Takiego zainteresowania kapłaństwem w Polsce dawno nie było. Dla przykładu: do seminarium diecezji radomskiej zgłosiło się już 18 kandydatów. W ubiegłym roku było ich ledwie czterech. – Chcę być jak Franciszek. Długo się zastanawiałem na kapłaństwem, ale teraz jestem pewien! – mówi Karol, który w październiku zostanie klerykiem.
Sezon ogórkowy Kościoła w minione wakacje nie dotyczył. Przynajmniej raz na dwa tygodnie wybuchała jakaś afera związana z duchownymi. Jakiekolwiek przesłania papieskie schodziły w Polsce na drugi plan. Tak było choćby przy okazji pierwszej papieskiej pielgrzymki, na którą Franciszek pojechał na Lampedusę. W Polsce i tutejszym Kościele głośniej było jednak nie o głosie papieża do imigrantów, a o sporze między ks. Lemańskim a abp. Hoserem.
– W eter poszła wtedy informacja, że w Kościele jest jak w wojsku. To z pewnością mogło odstraszyć kilku chłopaków, którzy żyli z zamiarem wstąpienia do seminarium – mówi prefekt jednego z dużych polskich seminariów.
Już nie idą po maturze
Mimo że wakacje w polskim Kościele upłynęły pod hasłem spektakularnych kar i nakładania zakazów, to seminaria duchowne i tak cieszą się wyjątkowym zainteresowaniem. Ks. Jarosław Wojtkun, rektor Seminarium Duchownego w Radomiu, do którego zgłosiło się wyjątkowo dużo kandydatów, zwraca uwagę na dwie kluczowe przyczyny takiego zainteresowania.
– Myślę, że jest to obserwowane w Kościele ożywienie, nazywane już efektem papieża Franciszka. A druga przyczyna to pewien efekt bardziej przemyślanej decyzji. Wśród tegorocznych kandydatów spora część to ubiegłoroczni maturzyści, którzy mogli zgłosić się do nas wcześniej, bo myśleli o tym, ale chcieli tę decyzję bardziej przemyśleć. Podjęli inne studia, czasem pomagali w domu rodzicom i teraz przyszli – mówił w "Gościu Niedzielnym" ks. Wojtkun.
Całkiem fajni goście
O efekcie papieża Franciszka woli jednak nie mówić o. Grzegorz Kramer SJ. Jezuita, który odpowiedzialny jest w prowincji południowej za duszpasterstwo powołań mówi, że przyjęci w tym roku do zakonu mężczyźni bardzo się między sobą różnią. – Nie wiem jak jest gdzie indziej, u nas póki co nikt nie wstąpił po Franciszku. W końcu to za mało czasu. Może w przyszłym roku? My przyjęliśmy pięciu całkiem fajnych gości, choć w tym roku nie ma żadnego maturzysty. Czterech jest po studiach. Niektórzy trochę popracowali. Każdy z innej bajki – opowiada.
Rewolucji nie będzie
Inaczej jest w diecezjach. Na początku tygodnia rektorzy seminariów duchownych rozpoczęli w Łodzi swoje coroczne spotkanie przed rozpoczęciem roku akademickiego. Wśród tych, którzy zajmują się formacją kapłańską jest dużo podziałów. – Przydałoby się dużo zmian. Chcemy bardzo wprowadzić tzw. rok propedeutyczny, czyli tak zwany wstępny okres na początku formacji, żeby decyzja kandydatów była bardziej pewna. Zmian musi być mnóstwo, trzeba postawić na rozwój kleryków w zakresie obecności w mediach itd. – mówi jeden z rektorów, chcący pozostać anonimowym. Jednak zmiany w seminariach i w ogóle w Kościele wchodzą opornie. Trudno spodziewać się po spotkaniu rektorów w Łodzi rewolucji.
Jestem gejem, mogę być księdzem?
Jacy się współcześni klerycy? Przemysław Radzyński redaktor portalu mojepowolanie.pl mówi, że wielu kandydatów do kapłaństwa to mężczyźni głęboko poranieni. Warto też podkreślić, że najwięcej chętnych jest w Małopolsce.
– Młodzi, w których rodzi się pragnienie kapłaństwa czy życia zakonnego są często pogubieni, poranieni (np. wiele osób o skłonnościach homoseksualnych pyta o możliwość dla nich drogi kapłańskiej), ale nie różnią się specjalnie od całej innej młodzieży. Są tacy, jaki jest świat. Dlatego coraz większe wyzwania czekają formatorów w seminariach i zakonach – opowiada Radzyński.
Jego zdaniem mówienie o efekcie Franciszka jest jednak zbyt przedwczesne. – Proces rozpoznawania powołania jest długi, a pozytywne emocje związane z papieżem mogą być jakąś podpowiedzią, ale na pewno niedecydującą w tak ważnej kwestii.