"Palikociarnia", "palikotowanie", "być Palikotem jakiejś partii" – takie słowne konstrukcje powstałe na bazie nazwiska Janusza Palikota weszły do powszechnego politycznego użytku. Biorąc pod uwagę, że każda z nich to obelga, trudno się dziwić, że sami posłowie RP wpadli na pomysł, by pozbyć się "Palikota" z nazwy swojej partii. Dziś to słowo to dla nich przekleństwo.
– Rzeczywiście, bardzo poważnie rozważamy zmianę nazwy partii. Usunięcie słowa "Palikot" spowoduje, że staniemy się bardziej neutralni i być może przyciągniemy więcej wyborców. Ostateczna decyzja zostanie podjęta we wrześniu, po konsultacjach ze strukturami – mówi w rozmowie z naTemat poseł Ruchu Palikota Artur Dębski. Tym samym potwierdza słowa swojego lidera, który we wtorek na antenie TVN 24 zapowiedział wielką wizerunkową rewolucję. Taką, która sprawi, że partia Palikota nie będzie dłużej… partią Palikota.
Synonim błazna
Słusznie jeden z komentatorów napisał pod naszym tekstem, że to próba pudrowania nieboszczyka. Słowo "Palikot" wywołuje dziś bowiem tak negatywne skojarzenia i niesie za sobą taki bagaż znaczeń, że występując w nazwie partii jest dla niej po prostu pocałunkiem śmierci. – W ciągu ostatnich dwóch lat stało się synonimem śmieszności. To duża zmiana, bo jeszcze przed wyborami z 2011 roku kojarzone było zupełnie inaczej: z nowością, rodzajem buntu, nadzieją. Dziś nic z tego nie zostało – mówi naTemat dr Ewa Pietrzyk-Zieniewicz, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
Palikot już jako poseł Platformy był postrzegany jako ekscentryk, organizator happeningów z penisami i świńskimi łbami w roli głównej. Tyle że wtedy miał także drugą twarz: szefa komisji "Przyjazne Państwo", która zajmowała się usuwaniem bezsensownych biurokratycznych barier. Poza tym, nawet jeśli swoimi wyskokami bawił, rozśmieszał, wywoływał uśmieszki politowania, nie znaczyło to, że całej Platformie nadawano miano błaznów.
Dziś jest inaczej, bo w oczach większości Polaków Ruch Palikota to Janusz Palikot. A jeśli Palikotowi przykleja się łatkę szalonego antyklerykała i klauna, cierpi na tym cała partia. – Nie, mnie się nigdy słowo "Palikot" nie kojarzyło z błazenadą. Nas się próbuje zaszufladkować, przypisując nam tylko obronę palenia marihuany, ale my bardzo dużo mówimy o wolności gospodarczej, złożyliśmy wiele projektów ustaw właśnie w tym temacie – przekonuje w odpowiedzi poseł Dębski.
Palikotowszczyzna Prawda jest jednak nieco inna, bo Janusz Palikot doskonale wie, jaki wizerunek medialny kreuje. Świadczy o tym nawet wczorajsza zapowiedź, że na jesień zmieni kurs i postawi na gospodarkę. To zresztą jedyna możliwa reakcja, gdyż Ruch w sondażach od dawna dryfuje pod progiem wyborczym.
Pytanie, czy to cokolwiek da, skoro wizerunek Palikota tak mocno się utrwalił, że nawet na poziomie językowym nazwisko to ma już jednoznaczne i stałe konotacje. Weźmy na przykład Stefana Niesiołowskiego z PO, którego regularnie nazywa się "Palikotem Platformy" albo Adama Hofmana, Joachima Brudzińskiego i Antoniego Macierewicza, którzy funkcję "Palikota PiS-u" pełnią rotacyjnie.
– Styl bycia Palikota w polityce stał się na tyle charakterystyczny, że jest pewnym wzorcem, pod który podciąga się zachowanie innych. Jest w tym wina Palikota, ale jest też cyniczna gra jego przeciwników. Kiedy chcą kogoś zdyskredytować mówią na przykład "zachowuje się pan jak Palikot", co zamyka usta i wywołuje określone wrażenie u odbiorców. Stąd pojawiły się też pojęcia takie jak "palikotowanie" czy "palikotowszczyzna" – stwierdza w rozmowie z naTemat dr Jacek Kucharczyk, socjolog, prezes Instytutu Spraw Publicznych.
Akcja reanimacja
Kucharczyk zaznacza, że "rebranding" w wykonaniu partii Palikota będzie niezwykle trudny, bo przywódca ruchu własnego imienia jest dziś jednym z najbardziej nielubianych polityków. Nie zmieni tego nawet ukrycie się pod inną nazwą. – W ciągu 1,5 roku poziom zaufania społecznego do Palikota spadł z 32 do 16 proc. Owszem, eksponowanie jego postaci przełożyło się na niższe poparcie dla partii, ale nagła zmiana nie poskutkuje wzrostem sympatii. To tak prosto nie działa, o czym Palikot przekonał się próbując wtopić się w "Europę Plus" i wizerunek Aleksandra Kwaśniewskiego – dodaje.
Tego samego zdania jest dr Pietrzyk-Zieniewicz. Jak twierdzi, Palikot zmarnował kapitał, jakim dysponował tuż po ostatnich wyborach parlamentarnych. – Czy skojarzenia ze słowem "Palikot" po wizerunkowej rewolucji będą inne? Szczerze wątpię – mówi.
Poseł Dębski wciąż jest jednak przekonany, że Palikot = rewolucja. – Janusz Palikot zapoczątkował na scenie politycznej rozmowy o tematach, których wcześniej politycy nie podejmowali, jak np. związki partnerskie, prawa mniejszości, szeroko pojęta wolność. Jeśli komuś jego nazwisko z tym się nie kojarzy, to widocznie niewystarczająco uważnie obserwuje nasze działania – kwituje.