Piotr Guział krytykuje polityków, którzy namawiają do niebrania udziału w referendum ws. odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz.
Piotr Guział krytykuje polityków, którzy namawiają do niebrania udziału w referendum ws. odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz. Fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta

Piotr Guział, główny organizator referendum mającego doprowadzić do odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz zapewnia, że wbrew publicystom i komentatorom uda się osiągnąć wymaganą frekwencję. Wieszczy też scenariusze na kolejną kadencję – koalicja z PiS, SLD lub częścią PO. Cieszy się też, że Hanna Gronkiewicz-Waltz wzięła się do pracy "jak rażona defibrylatorem".

REKLAMA
Piotr Guział, burmistrz Ursynowa, który doprowadził do referendum w sprawie odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz, ostro krytykuje tych, którzy nawołują do zostania w domach 13 października. W rozmowie z "Rzeczpospolitą" zarzuca Donaldowi Tuskowi, że jest "mieszkańcem Sopotu", a arcybiskupa Józefa Kowalczyka nazywa wieloletnim "przedstawicielem Watykanu" i "obywatelem Gniezna". Najwięcej pretensji ma do Bronisława Komorowskiego, któremu zarzuca brak bezstronności, jaką powinien wykazać się prezydent. Jednak zdaniem Guziała już teraz można mówić o sukcesie jego inicjatywy.
Piotr Guział
lider Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej

A pani prezydent jest jak płyta analogowa – z przeszłości. Nie rozumie ulicy i tętna miasta. Czasami lubimy słuchać płyt winylowych, np. Mieczysława Fogga, ale wiadomo, że to nie jest do wytrzymania na co dzień i dalekie od teraźniejszości. Dzięki referendum pani prezydent bardzo się ożywiła, zachowuje się jak rażona defibrylatorem. Ale to jest maska, która czasami spada i pojawia się dobrze znana pani prezydent, która obraża popierających referendum, mówiąc o nich, że to nie warszawiacy, albo, że są niedoinformowani. CZYTAJ WIĘCEJ

Źródło: "Rzeczpospolita"

Guział zarzuca wiceprzewodniczącej PO liczne niespełnione obietnice oraz butę i słabe kontakty z mieszkańcami Warszawy. Jego zdaniem znacznie lepiej na tym stanowisku sprawdziłby się prof. Piotr Gliński, typowany na kandydata PiS. Guział dziwi się też swoim dawnym współpracownikom z SLD, którzy nie włączyli się do jego akcji, bo boją się zepchnięcia do narożnika przez PiS. Guział zapewnia, że byłby "gwarantem, że im się krzywda nie stanie". Wydaje się więc, że referendum to element szerszego planu politycznego, którego najważniejszym elementem są wybory samorządowe w 2014 roku.
Sam Guział ma jednak też problemy, bo pojawiły się wątpliwości wokół jego pracy w radzie nadzorczej jednej ze spółek miejskich w Będzinie. O sprawie pisaliśmy tydzień temu. Jeszcze w piątkowy poranek Piotr Guział twierdził, iż posadę członka rady nadzorczej miejskiej spółki z Będzina otrzymał, bo jego przyjaciele ze śląskiego samorządu postanowili wynagrodzić mu krzywdy wyrządzone przez Hannę Gronkiewicz-Waltz. Tak relacjonował tę historię "Gazecie Wyborczej". Gdy oskarżono go o kolesiostwo, szybko jednak oznajmił, iż... żartował. Wieczorem twierdził już, że zadecydowały jego rozległe kwalifikacje. I... "luźna znajomość" z prezydentem Będzina.
Źródło: "Rzeczpospolita"