Nicolas Sarkozy zapowiada zdecydowaną walkę z islamskimi fanatykami, którzy mogą zagrozić Francji. Po serii mocnych obietnic, dziś złożył kolejną – nie wpuści do kraju kilku radykalnych duchownych, których zaprosił francuski Związek Organizacji Islamskich. Przeciwnicy prezydenta zadają jednak jedno pytanie: czy te reakcje nie są spóźnione?
Przerażające zbrodnie, których w minionych tygodniach dokonał Mohammed Merah, wstrząsnęły opinią publiczną. 23-latek algierskiego pochodzenia zabił siedem osób, w tym trójkę żydowskich dzieci, by ukarać Francję za udział w wojnie w Afganistanie, a Izrael – za okupację Palestyny.
Młody islamista zginął podczas policyjnej obławy w czwartek. W ten sam dzień Nicolas Sarkozy zapowiedział, że zmieni prawo tak, by móc skuteczniej ścigać fanatyków prowadzących indoktrynację w sieci i na ulicach, a nawet osoby regularnie
odwiedzające strony nawołujące do nienawiści. Wolność będą mogli stracić również ci, którzy wezmą udział w zagranicznych treningach dla ekstremistów. Służby zbadają także, czy więzienia nie zamieniają się w wylęgarnie terrorystów.
Teraz prezydent zadeklarował, że zamknie francuskie granice dla islamskich duchownych podejrzanych o popieranie terroryzmu. Część z nich miała wystąpić podczas kwietniowej konferencji organizowanej przez francuski Związek Organizacji Islamskich. - To są ludzie, których nie chcemy widzieć na naszej ziemi – powiedział lider.
Mąż stanu?
Według ostatnich sondaży ok. 70 proc. pozytywnie ocenia to, jak po tragedii w Montaubau i Tuluzie zachowuje się Sarkozy. Francuzom podoba się to, że
zdecydowanie wskazuje palcem zagrożenia, ale jednocześnie nie żeruje na najniższych instynktach. - Ilu jeszcze takich Mohammedów Merahów trafi do Francji na podkładach samolotów i łodzi? - pytała uderzając w imigrantów Marine Le Pen ze skrajnie prawicowego Frontu Narodowego. - Nie ma sensu łączyć tym zabójstw z ludnością napływową i islamem – odpowiedział jej prezydent. - Merah urodził i wychował się we Francji. On po prostu był potworem – dokończył.
Wydarzenia minionych dwóch tygodni wpłynęły też na notowania przed kwietniowymi wyborami prezydenckimi. Sarkozy odrobił straty do socjalisty Francoisa Hollande'a, a według badania instytutu CSA nawet go przegonił (30 proc. do 28 proc.). W drugiej turze ciągle wróży mu się porażkę, ale do wyborów zostały ponad cztery tygodnie.
Nie tak pięknie
Przeciwnicy Sarkozy'ego nie oszczędzają mu jednak cierpkich słów. - Obecny prezydent zawsze popełnia ten sam błąd. Pojawia się problem, a on wprowadza nowe prawa. Skoro są takie potrzebne, to dlaczego nie istniały wcześniej? – pytał podczas jednego z wieców Hollande. - Sarkozy'emu nie udało się zrealizować w kwestii bezpieczeństwa tego, co obiecywał – podsumował. Brak skuteczności zarzuca mu także Marine Le Pen. - Rząd się boi i oddaje w ręce islamskich ekstremistów całe dzielnice – powiedziała.
Krytycy Sarkozy'ego podkreślają, że Mohammed Mereh, który zradykalizował się podczas odsiadki we francuskim więzieniu oraz wypraw do Afganistanu i Pakistanu, by już wcześniej na celowniku służb wywiadowczych. Te jednak albo go zlekceważyły, albo dały mu się zwieść. Gromy spadają też na elitarne oddziały policji RAID, które nie dały rady ująć go żywcem, by wyciągnąć z niego więcej informacji. Porażki służb mogą odbić się na ocenie pracy Sarkozy'ego, który tematem bezpieczeństwa zajmował się już w przeszłości jako minister spraw wewnętrznych.