"To może skróćmy czas pracy do 10 godzin?"
Witold Falkowski
29 sierpnia 2013, 14:22·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 29 sierpnia 2013, 14:22Propozycja ustawowego ograniczenia czasu pracy do 38 godzin w tygodniu należy do kategorii pomysłów, której można by nadać roboczą nazwę „jak uszczęśliwić ludzkość za pomocą dekretu?”. Od razu też nasuwa się pytanie, dlaczego proponuje się ograniczenie do 38, a nie np. 10 godzin, skoro wprowadzenie takiej regulacji miałoby przynieść gospodarce „same korzyści”. A może skrócić tydzień pracy do 0 godzin?
Gdyby przyszło nam odpowiedzieć w referendum na pytanie „Czy popierasz zerogodzinny tydzień
pracy?”, to prawdopodobnie większość odpowiedziałaby twierdząco. Byłoby to jednak pytanie bałamutne. W uczciwym referendum takie pytanie powinno być postawione inaczej, a mianowicie: „Czy popierasz zerogodzinny tydzień pracy i godzisz się na śmierć głodową?”
Równie bałamutna jest propozycja OPZZ. Związkowym szefom nie chodzi o naprawienie gospodarki i poprawę losu pracowników, lecz o zaistnienie w mediach i wykreowanie się na dobroczyńców ludzkości. Liczba 38 ma sprawiać wrażenie, że jej wybór został poprzedzony głębokim namysłem i precyzyjnymi kalkulacjami.
Tymczasem nawet jeśli ktoś z szefów związkowych myślał, zanim rzucił tę propozycję, to jego myślenie było skazane na jałowość, ponieważ nie da się wyliczyć, jak długo pracownik powinien pracować, tak jak nie można określić liczby diabłów na końcu szpilki. To, jak dużo ludzie pracują, zależy od mnóstwa czynników, takich jak indywidualne preferencje i potrzeby finansowe, rodzaj pracy (ciężka, lekka, fizyczna, umysłowa, sezonowa itd.), warunki zewnętrzne (klimat, pora roku, pora dnia), narzędzia i stopień automatyzacji, infrastruktura, poziom technologiczny gospodarki, poziom technologiczny i dyscyplina pracowników, otoczenie kulturowe, tradycja itd. itp.
Nie da się tych wszystkich czynników uwzględnić w żadnym równaniu matematycznym, za pomocą którego mielibyśmy ustalić optymalną długość tygodnia pracy, tak jak nie da się ustalić za pomocą dekretów, ile par butów na rok powinien kupować każdy obywatel (a jak wiadomo, próbowano takie sprawy dekretować w systemach totalitarnych). Zresztą przykłady krajów takich jak Francja, gdzie wprowadzono 35-godzinny tydzień pracy, pokazują zupełną nieefektywność takich rozwiązań. Administracyjne nakazy są omijane (we Francji w rzeczywistości pracuje się mimo ustawy ok. 39 godzin tygodniowo), a gospodarce wcale nie pomagają.
Gdyby pomysłodawcom z OPZZ rzeczywiście chodziło o poprawę doli zapracowanego społeczeństwa, spróbowaliby odpowiedzieć na pytanie, co w istocie sprawia, że możemy pracować krócej i z mniejszym wysiłkiem. A odpowiedź jest prosta – podpowiada ją historia i rzut oka na to, co widać za oknem. Otóż za oknem widać koparkę, traktor, samochód – urządzenia, zamiast których 100 lat temu zobaczylibyśmy człowieka z łopatą, wóz drabiniasty, tragarza.
Jeśli dziś ludzie pracują 40 godzin tygodniowo, a nie 60 czy 80 jak 100 lat temu, to nie za sprawą złotoustych cudotwórców związkowych, lecz dzięki akumulacji kapitału, wynalazkom, pomysłowości, przedsiębiorczości – krótko mówiąc dzięki wolnemu rynkowi, który stymulował rozwiązania ułatwiające pracę, a nawet zastępujące człowieka w pracy.
Warto tu zauważyć, jak bardzo postulaty związkowców są niespójne. Jeśli chcą zwiększenia liczby miejsc pracy, to powinni walczyć z maszynami (jak to robili w XIX-wiecznej Anglii). A jeśli chcą więcej czasu wolnego dla pracowników, to powinni walczyć o jak największą automatyzację produkcji i wyeliminowanie z niej pracy ludzkiej. Sprzeczność ta wynika – jak zwykle w takich wypadkach – z próby leczenia skutków zamiast przyczyn problemu.
Prawdziwe przyczyny tego, że część Polaków haruje w pocie czoła, a część jest bezrobotna, to: nadmierne regulacje na rynku pracy, zbyt kuszące zachęty do nic nierobienia, a przede wszystkim nadmiar obciążeń biurokratyczno-fiskalnych, które krępują innowacyjność i generują olbrzymie marnotrawstwo i korupcję.
Prawdziwa troska o człowieka pracy powinna polegać na traktowaniu go jako podmiotu, jednostki wolnej, świadomej, decydującej o swoich celach, rozwoju, statusie materialnym itd. Jeśli ktoś zamiast tego chce decydować za innych, ile czasu mają pracować, to traktuje ich jak niewolników.
debata natemat o 38-godzinnym tygodniu pracy