedsiębiorstwa, żeby zarobić pieniądze, z których do dziś korzystamy i gazety, do których możemy co najwyżej napisać tekst. CZYTAJ WIĘCEJ
Jakub Maria Puzyna
Vice.com
Ogólnie rzecz biorąc my, młodzi, mamy na starych i władzę trochę wyj***ne. Jesteśmy na nich obrażeni. Jasne, zrobili rewolucję, znieśli zły system, wprowadzili kapitalizm. Spoko, szczere szapo ba. Problem w tym, że w tym nowym systemie, nowej rzeczywistości, którą rozumiemy lepiej od starych, nie ma dla nas miejsca. CZYTAJ WIĘCEJ
Piotr Kędzierski
Vice.com
Nie chcę rządzić. Nie chcę utożsamiać się z żadną z opcji. Nie chcę być aktywny. Wolę być pustakiem wrzucającym zdjęcia żarcia na fb, niż hipokrytą pełną gębą. Wolę być jednoosobową agencją reklamową, która codziennie generuje kolejną odsłonę kampanii produktowi „Piotr Kędzierski”. CZYTAJ WIĘCEJ
Maciej Żakowski
Vice.com
Pozostaje jednak pytanie o to, co jeśli ta technokratyczna demokracja, w której uczestniczymy coraz rzadziej przy urnach, pójdzie w złym kierunku, a na nasze codzienne życia realny wpływ zaczną mieć np. budzące się z letargu organizacje prawicowe, kanalizując społeczne frustracje i potrzebę pokoleniowej zmiany. CZYTAJ WIĘCEJ
Maurycy Tryuk-Moczulski
Vice.com
Każdy może się wypowiedzieć, każdy ma zdanie na każdy temat – a już na pewno potrafi narzekać na swój los i/lub narzekać na pokolenie wstecz/w przód. Z tej dyskusji niewiele wyniknie, i mimo iż kocham niezmiernie demokrację i to, że każdy (teoretycznie) ma prawo głosu, to lepiej tę dyskusję zostawić socjologom. CZYTAJ WIĘCEJ