W środę premier Donald Tusk ogłosił, że Polska nie zaangażuje się w ewentualną interwencję w Syrii. Dzisiaj jego słowa powtórzył szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego gen. Stanisław Koziej, podkreślając, że Polska jest już zaangażowana militarnie w operacje prowadzone w Mali, Afganistanie i na Bałkanach. Kolejna misja mogłaby być dla naszej armii zbyt dużym obciążeniem.
Szef BBN podkreślił jednocześnie, że interwencja w
Syrii byłaby elementem procesu reagowania kryzysowego, a nie "normalną operacją wojenną", i nie trwałaby długo. Jednym z jej celów byłoby ukaranie winnych użycia broni chemicznej oraz pokazanie innym dysponentom środków masowego rażenia, że sięganie po nie nieuchronnie przynosi negatywne konsekwencje.
– Trzeba znaleźć minimalną proporcję, że świat nie przejdzie obok tego obojętnie, a nadmiernym zaangażowaniem, które mogłoby wymusić konieczność użycia wojsk lądowych i straszne konsekwencje regionalne. To jest dylemat strategiczny, nad którym prezydent Barack Obama się zastanawia – zaznaczył generał.
Gen. Koziej odniósł się również do planowanych przez rząd cięć, które dotkliwie odczuje Ministerstwo Obrony Narodowej, tracąc 3,1 mld złotych (10 procent tegorocznego budżetu). Według niego postulowane przez gabinet Donalda Tuska zmiany, "bardzo bolesne" dla resortu obrony, powinny mieć jednak wymiar jednorazowy, który nie naruszy długofalowych projektów, związanych np. z nabywaniem broni. Prezydent Bronisław Komorowski zadeklarował zresztą, że w kolejnych latach nie zgodzi się na dalsze cięcia wydatków wojskowych.