
To właśnie historia Kariny Gos zainspirowała nas do rozpoczęcia akcji "Ostromęka". I choć szukała ona pracy w Warszawie, a nie w małym mieście, pokazała to, czego inni nie mogli dostrzec. Karina znalazła własny, niepowtarzalny sposób na to, aby to pracodawca chciał mieć ją w swoich szeregach. Użyła do tego aplikacji Foursquare, w której użytkownicy meldują się w miejscach, gdzie akurat przebywają. By zachęcić do meldunków, w FS użyto systemu odznak, wyzwań i osiągnięć. Przydzielona nam odznaka za pokonanie konkretnego wyzwania zostaje na naszym profilu już na zawsze.
Karina wykorzystała ten system do tego, by zwrócić uwagę potencjalnych pracodawców na swoją osobę. Meldowała się przed 9 rano w wybranych firmach i wraz z meldunkiem publikowała specjalne grafiki – inną dla każdego miejsca pracy. W każdej grafice podkreśliła, że "Brakuje Ci 1 rozmowy, aby zdobyć odznakę Nowy Kreatywny. Zadzwoń: numer telefonu". Wyglądało to tak, jak by Foursquare oferował osobom w firmie nową odznakę za przeprowadzenie rozmowy z Kariną. Ponieważ wielu pracowników branży kreatywnej korzysta z Foursquare, trudno im było nie zauważyć grafik Kariny.
Ewa Suchodolska z Gdańska także znalazła sposób na siebie. Jej metoda poszukiwania pracy, choć bardzo efektowna, sprawdziłaby się niemalże w każdym mieście w Polsce. Pani Ewa wykupiła bilbord przy jednej z gdańskich ulic, a na nim zamieściła rodzinną fotografię z napisem "Nasza mama jest super" oraz adres strony internetowej.
Firma, która dostrzegła innowacyjność Ewy Suchodolskiej, zajmuje się właśnie przygotowywaniem plakatów reklamowych. Pracodawcy też są ludźmi i prędzej zwrócą uwagę na coś niesztampowego niż na kolejne nudne CV na swoim biurku.
Poszukiwanie pracownika i poszukiwanie pracy zaczyna przenosić się także na portale rozrywkowe (np. YouTube). Większość z nas pamięta Łukasza Jakóbiaka, który swoje CV powiększył do niebotycznych wymiarów i rozwiesił w różnych miejscach Warszawy.
Bilbordy nie są jedynym sposobem na dotarcie do przyszłego pracodawcy. 23-letni Mark Wheeldon po dwóch latach bezrobocia był na tyle zdesperowany, że w poszukiwaniu pracy udał się... na środek ruchliwej ulicy. W strugach deszczu trzymał w dłoniach kartonowa tabliczkę z błagalnym napisem "Proszę, dajcie mi pracę". Brytyjczyk czekał na swojego pracodawcę jeszcze krócej niż "dziewczyna z dredami". Po zaledwie trzech godzinach, mijający go biznesmen zaoferował mu pracę w tartaku. I choć Mark Wheeldon jest z zawodu mechanikiem, bez wahania przyjął propozycję. Przez ostatnie dwa lata pracował już malarz, dekorator czy pomocnik rzeźnika.
Planowałem stać tak do momentu aż ktoś da mi pracę. Przez cały czas szukałem, ale dlatego, że długo byłem bezrobotny, nie miałem doświadczenia i żadnych referencji. Kiedy Vince [red. pracodawca] zatrzymał się, byłem zachwycony, że ktoś wreszcie zaproponował mi posadę. Nie mogłem uwierzyć, że nastąpiło to tak szybko. CZYTAJ WIĘCEJ
Jednym z bardziej ryzykownych, a zarazem spektakularnych sposobów na szukanie pracy jest postawienie pracodawcy "pod ścianą". Chodzi o to, aby pojawić się w siedzibie upatrzonej przez nas firmy, wtargnąć do biura prezesa, a nawet usiąść mu na kolanach i powiedzieć: Będę dla Ciebie pracować. Wszystko po to, aby zwrócić uwagę na swój upór i skuteczność.
Media społecznościowe od dawna nie służą jedynie do rozrywki. Niezależnie od tego gdzie mieszkamy, na tym polu wszyscy mamy jednakowe szanse. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że właśnie tam pojawiają się oferty pracy, które nigdy nie ukażą się w miejscowych gazetach.
Pracodawcy coraz częściej szukają dobrych ludzi na portalach społecznościowych (także tych poświęconym kontaktom prywatnym: np. Facebook), forach branżowych, tematycznych. Warto zatem być aktywnym, udzielać wypowiedzi, dzielić się doświadczeniami i opiniami, śledzić aktywność head hunterów, odpowiadać na wiadomości.
Jak można wykorzystać potęgę YouTube'a do znalezienia pracy? Najlepiej pokaże to filmik Dominiki Stefańskiej, która postanowiła zamieścić swoje niecodzienne CV w serwisie YouTube.
Jak nie wiadomo o co chodzi, to pewnie chodzi o pieniądze. Tą znaną "mądrość życiową" wziął sobie do serca pewien Amerykanin polskiego pochodzenia Jimmy Cybulski. Postanowił zapłacić 500 dolarów osobie, która znajdzie dla niego pracodawcę. Swoją ofertę zamieścił w jednym z popularnych serwisów internetowych. Wcześniej próbował tradycyjnych metod, takich jak wysyłanie CV (zrobił to ponad 200 razy). Dlaczego zdecydował się zapłacić? – To czysta ekonomia. Musisz najpierw zapłacić, aby zarobić – stwierdził.
Kojarzycie zdjęcia zaginionych osób, które znajdują się na kartonach mleka w amerykańskich filmach? Być może właśnie one stały się inspiracją dla jednej z francuskich organizacji społecznych. Otóż jej działacze wpadli na pomysł, aby umieszczać CV poszukujących pracy na butelkach z wodą, które trafiają do firm. Z nietypowego pomysłu miało skorzystać kilkadziesiąt osób.
Wiele osób znalazło pracę dzięki internetowym serwisom aukcyjnym. Masa bezrobotnych założyła jednoosobowe firmy i z powodzeniem handlują na Allegro czy eBayu. Pewien Walijczyk wpadł na pomysł, aby również znaleźć pracę dzięki serwisom aukcyjnym. Tyle tylko, że postanowił wystawić na aukcję... samego siebie.
Pamiętajmy o wartościowych kontaktach nieformalnych: znajomi, rodzina. Warto podkreślić, iż nie chodzi o znajomości tylko o coraz częściej spotykane i preferowane rozwiązanie, polegające na tym, że dobrzy pracodawcy (duże korporacje, dobre marki) nagradzają swoich pracowników za polecenie do pracy osoby, która spełnia wymagania stanowiska, na które jest nabór. A przecież nasi znajomi wiedzą co lubimy, w czym jesteśmy dobrzy, więc jeśli mogą nas zarekomendować w swojej firmie to wszyscy czerpią radość, satysfakcję i korzyść.
Szukając pracy, na pewno warto wyróżnić się z szarego tłumu. Jak to zrobić, pokazuje 23-letni Michael Penn, który przed nowojorską siedzibą banku Goldman Sachs rozdawał... pączki i kawę, reklamując przy okazji swoją stronę internetową Hire Michael Penn, poprzez którą ma nadzieję znaleźć pracę. Lokalizacja stoiska z darmowymi pączkami i kawą nie była oczywiście przypadkowa. 23-latek marzy bowiem o karierze w bankowości inwestycyjnej. – Chciałem zrobić coś innowacyjnego i unikatowego. To jest sposób na wyróżnienie się z tłumu. (...) Ludzie do mnie podchodzą i mówią, że to był genialny pomysł – powiedział Penn.